31.07.1928 r.
Podczas Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie Halina Konopacka zdobyła w konkursie rzutu dyskiem pierwszy w historii złoty medal olimpijski dla Polski.
Znakiem rozpoznawczym Haliny był czerwony berecik – zakładała go zarówno na stadionie, jak i na stoku narciarskim. Z połączenia słów „czerwony” i „kobieta” górale stworzyli nawet przezwisko: „Czerbieta”. Wielka uroda, wdzięk osobisty, elegancja. Zawsze i wszędzie była nieprzeciętna – opowiadała w Polskim Radiu jedna z pierwszych polskich dziennikarek sportowych, Kazimiera Muszałówna. Gdy przegląda się zdjęcia Haliny Konopackiej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kochała modę. Fotografowano ją we wspaniałych sukniach w salach balowych, ale też na pokazach mody sportowej w Oficerskim Yacht Klubie. Kochali ją legioniści: Halina chętnie uczestniczyła w ich spotkaniach, przygrywając na gitarze do intonowanych przez weteranów pieśni patriotycznych. Kiedy po latach historycy z fascynacją będą się przyglądać niezwykłemu życiu Konopackiej, zgodnie przyznają, że była bliska antycznemu ideałowi – kalos kagathos (piękna i dobra)
Na igrzyska olimpijskie w Amsterdamie pojechała jako poważna kandydatka do zdobycia medalu, a dziennikarze sportowi nazwali ją asem atutowym i oczkiem w głowie polskiej ekspedycji. Trzeciego dnia igrzysk nadszedł czas na konkurs rzutu dyskiem. Odległości osiągane przez poszczególne zawodniczki w pierwszej serii były oznaczane na zielonym boisku małymi flagami w narodowych barwach. W następnych kolejkach biało-czerwona chorągiewka przesuwała się coraz dalej, zostawiając w tyle konkurencję… Zwycięstwo zostało przypieczętowane w drugiej serii finału. Wielki rozmach, szybki obrót, zamach i dysk wyrzucony niemal klasycznie pada prawie na linji 40 mtr – odtwarzał wielką chwilę Konopackiej korespondent „Przeglądu Sportowego”. Oficjalny pomiar odległości – 39,62 m – i wszystko stało się jasne: Polka odniosła zwycięstwo, przy okazji bijąc rekord świata i rekord olimpijski!
Złoty medal Haliny Konopackiej, pierwszy dla Polski, zdobyty 10 lat po odzyskaniu niepodległości, wywołał ogromne wzruszenie u polskich dziennikarzy obecnych w Amsterdamie. Na maszcie olimpijskim, owym symbolu doskonałości człowieka nowoczesnego, zatrzepotał biało-amarantowy sztandar Polski – pisał Jerzy Grabowski w „Przeglądzie Sportowym”. Jego kolega z łamów dodawał: Ta jedna chwila, gdy przedstawiciele 47-miu narodów z odkrytymi głowami oddawali cześć naszemu sztandarowi, ta jedna chwila przyćmiła wszystkie inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz