Jedna z moich ulubionych historii z morałem.
Murzyn zamordował najpierw matkę, a potem córkę.
Po 23 latach.
W tym samym domu. Ten sam murzyn.
Ale nie to jest najlepsze.
Najlepsze jest to, że córka (praktykująca buddystka, wierząca w jakieś newage'owe mambo dżambo o dawaniu "drugiej szansy") przebaczyła murzynowi i odwiedzała go w pierdlu. Uwierzyła w jego zapewnienia, że on dindu nuffin i że siedzi, bo system jest rasistowski.
Gdy murzyn wyszedł z więzienia, natychmiast dała mu pracę i zaprosiła do rodzinnego domu (przypominam: tego samego domu, gdzie ponad dwie dekady wcześniej zastrzelił i spalił zwłoki jej matki).
Resztę historii znacie: murzyn chwycił za nóż i zadźgał kobietę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz