Dużo się mówi teraz o potrzebie solidarności z zagrożonymi kryzysem energetycznym Niemcami. Solidarność to dobra postawa. Sam pamiętam bezinteresowną pomoc w postaci paczek żywnościowych wysyłanych do nas z RFN w czasie stanu wojennego. Pokolenie moich rodziców miało oczywiście inne doświadczenia…
Nie o nich jednak chcę mówić – nie o reparacjach wojennych. Uważam, że trzeba teraz głośno mówić o innej sprawie. Niemcy domagają się dziś – poprzez struktury Unii – dzielenia się energią. Przypomnijmy zatem, że Niemcy zrobiły gigantyczny interes na specjalnych warunkach, na jakich pozwoliły się uzależnić gazowo od imperium Putina. Miały od niego najtańszy gaz, w zamian za ciche partnerstwo w tym systemie uzależniania Europy od rur Nordstream 1 i 2. Dzięki temu miały kapitalne warunki do rozwoju swojego przemysłu i eksportu – stały się głównym eksporterem towarów przemysłowych do Chin. A cieszyły się jednocześnie bezpieczeństwem militarnym, jakie dają im (i innym członkom NATO) Stany Zjednoczone. Tymczasem Polska inwestowała wielkie pieniądze zarówno w swoje bezpieczeństwo militarne, jak też w budowanie alternatywnego systemu zaopatrzenia w nośniki energii (gazociąg z Norwegii, czyli Baltic Pipe – wielkie dzieło Piotra Naimskiego, zwalczane systematycznie przez SLD i PO, a ostatnio „nagrodzone” także przez PiS), w gazoport świnoujski, itp., itd. I dlatego jest dzisiaj energetycznie – względnie – bezpieczna. A teraz Niemcy, bogatsze od nas wielokrotnie, miałyby korzystać z naszych drogo opłaconych inwestycji, bo sami nie chcieli się zabezpieczyć, myśleli tylko o swoich krwawych zyskach z handlu z Putinem (krwawych, bo nikt nie wsparł tak finansowo machiny militarnej Putina, zabijającej dziś dziesiątki tysięcy Ukraińców – jak niemiecki biznes właśnie)? Nie, zgoda na takie żądanie kanclerza Scholza i posłusznych mu funków z UE byłaby nie aktem solidarności, ale aktem głupoty, zachęcającym do dalszej imperialnej bezczelności i buty. Nie, trzeba raczej domagać się teraz od rządu niemieckiego podzielenia się tymi wielobilionowymi zyskami, jakie zaczerpnęły z uprzywilejowanego handlu z Putinem. O tym też mówiłem niedawno w programie Bronisława Wildsteina „O co chodzi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz