W V wiku p.n.e. Herodot w swoich Dziejach stwierdził, że powszechny jest brak informacji o Europie. Wspomniał o rzece zwanej Eridamus, która rzekomo wpływa do Morza Północnego, a otaczające ją tereny pełne są bursztynu. Wspominał także o Wyspach Cynowych (Wyspy Brytyjskie), ale nie był w stanie jednoznacznie potwierdzić ich istnienia, choć już wtedy Kartagińczycy zapuszczali się na tereny Anglii po cynę i złoto.
Jedna z największych kolonii greckich Massilia (dzisiejsza Marsylia) szukała nowych dróg lądowych na północ. Wymusiła je konkurencja pomiędzy Grekami a Kartaginą o dominację w handlu bursztynem. Na czele wyprawy, której celem było poznanie Wysp Angielskich i bursztynodajnych terenów nad Zatoką Metunois (Helgolandzką) na Morzu Północnym, stanął Pyteasz — geograf, matematyk, astronom i podróżnik w jednej osobie.
Jego zasługi naukowe są nie byle jakie. Jako pierwszy zauważył, że przypływy i odpływy morza uzależnione są od faz księżyca. Potwierdza to Aetius z Antiochii, pisząc w I wieku n.e.: ”Pyteasz twierdzi, że przypływ morza powstaje, gdy księżyca przybywa, a odpływ, gdy ubywa”. Nie był to, wbrew pozorom, problem łatwy do rozwiązania, bo Morze Śródziemne jest morzem wewnętrznym i pływy są tam niewielkie. Pyteasz obalił także pogląd, że Gwiazda Polarna jest środkiem nieba, a wszystkie pozostałe gwiazdy kręcą się wokół niej. W oparciu o zegar słoneczny obliczył szerokość geograficzną Marsylii z dokładnością do ułamka stopnia kątowego.
Wyprawa wyruszyła w 325 r. p.n.e., a pierwszym wyczynem Pyteasza było przepłynięcie przez blokowane przez Kartagińczyków Słupy Heraklesa (Cieśninę Gibraltarską). Podążał wzdłuż wybrzeża na północ i prawdopodobnie dotarł do Francji, a następnie przez Kanał La Manche do Kornwalii. Tam obserwował wydobycie cyny i wytop metalu.
Potem pożeglował wzdłuż zachodniego wybrzeża Brytanii na północ, nie lądując w Irlandii. Jednak obserwacje wybrzeża Zielonej Wyspy były na tyle dokładne, że pozwoliły w 300 lat później, innemu greckiemu astronomowi Eratostenesowi, nanieść ją dokładnie na mapę.
Opłynąwszy całą Brytanię, obliczył długość jej wybrzeża, szacując je na 4680 mil, co było dwukrotnie więcej w stosunku do stanu faktycznego. Zaniżył natomiast, także dwukrotnie, odległość między Francją a Brytanią, szacując ją na 11 mil. Błąd ten nie dyskredytuje rzetelności obserwacji, bo metody pomiarowe i przyrządy w tamtych czasach były bardzo niedoskonałe.
Na pewno lądował Pyteasz w Brytanii, co pozwoliło mu poczynić istotne uwagi na temat sposobu życia wyspiarzy. Mieszkali w ubogich domach z drewna i trzciny. Zboże przechowywali w budynkach w obawie przed deszczem i z tego samego powodu młócili je pod dachem.
Najważniejszym jednak celem dla Pyteasza i mu współczesnych było wyjaśnienie, czy Albion (jak nazywali Brytanię) jest wyspą, czy też łączy się z lądem oraz gdzie na północy znajduje się koniec świata. Wciąż jeszcze wtedy powszechnie uważano, że nieskończony ocean oblewa jeden kontynent, poza którym nie ma już nic.
Eksploracje Pyteasza obejmowały również Wyspy Szetlandzkie, z których przez sześć dni płynął przez Morze Północne do kraju Thule, uważanego przez starożytnych za kraniec świata. Relacje z tej wyprawy nie zachowały się, ale prawdopodobnie wszystkie późniejsze wiadomości dotyczące tych rejonów pochodzą od Pyteasza. Rzymski encyklopedysta Pliniusz Starszy w I w. n.e. napisał: „Najdalszym ze wszystkich znanych krajów jest Thule. W czasie przesilenia dnia z nocą, gdy słońce przechodzi przez znak Raka, nie ma tam nocy; w zimie dzień trwa krótko, a noce są bardzo długie. Niektórzy twierdzą nawet, że tak jest przez sześć miesięcy bez przerwy.” W dwa wieki później geograf Solinus uzupełnił zapis: „Mimo północnego położenia, Thule jest urodzajne i obfituje w późno dojrzewające owoce. Od początku wiosny tubylcy żyją tam na pastwiskach wraz ze swoim bydłem”.
Gdzie leżało Thule? Trudno dzisiaj to jednoznacznie określić. Mogła to być środkowa Norwegia, tym bardziej że Półwysep Skandynawski długo jeszcze uważano za wyspę.
Pyteasz był także autorem zaginionego dzieła p.t. „O oceanie”, zawierającym obserwacje z podróży. W czasie żeglugi mógł potwierdzić swoje spostrzeżenia dotyczące pływów morskich, które u wybrzeży Brytanii są bardzo wysokie. Na jego dzieło powoływało się jeszcze bardzo długo wielu starożytnych historyków i geografów. Stąd prawdopodobnie pochodzi pierwszy opis Oceanu Lodowatego. Według autora, morze to jest leniwe, pokryte kawałkami lodu, kształtem przypominającego meduzy, i nie można przeprawić się przez nie statkiem ani piechotą.
Nie był to koniec podróży, bo Pyteasz zawrócił i popłynął do krainy, gdzie morze wyrzuca na brzeg bursztyn. Z opisu trudno wywnioskować, w jakie rejony zaniosły go wiatry. Mogła to być wyspa Bornholm, a wtedy byłby pierwszym człowiekiem starożytnego świata, który pojawił się na Bałtyku. Nie można też wykluczyć, że zawinął na wyspę Helgoland na Morzu Północnym, leżącą w pobliżu wybrzeża Niemiec.
Bursztyn, zwany bardziej poetycko „łzami morza”, był przez długie wieki jednym z najbardziej poszukiwanych towarów. Łatwy do obróbki, ciepły w dotyku, pachnący kamień, zwany przez Greków „elektronem”, używany był do wyrobu ozdób i biżuterii. Pyteasz dowiedział się, jak pozyskuje się ten kamień. Pisze o tym wspomniany już Pliniusz Starszy: „Pyteasz podaje, że Gujoni, jeden z ludów Germanii, mieszkają na mieliźnianym obszarze Oceanu, zwanym Metuonis, który ciągnie się na przestrzeni 600 stadiów. O jeden dzień drogi stamtąd znajduje się wyspa Abalus, tam fale morskie wyrzucają na wiosnę bursztyn. Jest on wymiotem skrzepłego morza, a mieszkańcy używają go zamiast drzewa na opał lub sprzedają sąsiednim Teutonom. (...) Powstaje zaś w ten sposób, że kapie z drzew świerkowych (...), zagęszcza się na skutek zimna lub z upływem czasu albo skutek oddziaływania wody morskiej, gdy wzbierająca na wiosnę fala spłukuje go z wysp; zostaje wyrzucony na brzeg i jest tak lekki, że pływa na fali...”
Jak bardzo bursztyn pożądany był w starożytnym świecie, świadczą późniejsze zapisy łacińskie. Tu musimy przenieść się w czasie do Rzymu w lata sześćdziesiąte już naszej ery, gdzie na tronie zasiadał Claudius Drusus Germanicus Caesar, znany nam jako Neron.
Rzymskie pięknisie ceniły sobie wyroby z bursztynu nade wszystko. Uważano go także za symbol zasobności. Szły więc wyprawy kupieckie na północ. Musiał być to wyjątkowo intratny interes, skoro zapuszczano się, mimo niebezpieczeństw, nad Bałtyk i na tereny Germanii, o której Tacyt, jeden z największych rzymskich historyków, pisał: „...kraj ten wykazuje nawet pewną rozmaitość, to jednak na ogół sprawia on przez swe lasy straszne, a przez swe bagna odrażające wrażenie”. Tak rodził się bursztynowy szlak.
Dzięki Pliniuszowi Starszemu wiemy, jak w dużych ilościach i do czego używano ten minerał w „Wiecznym Mieście”: „...węzły sieci i sznurów ochronnych areny cyrkowej były połączone kawałkami bursztynu, piasek do posypywania areny zawierał bursztyn, a nawet nosze zmarłych były nim ozdobione. (...) Największy okaz (...) ważył trzynaście funtów.”
Powróćmy jednak do Pyteasza. Jaką drogę powrotną wybrał do Massili, tego nie wiemy, podobnie jak nie znamy powodów zaginięcia jego sprawozdania z podróży i dzieła „O oceanie”. Przez wieki uważano go za fantastę. Dopiero wnikliwe badania wykazały, że był uczonym, którego zasług w poznaniu ówczesnego świata nie sposób przecenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz