Lutowiska wiekowa osada z przebogatą historią. Dziś miejsce skąd można wyruszyć na najpiękniejsze Bieszczadzkie szlaki. W wielu pozycjach książkowych można znaleźć informacje dotyczące dawnych dziejów wsi. Jest jeszcze jeden rozdział którego nikt nie chce zapisać. Biała karta która miała być zapomniana. To tu jak i w innych Bieszczadzkich miejscowościach katolicy mieli Boże Narodzenie, wyznawcy greckokatoliccy brali od nich – dwa tygodnie później – pięknie ustrojone choinki i zapraszali się wzajemnie na “swoje” święta. Do codzienności należały polsko-ukraińskie małżeństwa, gdzie według niepisanej tradycji córka przyjmowała wiarę matki – katoliczki, syn wybierał obrządek wschodni wyznania ojca Rusina (Ukraińca) albo na odwrót. Życie płynęło spokojnie i wolno w rytmie pór roku, pośród pięknych krajobrazów, i nic nie zapowiadało kresu tej arkadii.
Wyjątkowy, wydawać by się mogło, dość trwały eksperyment Europy wielu kultur – polskiej, żydowskiej, ormiańskiej, ukraińskiej, czeskiej – przestał istnieć. Pragnienie “wolnej Ukrainy” u niektórych sąsiadów, zaprawione zawsze niebezpieczną nacjonalistyczną retoryką, spowodowało niespotykane na taką skalę mordy. Ukraińscy nacjonaliści mordowali systematycznie i metodycznie. Posługiwali się także kalendarzem liturgicznym – najlepiej było napadać na bezbronne kobiety i dzieci uczestniczące w niedzielnym nabożeństwie. Miejscowy kościół jest często obiektem miłośników fotografii. Bryła niczym szczególnym nie wyróżnia się pośród innych takich budowli w Polsce. A jednak ma w sobie to ,,coś,, Kiedy bacznie przyjrzeć się jego murom dostrzec można ślady po pociskach. Ktoś powie nic dziwnego. Otryt wzgórze umarłych. Tysiące poległych zaścieliło górskie zbocza. Same Lutowiska były opasane dziesiątkami kilometrów okopów. Tu krwawiły carskie armie. Czy ślady kul na budynku to tylko pamiątka po I wojnie? Co takiego wydarzyło się w tym miejscu? W marcową niedzielę roku 1944 jak każe obyczaj Polacy zamieszkujący Lutowiska zgromadzili się w kościele. Kiedy rozpoczęło się nabożeństwo w zgromadzony w środku świątyni tłum Ukraińcy wrzucili granaty. 15 osób zginęło na miejscu. Krew niewinnych zabarwiła posadzkę kościoła. Rozległ się krzyk i jęki. Msza niedokończona…… Ilu zostało rannych ilu ludzi pozostało kalekami. Tego nie dowiemy się nigdy. Instytucje które mógł by pomóc kategorycznie odmawiają informacji. W kwietniu zostaje zamordowanych Polski lekarz. Wywabiony podstępem z mieszkania pod pozorem pomocy ciężko choremu. Wierny przysiędze Hipokratesa nie wie że to jego ostatnia droga. Za kilka dni ciało odnajdują mieszkańcy. W maju uprowadzona i zamordowana zostaje żona miejscowego leśniczego. Zbrodnie mnożą się w zastraszającym tempie. Tak wspomina te dni jedna z mieszkanek Jadwiga Sklepkiewicz . Kilka dni później zostali zamordowani Tadeusz Warchał i Kozłowski (pani Jadwiga nie pamięta imienia). Obaj bardzo młodzi. Byli powiązani drutem kolczastym, pokłuci bagnetami. Wszyscy Polacy z Lutowisk przyszli na pogrzeb. ,, Jak młody Warchał leżał na katafalku matka co chwila go rozbierała i pokazywała wszystkim siedem kłutych ran. Chłopcy z Lutowisk nieśli trumny kolegów, a potem pomagali spuszczać je do grobu. Był czerwiec, ale wyjątkowo zimny, paskudny. Mój brat był w czapce, która zsunęła mu się i wpadła do grobu. Wszyscy na cmentarzu za głowy się złapali. To bardzo zły znak. Dwa dni później, kiedy byłam w pracy, ktoś przez zamknięte drzwi powiedział po ukraińsku, żeby brat uciekał. Uciekł, ale przeznaczenie go dopadło….,,. Polacy postanawiają schronić na noc w murach kościoła. Zdobywają karabin maszynowy który zostaje umiejscowiony na wieży kościoła. Drzwi barykadują sprzętami gospodarstwa domowego. Są to metalowe narzędzia służące do pracy na roli. W lipcową noc następuje szturm. Obrońcy odpierają atak Ukraińców. Po kilku dniach atak zostaje ponowiony. I znów obrońcom udaje się odeprzeć napaść. Wcześniej wymordowano rodzinę Raszowskich z szóstką dzieci, trzech synów u Góralewskich, Federeszczaka, dwóch braci Samborskich z żonami i dziećmi utopili w studni. Rodziny ,Kurowskich, i Zółkowskich wpadają w szpony oprawców. Ich śmierć to droga przez mękę. Pozostali przy życiu Polacy w popłochu opuszczają Lutowiska. Do czego dążyli ludobójcy dziś stało się faktem. Pamięć została zatarta. Z uporem przez kilka miesięcy szukałem materiałów. Udało odtworzyć się fragment historii która miała być zapomniana. Próżno tego co wydarzyło się w Lutowiskach szukać tego w książkach czy nieprzebranych zasobach internetu. Kiedy będziecie w tej miejscowości obok kościoła jest kamienny obelisk. Przypomina tych którzy pozostali zamordowani przez zbrodnicze formacje OUN – UPA. Zapalcie znicz oddajcie hołd synom i córkom tej ziemi. Ich winą było to że byli Polakami. Niech pamięć o nich trwa…..Słowa wyryte na przykościelnym obelisku niech będą mottem dla kolejnych pokoleń. „Jeśli zapomnę o Nich – ty Boże na niebie zapomnij o mnie!” Adam Mickiewicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz