25.05.1961 r.
Prezydent USA John F. Kennedy powołał jednostkę specjalną marynarki wojennej US Navy SEALS.
Chociaż świat się zmienia, siły zbrojne stale pozostają jednym z głównych czynników stanowiących o niezależności, a czasem w ogóle o istnieniu państwa. Tak jak każdy kraj jest inny, ma swoją specyfikę, tak jego armia powinna być dostosowana do wypełniania specyficznych zadań zgodnych z narodowym interesem. Raz będą to działania zbliżone bardziej do policji, innym razem wojsko musi mieć możliwość ciągłego działania globalnego przy wykorzystaniu sił konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Stany Zjednoczone Ameryki, szczególnie od zakończenia drugiej wojny światowej, są właśnie mocarstwem globalnym, które ma interesy w każdym zakątku świata, co oznacza też, że wszędzie mają prawdziwych lub potencjalnych przeciwników i muszą być gotowe stawić im czoła.
Ponieważ wraz z podpisaniem Karty Narodów Zjednoczonych i rozwojem innych aktów prawa międzynarodowego potępiono wojnę agresywną, rzadko kiedy jest możliwość wykorzystania konwencjonalnych sił zbrojnych i tradycyjnych metod prowadzenia wojen do ochrony swoich interesów bądź narzucenia swojej woli innym państwom czy – ostatnio coraz częściej – pozapaństwowym uczestnikom stosunków międzynarodowych. Nie zawsze też regularne, masowe siły zbrojne mają dostateczne umiejętności, wyposażenie i elastyczność konieczne do przeprowadzenia niektórych typów operacji. Dlatego współczesne państwa, w miarę możliwości, starają się tworzyć siły specjalne, stosunkowo niewielkie, elitarne oddziały zdolne do wykonania najtrudniejszych misji, często nieoficjalnie na terytorium przeciwnika bez formalnego wypowiedzenia wojny. Jednym z takich oddziałów jest należąca do US Navy i Dowództwa Operacji Specjalnych (USSOCOM) jednostka Navy SEALs, zwana potocznie Fokami (seal to po angielsku foka).
Nazwa jednostki nie pochodzi jednak od tych morskich ssaków lecz jest akronimem od United States Navy Sea, Air and Land Teams. W niniejszym artykule, odnosząc się do całej jednostki, będę wymiennie używał określeń SEALs i Foki, a odnosząc się do poszczególnych oddziałów – SEAL Team 1, SEAL Team 2 itd. W przypadku podlegającej USSOCOM jednostki kontrterrorystycznej wymiennie używane będą nazwy SEAL Team 6 i DEVGRU. Ponieważ artykuł dotyczy misji bojowych, kwestie naboru, szkolenia i spraw organizacyjnych potraktowano marginalnie. Zostały one szeroko opisane w dostępnej na naszym rynku literaturze, na przykład w takich książkach „Przetrwałem Afganistan” czy „Snajper. Opowieść komandosa SEAL Team Six”.
Wśród operacji wykonywanych przez SEALs i podobne oddziały można wyróżnić kilka rodzajów:
– rozpoznanie specjalne,
– akcje bezpośrednie,
– wsparcie militarne,
– działania niekonwencjonalne,
– zwalczanie terroryzmu,
– zapobieganie rozpowszechnianiu broni masowego rażenia,
– operacje współpracy cywilno-wojskowej,
– operacje psychologiczne,
– operacje informacyjne.
Najczęściej jednak w ramach jednej operacji poszczególne typy zadań przenikają się i łączą. Z łatwością można sobie wyobrazić sytuację, w której oddział zostaje wysadzony z podkładu okrętu podwodnego, dostaje się na ląd, by przeprowadzić rozpoznanie, ale natyka się na wrogi sztab, który zostaje zniszczony. Albo wydzielona grupa komandosów szkoli żołnierzy sił specjalnych zaprzyjaźnionego państwa i uczestniczy wraz z nimi w akcjach przeciwko kartelom narkotykowym.
W ramach wykonywania tych zadań jednostka specjalna musi opanować cztery rodzaje taktyki: zieloną do operacji na lądzie, niebieską dla zadań na wodzie lub w jej pobliżu, czarną dla działań w terenie zurbanizowanym i czerwoną, czyli zasady działań w ramach operacji humanitarnych i pokojowych. Ze względu na przynależność do marynarki wojennej Foki specjalizują się oczywiście w taktyce niebieskiej, nie zaniedbując jednak pozostałych. Wszak zdarzało im się operować nie tylko na morzu, ale też w górskim Afganistanie, pustynnym Iraku czy w miastach Somalii.
Powstanie:
W swojej obecnej formie oddziały SEALS powstały w 1962 roku i od początku ich zadaniem było prowadzenie działań niekonwencjonalnych w środowisku wodnym, pod którym rozumiano zarówno otwarte morze, jak i wody śródlądowe. Jednak to nie wtedy narodziła się w US Navy idea wykorzystania płetwonurków bojowych. Ich geneza sięga drugiej wojny światowej i oddziałów Underwater Demolition Teams (UDT), których zadaniem było prowadzenie rozpoznania obszarów brzegowych i przygotowywanie plaż dla oddziałów desantowych. Co warte podkreślenia, pomysłodawcą UDT nie była amerykańska marynarka, ale Office of Strategic Services (OSS), czyli poprzednik dzisiejszej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA).
Szkolenie rozpoczęto w 1943 roku, po jego ukończeniu absolwentów przydzielono do Naval Combat Demolition Units (NCDU) i skierowano na Pacyfik do walki przeciw Japonii oraz na Atlantyk do walki z Niemcami. Już w grudniu jednostki operujące na Oceanie Spokojnym przemianowano na UDT, podczas gdy w Europie pozostawiono nazwę NCDU. Ujednolicenie nazewnictwa nastąpiło po udanej inwazji w Normandii, gdy wszystkich nurków-saperów skierowano do walki z Japonią; od tego momentu aż do utworzenia SEALs obowiązywała nazwa UDT.
Pierwsza misją UDT było wsparcie desantu na wyspie Kwajalein w lutym 1944 roku. Pierwsze ofiary poniesiono podczas rozpoznania na Saipanie, gdzie dwóch saperów zginęło, a jedenastu zostało rannych. O ile na Pacyfiku desanty morskie były niemal codziennością, o tyle w Europie na froncie zachodnim od czasu utworzenia oddziałów morskich saperów miała miejsce właściwie tylko jedna operacja tego typu – lądowanie w Normandii. Oddziały NCDU operowały przy plażach „Utah” i „Omaha”, gdzie lądować miały dywizje amerykańskie. Ich głównym zadaniem było założenie materiałów wybuchowych i oczyszczenie z zapór przeciwczołgowych korytarzy wiodących na plażę. Jak wiemy z historii zadanie zostało wykonane, ale na plaży „Omaha” ze 175 żołnierzy zginęło 31, a 60 zostało rannych. Na plaży „Utah” zadanie było nieco łatwiejsze, ale bez ofiar i tak się nie obyło. Po tej kluczowej misji, oddziały NCDU skierowano na wypoczynek i uzupełnienie na Hawaje, a następnie już jako UDT skierowano do walki z Japonią, gdzie brały udział we wszystkich ważniejszych operacjach aż do zakończenia wojny w sierpniu 1945 roku. Pod koniec wojny istniało ponad trzydzieści oddziałów UDT, w których służyło ponad 3500 żołnierzy.
Po wojnie liczebność oddziałów zredukowano do zaledwie dwustu żołnierzy, ale jednocześnie udoskonalono sprzęt, zaczęto rozwijać taktykę oraz poszerzono zakres działań wykonywanych przez UDT. W czasie wojny koreańskiej poza wspieraniem desantów i rozpoznaniem płetwonurkowie zajmowali się dywersją, organizowaniem zasadzek i wszystkim tym, z czego dzisiaj słyną oddziały specjalne.
Jak wspomniałem, dla SEAL kluczowy był rok 1962, kiedy to z UDT 11 i 12 utworzono SEAL Team 1 na zachodnim, a z członków UDT 21 – SEAL Team 2 na wschodnim wybrzeżu. Pierwszym bojowym sprawdzianem nowej jednostki stała się wojna w Wietnamie, gdzie warunki do działania były wręcz wymarzone. Wilgotny klimat, długa linia brzegowa i rozległa delta Mekongu dawały Fokom szerokie pole do popisu. Mimo że była to pierwsza misja, w czasie której dopiero dopracowywano taktykę i zasady walki, dzięki swojej skuteczności SEALs szybko zdobyli rozgłos, a partyzanci Wietkongu wyznaczali specjalne nagrody za schwytanie lub zabicie żołnierza tej formacji. Operujący w Wietnamie SEAL Team 1 ma na koncie około tysiąca przeciwników zabitych na pewno i ponad czterystu zabitych prawdopodobnie4. Służący w tym czasie w SEAL Team 2 Harry Constance pojmał ponad dwustu jeńców, a jego wyczyny dały mu trzy Brązowe Gwiazdy i Purpurowe Serce. Jednak akcje bezpośrednie zaczęły się dopiero w roku 1966, a do tego czasu obecność komandosów marynarki w Wietnamie sprowadzała się do misji doradczych i szkoleniowych w stosunku do armii Wietnamu Południowego. Nie licząc owych doradców, w Wietnamie służyło osiem plutonów SEAL, z których ostatni wycofano 7 grudnia 1971 roku, a ostatni doradca opuścił ten kraj dwa lata później5. Wszystkiego o powstaniu i działaniach SEALs w Wietnamie – w tym o szturmie na wyspę Ilo-Ilo, gdzie Wietkong ukrył swój ośrodek wypoczynkowy i gdzie SEALs pod dowództwem Richarda Marcinki odnieśli pierwszy znaczący sukces – można dowiedzieć się z wydanej pod naszym patronatem książki Richarda Marcinki „Komandos”.
Do końca wietnamskiej wojny SEAL i UDT funkcjonowały równolegle, a ich połączenie nastąpiło po zakończeniu konfliktu w Indochinach. Wtedy to, na fali rozbudowy sił specjalnych w USA (w 1977 roku utworzono Delta Force) spowodowanej rozwojem międzynarodowego terroryzmu i narastaniem zagrożenia dla amerykańskich interesów na całym świecie, pozostałe jednostki UDT 1 maja 1983 roku przekształcono w oddziały SEAL oraz SEAL Delivery Vehicle (SDV) czyli zespoły odpowiadające za transport komandosów. To oraz utworzenie specjalnej jednostki kontrterrorystycznej – która zasługuje na kilka słów osobnego wyjaśnienia – spowodowało rozrost Navy SEALs do dziewięciu zespołów o numeracji od jednego do dziesięciu z wyjątkiem dziewiątki. Numery nieparzyste stacjonują na zachodnim wybrzeżu, a parzyste (bez SEAL Team 6/DEVGRU) na wschodnim. Mimo że wszyscy należący do nich komandosi zaliczają się do absolutnej czołówki na świecie, dodatkowo każdy Team ma swoją specjalizację.
SEAL Team 1 – operacje w południowo-wschodniej Azji,
SEAL Team 2 – walka w terenach Arktyki i podobnych,
SEAL Team 3 – obszar Azji południowo-zachodniej,
SEAL Team 4 – obszar Ameryki Południowej i Środkowej, służą w nim wyłączenie żołnierze płynnie mówiący po hiszpańsku,
SEAL Team 5 – obszar północnego Pacyfiku,
SEAL Team 6 – przemianowany na DEVGRU, oddział kontrterrorystyczny,
SEAL Team 8 – rejon Karaibów, Afryki i Morza Śródziemnego
SEAL Team 7 i 10 – zostały utworzone już po zamachach z 11 września 2001 roku i ich zadaniem jest ogólne wsparcie w światowej wojnie z terroryzmem. Operują głównie w Afganistanie.
Ponadto w 2008 roku utworzono złożone w dużej części z rezerwistów Teamy 17 i 18, których zadaniem jest szkolenie nowych żołnierzy i zabezpieczenie logistyczne pozostałych grup, by mogły skoncentrować się na walce. Jednocześnie uczestniczą one w lżejszych – jeśli można tak określić jakiekolwiek misje wykonywane przez SEAL – zadaniach na całym świecie, jak międzysojusznicze ćwiczenia czy operacje przeciwnarkotykowe. Nie wiadomo, dlaczego nie ma SEAL Team 9. Można znaleźć różne hipotezy, począwszy od tej, że była to nieoficjalna nazwa dla grupy wsparcia nazywającej się oficjalnie Naval Special Warfare Support Activities Unit, po taką, że jest to oddział przeznaczony do wykonywania najtajniejszych zadań, a przez to utajniony jeszcze bardziej niż DEVGRU czy Delta Force.
Jak obiecałem, kilka słów należy się kontrterrorystycznemu oddziałowi SEAL Team 6/DEVGRU. Po fiasku operacji „Szpon orła” mającej na celu odbicie zakładników przetrzymywanych w amerykańskiej ambasadzie w Teheranie Marynarka Wojenna USA doszła do wniosku, że potrzebuje oddziału w pełni dyspozycyjnego i skupionego tylko na zwalczaniu terroryzmu, by tragedia z pierwszej bojowej misji Delta Force się nie powtórzyła. Zadanie sformowania oddziału otrzymał wybitny operator SEAL Team 2 Richard Marcinko, który został pierwszym dowódcą nowego oddziału. To on zaproponował, by oddział nosił numer sześć, chociaż w tym czasie istniały tylko dwa zespoły SEALs. Miało to wprowadzić radziecki wywiad w konfuzję co do rzeczywistej liczebności SEALsów. Oddział sformowano w październiku 1980 roku, początkowo liczył 180 żołnierzy. Oprócz zespołów bojowych w strukturze znajduje się komórka naukowo-badawcza, która opracowuje nowe metody zwalczania terroryzmu, testuje broń i inne wyposażenie oraz dopracowuje taktykę. Główną siłę stanowią trzy plutony szturmowe (złoty, czerwony i niebieski) liczące dwóch oficerów i czternastu żołnierzy każdy. Dzielą się one na dwie drużyny, a te z kolei na czteroosobowe sekcje, a wreszcie na pary. Ich działania wspierają plutony: obserwacyjno-rozpoznawczy (czarny), transportowy (szary) i szkolny (zielony). Na początku lat dziewięćdziesiątych, po ujawnieniu malwersacji finansowych, Richard Marcinko został zwolniony, a jednostkę przemianowano na United States Naval Special Warfare Development Group – w skrócie DEVGRU. Dodatkowo, dla lepszej kontroli wyłączono ją ze struktur US Navy i przekazano do Dowództwa Operacji Specjalnych (SOCOM). Mimo skupienia na działaniach kontrterrorystycznych brała ona udział we wszystkich operacjach specjalnych prowadzonych przez Stany Zjednoczone w ostatnich latach, jednak większość jej operacji pozostaje tajna, a departament Obrony nie komentuje jej działań.
Chociaż oddziały Navy SEALs zostały zaangażowane już w Wietnamie i wykazały się tam niezwykłymi osiągnięciami, to początek lat osiemdziesiątych przyniósł wzrost ich aktywności. Pomijając zadania ciągle utajnione i te pomniejsze – jak zwalczanie karteli narkotykowych – Foki brały udział w operacjach na Grenadzie, w Panamie, w pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej, w Somalii, na Bałkanach, w Afganistanie, w Iraku, a ostatnio także w misjach antypirackich na wodach wokół Rogu Afryki.
Operacja „Urgent Fury”
W marcu 1979 roku na karaibskiej wyspie Grenada obalono autorytarne rządy sprawowane przez Erica Gairy’ego. Nowym przywódcą został Maurice Bishop, który szybko nawiązał kontakty dyplomatyczne z ZSRR, Kubą i innymi państwami socjalistycznymi oraz radykalnymi krajami arabskimi. Uzyskał tam pomoc gospodarczą i wojskową, a Kuba zdecydowała się wysłać na wyspę także doradców wojskowych. Jednak dla części ludzi Bishop okazał się zbyt mało lewicowy i 12 października 1983 roku został obalony przez skrajną lewicę, a wkrótce władzę przejęła armia, która zerwała stosunki ze światem zewnętrznym. Jednakże na wyspie znajdowało się kilkuset amerykańskich studentów i rząd Stanów Zjednoczonych poprosił Grenadę o możliwość wylądowania samolotów wojskowych na miejscowym lotnisku w celu ewakuacji zarówno studentów, jak i innych chętnych obcokrajowców. Po odmowie Waszyngton uznał, że młodzież stała się zakładnikami, a opinia publiczna stale miała w pamięci dramat zakładników w ambasadzie w Teheranie. Wraz z obawami, że Grenada stanie się bazą rozprzestrzeniania socjalistycznej rewolucji na państwa Ameryki Południowej i Środkowej, doprowadziło to do decyzji o przeprowadzeniu na wyspę inwazji i obaleniu lewackiego rządu. Amerykański plan zakładał jednoczesny desant morski i powietrzny w kluczowych punktach wyspy i szybkie obezwładnienie sil zbrojnych Grenady. Dlatego dużą rolę przypisano oddziałom specjalnym jak Delta Force, 75. Pułk Piechoty Rangers i Navy SEALs.
Pierwszym zadaniem SEALs było rozpoznanie plaż w rejonie lotniska Pearls pod kątem możliwości desantu morskiego. Do tego celu wydelegowano pododdziały z SEAL Team 4 i SDV Team 2. Na przenoszących półsztywne pontony, wypuszczonych z okrętu-doku kutrach Sea Fox komandosi dotarli na odległość dwóch mil od brzegu, skąd przeprowadzili rozpoznanie przy pomocy noktowizorów. Odkryli przy tym, że na plaży prowadzone są prace budowlane przy stanowiskach obronnych. Dla zdobycia dokładniejszych informacji para płetwonurków dostała się na plażę i oznaczyła miejsce dla przybicia pontonów z resztą oddziału. Zakończywszy rekonesans, komandosi wycofali się po wschodzie słońca. Zostali wtedy dostrzeżeni i ostrzelani, ale nie ponieśli żadnych strat. Dokonana przez Foki ocena sytuacji wykluczyła desant morski, zamiast tego przeprowadzono desant przy użyciu śmigłowców10. Podobne rozpoznanie miało być wykonane w rejonie drugiego lotniska, Salines, jednak w tym wypadku komandosi z SEAL Team 6 zostali zrzuceni do wody, gdzie mieli rozwinąć zodiaki. Niestety ten fragment operacji nie został przygotowany z należytą starannością i czterech operatorów po wyskoczeniu ze śmigłowca w pełnym, 45-kilogramowym rynsztunku utonęło we wzburzonym tamtej nocy morzu, nie mieli bowiem pojęcia, że powinni być gotowi stawić czoła trzyipółmetrowym falom. Pozostali zdecydowali się kontynuować akcję, ale z powodu dużej aktywności wrogich kutrów patrolowych operację przerwano.
Drugim zadaniem było opanowanie rezydencji i odbicie reprezentującego brytyjską królową gubernatora sir Paula Scoona. Do tego zadania wyznaczono pododdział z SEAL Team 612. Na skutek silnego ognia przeciwlotniczego tylko jeden śmigłowiec zdołał wysadzić desant w sile jedenastu żołnierzy. Ci szybko opanowali willę, jednak zostali w niej uwięzieni i nie mieli drogi ewakuacji. Ponadto okazało się, że komandosi nie mają ze sobą zestawu do komunikacji satelitarnej, a w zwykłej radiostacji wkrótce wyczerpały się baterie. Pozostałe śmigłowce zawróciły na okręt desantowy, lecz na skutek odniesionych uszkodzeń musiały wodować i czterech operatorów SEAL Team 6 utonęło. W międzyczasie Grenadyjczycy próbowali odbić posiadłość, ale dzięki skuteczności strzelców wyborowych SEALs i wsparciu samolotu AC-130 Spectre, który zniszczył transporter BTR-60, wszystkie kontrataki zostały odparte.
Prośba o wsparcie lotnicze została przekazana bardzo nietypowo, jak na oddział specjalny przystało. Ponieważ żadna radiostacja nie działała żołnierze wpadli na pomysł wykorzystania zwykłego telefonu i po prostu zadzwonili do Fort Bragg w USA gdzie znajdowało się dowództwo sił specjalnych. W ten sposób uzyskali wsparcie AC-130, a wkrótce potem startujące z lotniskowców samoloty szturmowe zniszczyły stanowiska obrony przeciwlotniczej wokół willi, co powstrzymało kolejne ataki Grenadyjczyków. Po kolejnej dobie, o dziesiątej rano, z odsieczą komandosom przyszedł oddział Piechoty Morskiej. Foki wraz z gubernatorem zostały ewakuowane na pokład USS Guam.
Ostatnie zadanie polegało na opanowaniu jedynego na wyspie, zbudowanego przez Kubańczyków nadajnika radiowego. Po dotarciu do nadajnika komandosi nie byli w stanie nawiązać łączności, a co gorsza, i w tym miejscu przeciwnik dysponował BTR-60 i próbował kontratakować. Po odparciu kilku natarć, przy zmniejszającym się zapasie amunicji, SEALs doszli do wniosku, że nie ma szans na utrzymanie pozycji. Stację nadawczą wysadzili więc w powietrze i wywalczyli drogę przez pozycje przeciwnika do wody, gdzie schowali się przed patrolami. Po zaprzestaniu pościgu przez Grenadyjczyków komandosi popłynęli na otwarte morze, gdzie zostali dostrzeżeni przez samolot rozpoznawczy i podjęci na pokład okrętu.
Operacja „Just Cause”
Od 1981 roku Panamą rządził generał Manuel Noriega, który od wielu lat był jednocześnie współpracownikiem CIA. Domagał się przyspieszenia realizacji umowy o przejęciu Kanału Panamskiego oraz zapewniał schronienie i możliwość nieskrępowanego działania na terytorium swojego państwa karteli narkotykowych i grup trudniących się przerzuceniem nielegalnych imigrantów do USA. Początkowo prezydent George Bush chciał go obalić przy pomocy CIA, ta jednak nie była chętna do pozbywania się swego współpracownika, tym bardziej, że w czasie procesu mógłby ujawnić związki z Agencją. Podjęto cztery legalne i nielegalne próby usunięcia Noriegi, ale bez powodzenia. W międzyczasie parlament Panamy przyjął ustawę, która mówiła, że ten kraj znalazł się w stanie wojny z USA. Nie mogąc polegać na CIA, prezydent Bush zdecydował się na przeprowadzenie największej od czasów zakończenia wojny w Wietnamie operacji wojskowej, której celem było aresztowanie Noriegi i przewiezienie go do USA na proces.
Inwazja rozpoczęła się 19 grudnia 1989 roku, a przed SEALs postawiono zadanie schwytania bądź przynajmniej uniemożliwienia ucieczki Manuela Noriegi z kraju. Do Panamy skierowano plutony z SEAL Team 2 i SEAL Team 4. Team 2 wszedł do akcji w pierwszej kolejności.
Komandosi dostali zadanie zatopienia należącego do Noriegi jachtu Presidente Forms, który nie dość, że mógł stanowić środek ucieczki dla poszukiwanego, to jeszcze dysponował bronią przeciwlotniczą, która stanowiła zagrożenie dla pozostałych oddziałów amerykańskich. Do wykonania zadania wytypowano czterech operatorów, którzy podzieleni na pary, pod osłoną ciemności, przy wykorzystaniu aparatów tlenowych o zamkniętym obiegu, pod wodą dostali się do portu i założyli pod dnem jednostki materiały wybuchowe z zapalnikiem czasowym ustawionym na czterdzieści pięć minut. Następnie wycofali się na zaplanowane pozycje, a po upływie odpowiedniego czasu jacht wyleciał w powietrze. Misja zakończyła się pełnym sukcesem.
Jak SEAL Team 2 miał uniemożliwić Noriedze ucieczkę drogą morską, tak SEAL Team 4 miał powstrzymać ewentualną próbę ucieczki samolotem. Misja polegała na zablokowaniu lotniska Paitilla i unieruchomieniu prywatnego odrzutowca generała. Jednak dowództwo, ze względu na rygorystyczne zasady prowadzenia ognia, nie pozwoliło po prostu na wysadzenie samolotu z dużej odległości (na przykład przy pomocy granatnika) – konieczne było opanowanie lotniska, wejście do hangaru i bezpośrednie unieruchomienie maszyny, dlatego niemożliwe było wysłanie do boju jedynie niewielkiego oddziału. Tym razem trzeba było działać z rozmachem, wbrew zwyczajom SEALs. Ponieważ zajęcie obiektu tak dużego jak lotnisko nie było zadaniem typowym dla małej zazwyczaj grupy komandosów, konieczne było wyasygnowanie aż trzech plutonów Fok – razem około 60 żołnierzy.
Operacja rozpoczęła się od rozpoznania plaż, a gdy stwierdzono, że nie jest ona broniona dano sygnał pozostałej części oddziału, że można lądować. Razem desant przybył na szesnastu pontonach. Ponieważ komandosi mieli informacje, że Noriega może być już w drodze na lotnisko nie było czasu na przeprowadzenie dokładnego rekonesansu. Trzeba było działać szybko. W czasie podchodzenia do hangaru, na otwartej przestrzeni lotniska komandosi zostali zauważeni przez obrońców i wywiązała się walka. Już na początku kilku operatorów zostało rannych, ale SEALs nie załamali się i odpowiedzieli wszystkim czym dysponowali, w tym sekcją moździerzy. Po chwili na wezwanie komandosów pojawił się AC-130, który wsparł ich ogniem swych działek przechylając szalę zwycięstwa na stronę Amerykanów. Później dodatkowo pojawili się jeszcze Rangersi. Co prawda misja została wykonana, ale czterech SEALsów zginęło a ośmiu zostało rannych.
Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej:
20 sierpnia 1988 roku zakończyła się wojna iracko-irańska. Pomimo że nie było zwycięzcy, był pokonany – Irak, który rozpoczął zmagania, ale nie udało mu się osiągnąć zakładanych celów, a więc poniósł porażkę. Dodatkowo ośmioletni konflikt doprowadził iracką gospodarkę do zapaści. Po zakończeniu wojny Irak pozostał z sięgającymi kilkudziesięciu miliardów dolarów długami wobec państw arabskich, które obawiając się rozprzestrzenienia irańskiej rewolucji islamskiej, w wojnie tej stanęły po stronie Saddama Husajna, udzielając mu pożyczek na prowadzenie dalszej wojny. Największymi wierzycielami były Kuwejt i Arabia Saudyjska, które łącznie pożyczyły 30 miliardów dolarów.
Poszukując wyjścia z kryzysu gospodarczego, ciągle dysponujący jedną z największych armii konwencjonalnych na świecie Irak użył argumentu militarnego, aby zaszantażować Kuwejt. Domagał się umorzenia długów z czasów wojny i udzielenia dodatkowej pomocy w kwocie 10 miliardów dolarów. Władze Kuwejtu odmówiły spełniania tych żądań, co stało się przyczynkiem do inwazji. Niemal równe dwa lata po podpisaniu zawieszenia broni z Iranem, 2 sierpnia 1990 roku, Irak zaatakował Kuwejt. Walka trwała niecałe dwa dni, w czasie których najeźdźca stracił jedynie niewielkie ilości sprzętu i ludzi. Pozostałości armii kuwejckiej wycofały się do Arabii Saudyjskiej.
Jeszcze tego samego dnia na wniosek USA zwołano posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym przyjęto rezolucję numer 660 wzywającą Irak do natychmiastowego wycofania się z Kuwejtu. Odpowiedzią ze strony Husajna było ogłoszenie wcielenia Kuwejtu jako 19. prowincji do Iraku. Dwa dni później prezydent USA podjął decyzję o militarnym zaangażowaniu się w ten konflikt.
SEALs byli zaangażowani w wojnę w Zatoce od pierwszych chwil. W rejon działań skierowano SEAL Team 1, 3 i 5 oraz SDV Team 1. To oni opracowali plan ewentualnego odbicia zakładników z amerykańskiej ambasady w Kuwejcie, jednak taka konieczność nie zaszła. Już w czasie walk do ich zadań należało także operowanie na tyłach przeciwnika i podświetlanie celów dla bomb kierowanych laserowo oraz przeprowadzanie misji Combat SAR (C-SAR), czyli poszukiwanie i ratowanie pilotów zestrzelonych nad terytorium przeciwnika lub nad morzem. Mimo że głównym zadaniem sił specjalnych w czasie tej wojny było polowanie na wyrzutnie rakiet taktycznych Scud, SEALs nie byli w to zaangażowani. Zadanie to przypadło w udziale Delta Force i brytyjskiemu SAS. Za to komandosi marynarki mieli inne rzeczy do roboty. Między innymi powierzono im misję zniszczenia pocisku Tomahawk, który spadł w pobliżu irackich linii, nie eksplodując. Obawiając się przechwycenia przez wroga technologii, wysłano Foki, a ci pocisk zniszczyli.
SEALs wsławili się za to pewną niekonwencjonalną misją, której wzorców szukać można w II wojnie światowej – w operacji „Fortitude”, której celem było zmylenie Niemców co do rzeczywistych planów inwazji w Normandii w 1944 roku. Foki zrobiły mniej więcej to samo, tyle że na mniejszą skalę. Komandosi dostali się na plażę Kuwejtu i przy pomocy ładunków wybuchowych z zapalnikiem czasowym zrobili tam taki hałas, iż Irakijczycy pomyśleli, że to Marines szykują się do morskiego desantu na Kuwejt. Dla wzmocnienia efektu zostawili w wodzie także pławy świetlne, co sugerować miało oznaczenie miejsc lądowania dla sił inwazyjnych. Odwróciło to uwagę irackiej armii od kierunku zachodniego, skąd dowodzone przez generała Schwarzkopfa oddziały wyprowadziły przez pustynię pancerne uderzenie na irackie tyły, co zakończyło wojnę w kilkadziesiąt godzin.
Częścią wojny w Zatoce była także morska blokada Iraku. Aby była możliwa do wyegzekwowania, wielokrotnie trzeba było dokonywać inspekcji statków płynących z i do Iraku. Grupy abordażowe najczęściej stanowili funkcjonariusze amerykańskiej Straży Wybrzeża i Marines, jednak ich działania zabezpieczali komandosi Navy SEALs. Abordaż przeważnie odbywał się z pokładu śmigłowca. Jedna maszyna transportowała grupę kontrolerów, a druga stanowiła jej ubezpieczenie. Na jej pokładzie znajdowali się komandosi-snajperzy, którzy obserwowali pokład kontrolowanej jednostki i mieli udaremnić ewentualne próby użycia broni przez załogę. W jednym przypadku Foki wykorzystano do rozpędzenia tłumu na pokładzie frachtowca, którego załoga tworząc ludzki łańcuch, chciała uniemożliwić inspekcję i odebrać broń kontrolerom. Wezwany na pomoc oddział SEAL użył granatów hukowych oraz gazu łzawiącego i gumowych kul do zaprowadzenia porządku. W czasie inspekcji trzeba było być przygotowanym na wszystko. W swojej książce Howard Wasdin opisuje, że pewnego razu, gdy SEALs osobiście przeprowadzali inspekcję, jeden z członków załogi frachtowca zaatakował go… gaśnicą. Został obezwładniony, a dalsza inspekcja przebiegła bez problemów i po opanowaniu statek przekazano inspektorom.
Duże zagrożenie dla aliantów stanowiły miny morskie. Z powodu początkowej słabości okrętowych sił przeciwminowych do ich wykrywania i zwalczania skierowano SDV Team 1, który był wyposażony w podwodne pojazdy Mk 9 z dopplerowskim systemem nawigacyjnym i stacją sonarową zdolną do wykrywania min. W rejon działań dostarczały je kutry. Ponadto komandosi marynarki przeprowadzali rozpoznanie taktyczne wzdłuż brzegów Iraku, Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej. Miało to na celu zebranie informacji przydatnych dla ewentualnego desantu morskiego i niszczenie lekkich jednostek irackich, które próbowały przeprowadzać desanty na terytorium Arabii Saudyjskiej. Ostatecznie z desantu, jako opcji zbyt ryzykownej, zrezygnowano. Wreszcie SEALs prowadzili antydywersyjną ochronę saudyjskich portów i instalacji naftowych oraz szkolili komandosów z tego kraju. Później ochrona portów rozszerzyła się także na inne kraje regionu, w tym Bahrajn.
Obserwacja nie ograniczała się do działań morskich. W bitwie pod Ras Al Khafji, gdy irackie oddziały weszły na terytorium Arabii Saudyjskiej, wysadzono na ląd czteroosobową sekcję, która z sieci prowizorycznych kryjówek obserwowała ruchy przeciwnika. Obserwacje za pomocą komunikacji satelitarnej przekazywała do dowództwa, a następnie nakierowywała śmigłowce AH-1 Cobra i samoloty A-10A, które szybko rozprawiły się z przeciwnikiem.
W porównaniu z wcześniejszymi zadanie z 24 stycznia polegające na rozbrojeniu i konwojowaniu pięćdziesięciu jeden irackich jeńców z wyzwolonej kuwejckiej wyspy Kwara można uznać za banalne.
Somalia „Restore Hope”
Od lat osiemdziesiątych Somalia pogrążona była w chaosie, który przerodził się w wojnę domową między wieloma klanami. Dodatkowo w 1992 roku susza zniszczyła plony, co doprowadziło do śmierci ponad trzystu tysięcy ludzi. To zdecydowało o skierowaniu do tego państwa pomocy ONZ. W grudniu na brzeg zeszły pierwsze oddziały Marines, którym towarzyszyli również operatorzy Navy SEALs. Wraz z oddziałami z innych państw mieli zapewnić bezpieczeństwo pracownikom organizacji humanitarnych dostarczających żywność i inną niezbędną pomoc. Niestety z wielu przyczyn operacja okazała się nieudana i ataki na siły ONZ nie ustawały. Na wiosnę 1993 roku dowodzona przez Mohameda Aidida milicja zaatakowała pakistańskich żołnierzy, zabijając 25 i raniąc 54 z nich. Po tym zdarzeniu ONZ wydała nakaz schwytania winnych zamachu i postawienia ich przed sądem. Do realizacji tego zadania wyznaczono amerykański oddział Delta Force, wspierany Rangersami, 160. Pułkiem Lotnictwa Operacji Specjalnych i czterema operatorami z DEVGRU.
Fokom przypadło w udziale założenie i prowadzenie w Mogadiszu punku obserwacyjnego, będącego jednocześnie punktem kontaktowym dla osobowych źródeł informacji, które – jak CIA miała nadzieję – dowiedzą się o aktualnym miejscu pobytu Aidida. W tym samym miejscu CIA zorganizowała również punkt nasłuchu, w którym mogła podsłuchiwać rozmowy prowadzone przy pomocy telefonów komórkowych czy radia. Jednocześnie zajmując pozycje na dachu, snajperzy SEALs przeczesywali teren i na podstawie zebranych informacji typowali ewentualne cele do uderzenia dla Delty – gdzie mógł przebywać Aidid czy jego adiutanci. Ponadto stanowili jeszcze jeden z elementów łańcucha obronnego sił ONZ i w razie zagrożenia wojsk międzynarodowych czy swoich informatorów mogli przy pomocy karabinów snajperskich natychmiast eliminować wrogów, z czego wielokrotnie korzystali. Dotyczyło to na przykład mężczyzny, który przy pomocy osła (pod przykrywką transportu cegieł) dostarczał rebeliantom pociski moździerzowe, które następnie służyły do ostrzeliwania bazy ONZ. Ten przypadek był tym bardziej szczególny, że ofiarą stał się osioł, którego w somalijskich warunkach znacznie trudniej zastąpić niż poganiacza. Nieraz rozpoznanie wymagało też osobistego rekonesansu na ulicach miasta. W takim wypadku komandosi, którzy uprzednio zapuścili zarost, przebierali się w cywilne ubrania i lekko uzbrojeni ruszali na ulice cywilnymi samochodami. Z powodu niechęci miejscowej ludności, błędów w dowodzeniu, nieścisłych informacji od kontaktów osobowych i – co chyba najgorsze – współpracy włoskich żołnierzy z milicją Aidida ataki na siły stabilizacyjne nie ustawały, a on sam pozostawał nieuchwytny.
Z powodu niskiej skuteczności dotychczasowych metod SEALs coraz częściej poza zbieraniem informacji uczestniczyli w akacjach bezpośrednich. Patrolowali miasto w pojazdach HMMWV i na pokładach śmigłowców. Ich dotychczasowa kryjówka została zdemaskowana, dlatego na nowy punkt snajperski obrali wieżę obserwacyjną w pakistańskiej bazie wojskowej. To z niej – w czasie ubezpieczania przez snajperów próby zatrzymania ważnego adiutanta Aidida – Howard Wasdin oddał do wroga celny, śmiertelny strzał z odległości 774 metrów. Niestety mimo zaangażowania najlepszych oddziałów na placu boju powstało zamieszanie i celowi, jakim był Osman Atta, udało się zbiec. Jednak od tej pory Foki właściwie cały czas spędzały na misjach wsparcia w ramach Sił Szybkiego Reagowania, gdzie zawsze występowali w rolach snajperów. Nie było w tym nic dziwnego, bo większość przeszła w czasie szkolenia snajperski kurs Marines, który uważany jest za najcięższy i najlepszy na świecie. Attę udało się w końcu złapać, lecz była to zasługa Delta Force, a rola SEALs ograniczyła się do jego identyfikacji i potwierdzenia tożsamości już w bazie ONZ – w końcu to oni tyle razy obserwowali go przez snajperskie lunety.
Wreszcie nadszedł kluczowy dzień, ten, w którym miano złapać Aidida, a który skończył się walką na ulicach Mogadiszu i porażką wojsk ONZ. Wydarzenia tego dnia przedstawiono między innymi w filmie „Helikopter w ogniu”. Mimo małej liczebności – zaledwie czterech żołnierzy na 160 biorących początkowo udział w misji – SEALs odegrali w tych wydarzeniach niebagatelną rolę. Według planu stanowili siły wsparcia dla komandosów Delty, którzy mieli desantować się ze śmigłowca i pojmać dowódcę milicji. Foki na miejsce dostały się lądem. Już w czasie jazdy przez miasto jednego z komandosów postrzelono, ale kula trafiła w głownię noża bojowego i jej nie przebiła, więc na nodze pojawił się tylko wielki siniak.
Akcja od samego początku szła źle i być może była to zasadzka, ponieważ w pobliżu celu znajdowało się wyjątkowo dużo rebeliantów zajmujących świetnie przygotowane pozycje. W krótkim czasie otoczyli oddziały amerykańskie, które mimo to nie przerwały akcji. Wywiązała się strzelanina, a Foki realizując swoje zadania, ze snajperską precyzją zdejmowały kolejnych przeciwników. Mimo nieobecności Aidida Delta aresztowała wielu przywódców jego ugrupowania i wyprowadzała ich już z budynku do pojazdów konwoju, gdy wystrzelony z RPG-7 granat trafił w śmigłowiec MH-60, który awaryjnie lądował kilka ulic dalej. Od tego momentu misja ze szturmowej przerodziła się w ratunkową.
Do rozbitego śmigłowca ruszyła złożona z Rangersów i Delty ekipa C-SAR. Mimo że w chaosie pobłądziła i straciła dwa samochody, dotarła do śmigłowca i powstrzymała szykujących się do ataku Somalijczyków. Załoga MH-60 dostała się na pokład śmigłowca AH-6 i została ewakuowana. Jednak w ten sam sposób – granatnikiem RGP-7 – trafiono dwa kolejne Black Hawki. Mimo uszkodzeń jednemu udało się odlecieć do bazy, drugi natomiast rozbił się nieco na południe od miejsca lądowania pierwszego MH-60. Z bazy ONZ wyruszył kolejny konwój z misją ratowniczą, jednak tym razem rebelianci na miejscu wypadku znaleźli się szybciej i zabili całą załogę śmigłowca poza pilotem i dwoma żołnierzami Delty, którym udało się dostać w pobliże miejsca wypadku. Na skutek walk ulicznych śpieszący z odsieczą konwój utknął w labiryncie ulic i otoczeni komandosi Delty, SEALs i Rangersi musieli radzić sobie sami. W takiej sytuacji wszyscy walczyli jako elitarna, ale jednak piechota, bo dla wykonywania innych zadań nie było odpowiednich planów ani uzbrojenia. Dysproporcja sił była tak duża, że mimo zabijania wrogów dziesiątkami, otoczonym kończyła się amunicja, a przy tak zmasowanym, chociaż słabo wyszkolonym przeciwniku Amerykanie zaczęli ponosić kolejne starty. Wasdin został ciężko ranny a do obrony został mu tylko osobisty pistolet. Dzięki swojej waleczności żołnierze przetrwali i doczekali przybycia pakistańskich i malezyjskich oddziałów wyposażonych w pojazdy pancerne, które odepchnęły Somalijczyków. Jednak organizacja i koordynacja misji ratunkowej dla otoczonych zajęła kilka cennych godzin. Łącznie w czasie bitwy na ulicach Mogadiszu straty wojsk ONZ wyniosły 18 zabitych i 34 rannych Amerykanów, 2 zabitych i 7 rannych Malezyjczyków oraz 2 rannych Pakistańczyków. Po stronie przeciwnika straty ocenia się na ponad tysiąc osób.
Po tych wydarzeniach zarówno sekcja SEALs, jak i pododdział Delta Force poddano rotacji, ale wkrótce misja w Somalii pod naciskiem amerykańskiej opinii publicznej zakończyła się.
Afganistan:
11 września 2001 roku grupa terrorystów Al-Kaidy, którzy w podstawowym stopniu opanowali sztukę pilotażu, porwała cztery samoloty pasażerskie. Pilotowane przez terrorystów-samobójców samoloty – dwa Boeingi 757 i dwa Boeingi 767 – miały uderzyć w budynki WTC w Nowym Jorku, budynek Departamentu Obrony i Biały Dom w Waszyngtonie. Zamachowcom udało się zrealizować dwa pierwsze cele. Ostatni zamach udaremnili pasażerowie samolotu, którzy podjęli walkę z terrorystami, doprowadzili do utraty kontroli nad samolotem i rozbicia się go poza terenami miejskimi. Ostatecznie zaatakowano dwa pierwsze cele, w które uderzyły trzy samoloty, doprowadzając do zawalenia się wież WTC i uszkodzenia Pentagonu. Śmierć poniosło prawie trzy tysiące osób.
Nazajutrz prezydent George Walker Bush stwierdził, że nie był to tylko akt terrorystyczny, ale i wypowiedzenie wojny. Już po kilku dniach Kongres wyasygnował ponad 40 miliardów dolarów na odbudowę zniszczeń i walkę z terroryzmem. Bush junior oświadczył, że głównym podejrzanym o zorganizowanie zamachu z 11 września jest Usama ibn Ladin, i że „chce go żywego lub martwego”. W przemówieniu wezwał afgańskie władze, by wydały przywódców terrorystów i zamknęły działające tam bazy szkoleniowe dla zamachowców, zapewniając dostęp zagranicznym obserwatorom, by mogli stwierdzić spełnienie żądań. Podkreślił także, że nie podlega to dyskusji, a rząd talibów musi działać natychmiast, bo inaczej podzieli los terrorystów. Żądanie wystosowane przez Biały Dom pod adresem Kabulu nie zostało spełnione. W związku z tym 7 października 2001 roku prezydent wydał rozkaz rozpoczęcia ataku z morza i z powietrza na bazy Al-Kaidy. Wojna w Afganistanie nie była klasyczną wojną, w której używano ciężkich jednostek zmechanizowanych i pancernych wspieranych oddziałami piechoty. Była to wojna, w której główną rolę odegrały stosunkowo nieliczne, ale doskonale wyposażone, wyszkolone i wysoce mobilne jednostki specjalne – w tym Navy SEALs – które przeprowadzały operacje wspólnie z opozycyjnymi wobec Talibów mudżahedinami należącymi do Sojuszu Północnego. Te niewielkie siły lądowe były wspierane przez lotnictwo operujące z lotnisk w państwach sąsiadujących z Afganistanem i stacjonujące na amerykańskich lotniskowcach. Operacja otrzymała kryptonim „Nieustająca Wolność” (Enduring Freedom).
Na początku operacji bazą dla SEALs był lotniskowiec USS Kitty Hawk, na którym stacjonowało tylko osiem samolotów F-14 i F/A-18, za to ponad trzydzieści różnych należących do sił specjalnych śmigłowców. Łącznie na okręcie znajdowało się ponad tysiąc komandosów, dla których wygospodarowano miejsce kosztem komponentu lotniczego.
Stosunkowo niewiele wiadomo na temat konkretnych misji wykonywanych przez SEALs podczas wojny w Afganistanie. Jak wspomniano, zostali przydzieleni do walczących z talibami oddziałów Sojuszu Północnego, gdzie prowadzili szkolenia, ale przede wszystkim zapewniali łączność z siłami powietrznymi, dzięki czemu Sojusz w każdym momencie mógł otrzymać wsparcie, nawet w postaci B-52. Ponadto wskazywali cele dla bomb laserowych i realizowali zadania z zakresu C-SAR. Obalenie rządu talibów przebiegło sprawnie, jednak wojna nie zakończyła się, ale przerodziła w konflikt asymetryczny, a terroryści ukryli się w górach. Do zwalczania rebeliantów, zwłaszcza ich przywódców, ponownie skierowano jednostki specjalne. Większość akcji nadal pozostaje tajna, ale o dwóch stało się głośno.
W czasie operacji „Anaconda” jednym z zadań dla wydzielonego z DEVGRU pododdziału było zajęcie szczytu Takur Ghar o wysokości 3191 metrów nad poziomem morza. Celem było założenie tam punktu obserwacyjnego. Na szczyt komandosi mieli dostać się śmigłowcem MH-47 Chinook. Gdy dotarli w strefę zrzutu, okazało się, że górę na bazę upatrzyli sobie także talibowie i już zajęli pozycje obronne. Ostrzelali amerykański śmigłowiec, poważnie go uszkadzając. W czasie gwałtownych manewrów obronnych jeden z komandosów poślizgnął się i przez otwarte drzwi wypadł. W pojedynkę bronił się przed napastnikami aż do wyczerpania amunicji. Jednocześnie włączył lokalizator, dzięki któremu zorganizowana błyskawicznie ekipa ratownicza mogła go odszukać. Odsiecz składała się z tych samych SEALsów, którzy zmienili tylko śmigłowiec na sprawny i polecieli po kolegę. I tym razem helikopter ostrzelano, ale przed wycofaniem zdołał wsadzić desant. Komandosi zorganizowali obronę okrężną, ale nadal byli otoczeni przez przeważające siły, konieczna więc była większa operacja ratunkowa.
Jej główny człon stanowili Rangersi wspierani przez australijski SAS. Pierwsza próba dostarczenia ich na szczyt zakończyła się częściowym sukcesem, ale dwóch zginęło. Następny desant, wysadzony 600 metrów poniżej szczytu, zdobył go po wspinaczce. Te mocne siły piechoty wsparte przez AC-130 ostatecznie odrzuciły talibów. Amerykańskie straty wyniosły ośmiu żołnierzy, w tym dwóch SEALsów. Przeciwnik stracił około dwstu ludzi.
Podobna w założeniach, tyle że na o wiele mniejszą skalę, była operacja „Red Wing”. Czwórka komandosów z SEAL Team 10, a właściwie z SDV Team 1 i SDV Team 2, ale przydzielonych do oddziału dziesiątego, miała wytropić i zabić jednego z talibańskich przywódców – Ahmeda Szacha (Sharmaka według „Przetrwałem Afganistan”). Sekcja prowadziła obserwację wioski, gdzie miał znajdować się cel, jednak wcześniej przypadkowo trafili na afgańskich pasterzy. Stojąc przed dylematem zabicia cywilów lub narażenia się na dekonspirację wybrali drugie rozwiązanie. Jak można się było spodziewać, wkrótce stali się obiektem ataku dysponujących ośmio-, dziesięciokrotną przewagą bojowników.
Przeciwnik dysponował nie tyko karabinami, ale też granatnikami RPG-7, a nawet moździerzem. Komandosi zostali zmuszeni do wycofania się na zbocze góry, po którym próbowali uciekać w dół. Jednocześnie łącznościowiec za pomocą nadajnika satelitarnego usiłował wezwać posiłki. Niestety połączenie stale się zrywało, ale udało mu się przekazać, że potrzebują pomocy. W czasie boju trzech SEALs zginęło, a czwarty – Marcus Luttrell – z ciężkimi ranami zdołał wymknąć się pościgowi.
Z bazy wyruszyła misja ratunkowa złożona z pozostałych na miejscu członków SEAL Team 10, z dowódcą całego Teamu na czele. Gdy zbliżali się do góry, na której toczyła się bitwa, jeden ze śmigłowców MH-47 został ostrzelany z broni małokalibrowej i granatników RPG-7. Śmigłowiec rozbił się, zabijając przebywających na pokładzie ośmiu komandosów SEALs i ośmiu żołnierzy z 160. SOAR. Talibowie się wycofali. Po trudnych poszukiwaniach znaleziono ciała trzech poległych komandosów, a Luttrell został uznany z zaginionego w akcji. Jak się okazało, został znaleziony przez przyjaznego Amerykanom afgańskiego lekarza, który zabrał go do swojej wioski i udzielił schronienia przed talibami. Kilkukrotnie zmieniał miejsce ukrycia żołnierza i opiekował się nim. Jednocześnie wysłał innego mieszkańca swojej wioski do odległej amerykańskiej bazy z informacją, gdzie jest zaginiony SEAL. Po długim czasie na ratunek przyleciał oddział Rangersów, a po powrocie Luttrella odznaczono Krzyżem Marynarki i Purpurowym Sercem. Michael Murphy – łącznościowiec – został pośmiertnie odznaczony medalem honoru, a jego imieniem nazwano jeden z niszczycieli typu Arleigh Burke (DDG 112).
6 sierpnia 2011 roku oddział Rangersów wdał się w wymianę ognia z talibami w czasie próby pochwycenia jednego z ich przywódców. Jako wsparcie wysłano śmigłowiec MH-47 z piętnastoma członkami DEVGRU i dwoma SEALS z innego zespołu. Śmigłowiec został trafiony pociskiem z granatnika RPG-7 i spadł. Wszyscy SEALs, a także ośmiu innych Amerykanów i ośmiu Afgańczyków, zginęło. Była to największa jednorazowa strata w historii amerykańskich sił specjalnych.
Irak:
20 marca 2003 roku rozpoczęła się amerykańska inwazja na Irak. Uzasadnieniem tej wojny było podejrzenie, że Saddam Husajn posiada broń masowego rażenia i nie chce poddać się kontroli ONZ. Ponadto Irak zaliczono do kręgu państw, które wspierają islamski terroryzm. Jak się później okazało, te zarzuty nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości.
Mówiąc ogólnie, zadanie SEALs w czasie operacji „Iraqi Freedom” polegało na zabezpieczeniu przed wysadzeniem w powietrze irackich instalacji naftowych położonych w pobliżu Zatoki Perskiej i zapobiegnięcie wysadzeniu tam na Eufracie.
Pierwszym zadaniem było rozpoznanie półwyspu al-Faw i znajdujących się na nim instalacji naftowych, ze szczególnym uwzględnieniem sił obronnych. W tym zadaniu Amerykanów wspierała brytyjska jednostka SBS. Komandosi zostali przetransportowani na miejsce śmigłowcami MH-53, jednak na miejscu okazało się, że miejsce wybrane do lądowania pokryte jest drutem kolczastym, więc żołnierze musieli desantować się z powietrza. Szybko dostali się pod ostrzał obrońców, który jednak nie był zbyt intensywny i stację pomp opanowano. Po zajęciu pozycji obronnych na placu boju pojawił się iracki wóz opancerzony, ale szybko zniszczył go samolot A-10 naprowadzony przez komandosów. W innym miejscu półwyspu, gdzie znajdowała się wymagająca zabezpieczenia rafineria, SEALs wspierani byli przez Marines. Plan zakładał desant ze śmigłowca i wykorzystanie pojazdów typu buggy, dla których jednak grunt okazał się zbyt grząski i były bezużyteczne. Pozbawieni transportu żołnierze zostali otoczeni przez około trzystu Irakijczyków wspieranych przez kilka pojazdów opancerzonych. Wspomagani przez lotnictwo SEALs walczyli całą noc i zdobyli rafinerię. W walce zginęło kilkuset Irakijczyków, a ponad setka dostała się do niewoli.
Drugim celem były terminale naftowe MABOT i KAAOT. Pierwszy stał się celem dla SEALs, podczas gdy drugi zdobywał polski GROM. Amerykanie podpłynęli do terminalu na łodziach Mk V. Plan zakładał niebranie jeńców z obawy, że zajmie to zbyt dużo czasu, w którym pozostała część załogi będzie mogła wysadzić instalację. Na szczęście w czasie szturmu okazało się, że Irakijczycy nie przedstawiają woli walki i szybko się poddają. Późniejsza inspekcja pokazała, że nie poczyniono żadnych przygotowań do zniszczenia terminali.
Z powodu groźby zniszczenia zapór na Eufracie, co nie tylko znacznie utrudniłoby posuwanie się wojsk w głąb Iraku, ale też miałoby tragiczne skutki dla ludności cywilnej, zdobycie zapór od początku było jednym z głównych celów dla sił specjalnych. Celem dla SEALs stała się oddalona o 92 kilometry od Bagdadu tama Mukarayin, a przy jej zdobywaniu z Amerykanami ponownie współdziałał GROM. Komandosi metodą „szybkiej liny” opuścili się ze śmigłowców MH-53, opanowali zaporę i utrzymali ją przez pięć dni, do przybycia posiłków. Musieli przy tym odeprzeć kilka kontrataków sił irackich i irańskich grup przestępczych, na których szlaku leżała zapora. Jedyną startą w tej operacji był operator GROM-u, który w czasie desantu złamał kostkę.
Inne operacje:
Jak wspomniano, SEALs wykonują zadania nie tylko czysto wojskowe, ale i nieraz bliższe policyjnym, szczególnie jeśli chodzi o zwalczanie karteli narkotykowych. Niestety w Ameryce Południowej są one tak potężne, że siły policyjne nie wystarczają, dlatego w niektórych państwach do walki z nimi wykorzystuje się oddziały wojskowe. Wiele z nich było i nadal jest szkolonych przez pochodzących z SEALs instruktorów, którzy czasem również chodzą na akcje. Specjalizuje się w tym ukierunkowany głownie na ten rejon świata SEAL Team 4, który szkolił jednostki w Kolumbii, Hondurasie czy Nikaragui, ale też SEAL Team 8, który obecny był w Panamie.
8 kwietnia 2009 roku somalijscy piraci opanowali należący do duńskiego armatora, ale pływający pod amerykańską banderą kontenerowiec Mærsk Alabama. Waleczna załoga zdołała odbić jednostkę, lecz czterech piratów zbiegło w szalupie ratunkowej, uprowadzając kapitana statku. Wkrótce szalupa stanęła z braku paliwa i została otoczona przez trzy okręty z misji antypirackiej. Wkrótce w pobliżu niszczyciela USS Bainbridge na spadochronach wodowało kilku operatorów SEALs, w tym snajperzy. Zostali podjęci na pokład niszczyciela. Po bezskutecznych negocjacjach, w czasie gdy jeden z porywaczy znajdował się na pokładzie amerykańskiego okrętu w celu pobrania żywności i leków, snajperzy otworzyli ogień, w jednej chwili zabijając wszystkich trzech pozostających na tratwie porywaczy. Ostatni, niejaki Abduwali Abdukhadir Muse, został zatrzymany i stanął przed amerykańskim sądem, który skazał go na ponad 33 lata więzienia.
Pod koniec stycznia 2012 roku w centralnej Somalii odbyła się akcja uwolnienia dwójki zakładników – Amerykanina i Dunki, pracowników organizacji humanitarnych – którzy zostali porwani trzy miesiące wcześniej. Oddział ratowniczy składał się z dwunastu żołnierzy DEVGRU, których zrzucono na spadochronach około dwóch mil od miejsca przetrzymywania zakładników. Po nocnym marszu przystąpili do ataku, zabijając przynajmniej ośmiu porywaczy, a następnie wraz z oswobodzonymi zakładnikami ewakuowali się śmigłowcami do Dżibuti. Komandosi byli przygotowani na ewentualne wzięcie jeńców, ale tego nie uczynili. W czasie akcji żaden komandos nie został ranny.
Wreszcie na koniec została najgłośniejsza w ostatnim czasie operacja przeprowadzona przez DEVGRU. Chodzi oczywiście o misję pojmania lub zabicia Usamy ibn Ladina, który ukrywał się na terytorium Pakistanu. Mimo że o tej misji można przeczytać już w różnych opracowaniach, dostępne są już nawet książki na jej temat, tak naprawdę wszystko opiera się na domysłach, a oficjalne informacje pozostaną tajne jeszcze przez wiele lat. Ani Pentagon, ani Biały Dom nie potwierdziły nawet, że misję tę naprawdę przeprowadziła DEVGRU.
Za wykrycie kryjówki najważniejszego terrorysty świata odpowiedzialna była CIA, która dotarła doń, śledząc jego kuriera. Usama ibn Ladin ukrywał się w chronionej wysokim murem posiadłości w mieście Abbotabad. Ze względu na konieczność zachowania konspiracji, o misji nie został powiadomiony nawet rząd Pakistanu, na terenie którego odbywała się akcja. Z obawy przed wykryciem, a tym bardziej podjęciem akcji zbrojnej przeciw amerykańskim oddziałom, siły zbrojne Pakistanu były cały czas obserwowane, a w powietrzu czekały amerykańskie myśliwce gotowe do ataku, gdyby Pakistańczycy chcieli zestrzelić śmigłowce transportujące komandosów. Transport jak zwykle zapewniał 160. SOAR. Na wszelki wypadek, gdyby do wyciągnięcia SEALsów z opresji potrzebne były większe siły, jako odwód czekał oddział Rangersów.
Operacja otrzymała kryptonim „Trójząb”, a nie jak to często można spotkać w mediach (i nawet w wydanej w wydawnictwie Znak książce) – „Geronimo”. Geronimo było fonetycznym oznaczeniem punktu G planu oznaczającym, że cel został schwytany lub zabity. Dlatego w relacji dowódcy misji znalazło się sformułowanie „Geronimo – zabity w akcji”.
W szturmie brały udział cztery śmigłowce. W dwóch znajdowało się po parze snajperów. Pozostałe dwa przenosiły po dziesięciu operatorów. Nie wiadomo, jakiego typu były to śmigłowce, ale pokazane na zdjęciach szczątki maszyny, która uległa awarii, mogą sugerować użycie nieujawnionego do tej pory modelu śmigłowca o obniżonej wykrywalności. Jedna z maszyn w czasie zawisu nieoczekiwanie straciła siłę nośną, opadła i zahaczyła wirnikiem o wysoki mur okalający posiadłość. Szczęśliwie nikt nie zginął, jedynie kilka osób zostało lekko rannych. Element zaskoczenia został utracony, ale szturm trwał nadal. Część żołnierzy wdarła się do budynku, podczas gdy pozostali zabezpieczali posiadłość przed atakiem z zewnątrz. Każdego, kto próbował stawiać opór – ochroniarze, żona, kurier – zastrzelono, chociaż żywy terrorysta może być przydatny w czasie przesłuchania. Sam ibn Ladin również nie zamierzał się poddać, więc został zabity. Po zrealizowaniu głównego celu komandosi przeszukali i zarekwirowali wszystkie materiały, które mogły przydać się wywiadowi. Tych, którzy się poddali, skuto kajdankami i pozostawiono na miejscu, podczas gdy SEALs z ciałem ibn Ladina ewakuowali się na pokładzie śmigłowca. Wcześniej helikopter, który uległ wypadkowi, wysadzono, by zatrzeć ślady i nie ujawnić tajnych technologii.
Oddział przetransportowano na pokład lotniskowca USS Carl Vinson, gdzie ciało terrorysty zidentyfikowano, a następnie wrzucono do morza podczas ceremonii zgodnej z tradycja muzułmańską.
Tak wygląda ta akcja według opisu Howarda Wasdina – byłego operatora DEVGRU. Należy zaznaczyć, że nie brał w niej udziału i nie miał dostępu do żadnych tajnych materiałów na jej temat, a ten opis oparty jest na jego doświadczeniach wyniesionych ze służby w tej jednostce i doniesieniach medialnych.
Zakończenie wątku:
W czasie ponad czterdziestoletniej historii komandosi Navy SEALs wykonali dziesiątki większych i mniejszych operacji. Większość nadal pozostaje tajna. Mam nadzieję, że ten artykuł choć częściowo przybliżył typy operacji, do wykonywania jakich przygotowani są komandosi amerykańskiej marynarki. Należą oni do czołówki elitarnych oddziałów specjalnych świata, a według wielu są numerem jeden. Ich doskonałe i wszechstronne wyszkolenie czyni ich jeszcze bardziej użytecznymi we współczesnym świecie, w którym rola oddziałów specjalnych rośnie kosztem sił konwencjonalnych. Nam pozostaje się cieszyć, że rodzimy GROM ma okazję trenować i współpracować w boju z SEALs. Cieszą również pojawiające się w różnych miejscach informacje, że Polska w ramach NATO ma się specjalizować właśnie w oddziałach specjalnych. Zaryzykuję optymistyczne – i mam nadzieje, że słuszne – założenie, iż dopóki istnieją oddziały takie jak SEALs, SAS czy Delta Force, żadne zagrożenie terrorystyczne lub jakiekolwiek inne nie jest tak duże, by sobie z nim nie można było poradzić. Zależy to głównie od politycznej woli tych, których co pewien czas wybieramy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz