Kontynuacja z wydarzenia historycznego dotyczącego Flotylli rzecznych w latach 1920-1939.
Z końcem wojny 1920 roku następuję dynamiczny rozwój flotylli. Dowództwo dba o jak najlepsze wyposażenie, prowadzone są prace nad nowoczesnymi konstrukcjami. W Pińsku tworzy się elita marynarska, duma Kresów II RP. Dyscyplina i przyjaźń łączy marynarzy nierozerwalnymi więzami. Gotowi do walki i świetnie wyszkoleni i oddani Polsce ponad wszystko – oto ich historia.
11 października 1920 roku utworzono Oddział Wydzielony Flotylli Wiślanej na Prypeci w Pińsku. W listopadzie miał już trzynaście motorówek uzbrojonych, zakupionych w Austrii i Czechosłowacji. Do czasu zawarcia pokoju ryskiego, w marcu 1921 roku, okręty pozostawały w gotowości bojowej, patrolując wody Prypeci, walcząc z dywersją, bandytyzmem i przemytem. Marynarze odławiali także wraki zatopionych statków. Dzięki ich staraniom, udało wydobyć się kilkadziesiąt jednostek, z których dużą część wyremontowano i włączono do służby we flocie. 1 stycznia 1922 roku powołano Flotyllę Pińską, a jej główną siłę bojową stanowiły opancerzone statki uzbrojone wyposażone w armaty 75mm, statek sztabowy oraz dwie grupy motorówek z działkami 37mm i karabinami maszynowymi na pokładzie. Tabor pomocniczy składał się z holownika, łodzi przewozowych, oraz kryp: transportowych, mieszkalnych, warsztatowych. W 1925 roku rozwiązano Flotyllę Wiślaną, a jej jednostki włączono w skład Flotylli Pińskiej. W 1931 roku zmieniono nazwę grupy na Flotyllę Rzeczną.
Pierwszymi dowódcami reaktywowanej flotylli byli kapitan marynarki Marian Wolbek, komandor porucznik Władysław Blinstrub. W 1927 roku nowym głównodowodzącym został komandor porucznik Witold Zajączkowski, wkrótce awansowany do stopnia komandora. Komandor Zajączkowski, nazwany przez marynarzy „Księciem Polesia” dowodził Flotyllą Pińską aż do wojny 1939 roku, wywierając olbrzymi wpływ na jej rozwój. Był to oficer nietuzinkowy, w pełni poświęcony wojennej żegludze rzecznej. Dla poleskich błot zrezygnował z intratnej propozycji studiów w renomowanej francuskiej szkole wojskowej L’Ecole de Guerre Navale. Jego pasja i zaangażowanie prowadziły do zwiększanie siły bojowej floty. „Książe Polesia” dążył do modernizacji floty i wyposażenia jej w najnowocześniejszy sprzęt. Istotną kwestią była też rozbudowa infrastruktury – portów, stoczni, zakładów. Do wybuchu II wojny światowej Pińskie Warsztaty Portowe zbudowały kilkadziesiąt okrętów i setki łodzi. W 1928 roku powstała stocznia rzeczna Państwowych Zakładów Inżynierii w Modlinie, gdzie projektowano innowacyjne konstrukcje. Przykładem polskiej myśli technicznej jest „Nieuchwytny” z 1934 roku, ciężki kuter uzbrojony, o długości 23 metrów, z działkami 40 i 37mm oraz karabinami maszynowymi. „Nieuchwytny” mógł płynąć z prędkością prawie 24 km/h, co w warunkach płytkich mokradeł Prypeci było świetnym wynikiem. Z kolei prawdziwym cudem techniki był ścigacz KU-30 wykonany z wyjątkowo lekkiego alupolonu, uzbrojony w dwa karabiny Hotchkissa o kalibrze 13,2 mm, w trakcie testów na Narwi w 1939 roku osiągnął prędkość aż 42 km/h, co wprawiło w zaskoczenie obserwatorów, którzy nie spodziewali się tak świetnych rezultatów.
„Nasze monitory rzeczne są dla wroga niebezpieczne!”
W maju 1922 roku przybyły pierwsze nowoczesne okręty, oddelegowane z Flotylli Wiślanej: monitory ORP Warszawa i ORP Mozyrz (przemianowany później na ORP Toruń). Monitory były największymi i najsilniejszymi statkami operującymi na rzekach. 35 metrowy kadłub musiał pomieścić 30-40 osobową załogę, mechanizmy napędowe, zbiorniki paliwa, amunicję i zaopatrzenie. W latach dwudziestych dostarczono jeszcze kolejne cztery monitory, o wyporności 110 ton: ORP Horodyszcze i ORP Pińsk, podobnie jak dwa poprzednie zbudowane w Gdańsku oraz ORP Kraków i ORP Wilno, o wyporności 70 ton, pierwsze wyprodukowane w wolnej Polsce, w krakowskiej stoczni Zieleniewskiego. Monitory gdańskie były uzbrojone w dwa działa 105mm, a po przebudowie w 1938 roku, w działa 75mm. Obronę przeciwlotniczą stanowiły karabiny maszynowe. Pancerz okrętu miał grubość do 14mm, później ulepszony, stał się cieńszy i lżejszy. Napęd stanowiły silniki o mocy 180KM, a potem 200 KM. Dzięki temu, monitory mogły płynąć z prędkością nawet 16 km/h. Zanurzenie wynosiło 80cm, czyli zbyt dużo jak na poleskie warunki, dlatego też montowano pływaki redukujące zanurzenie o 20cm. Monitory krakowskie miały dwa działa 75mm i haubicę 100mm oraz stanowiska c.k.m. Posiadały silniki 120 KM, dzięki którym mogły osiągnąć prędkość 14km/h. Ich opancerzenie nie przekraczało 8mm. Z czasem je zmodernizowano, wymieniając armaty 75mm a ciężkie haubice 100mm.
Oprócz sześciu pancerników rzecznych w Pińsku stacjonowały bocznokołowe statki uzbrojone. Wśród nich trzy największe o długości 40 metrów i wyposażone w działa 75mm: „Generał Szeptycki”, „Hetman Chodkiewicz” i „Admirał Dickmann”. Monitory przewyższały jednak statki uzbrojone pod każdym względem, w związku z tym przebudowywano je. W 1931 roku do flotylli powrócił „Generał Sosnkowski”, który został przerobiony z torpedowca na okręt szpitalny. Z kolei „Generał Sikorski” i „Hetman Chodkiewicz” przystosowano do celów obrony przeciwlotniczej. Okrętem flagowym pozostawał „Admirał Sierpinek”, olbrzymia jednostka o wyporności 124 tony, mająca 45 metrów długości i 5 metrów szerokości. Jego maszyna parowa o mocy 80KM rozpędzała statek do 13km/h. Załogę stanowiło 50 marynarzy. Flotyllę wspierały też kanonierki „Zaradna”, „Zuchwała” i „Zawzięta”, zbudowane na początku lat 30. w Pińsku. Miały 18 metrów długości i 30 ton wyporności, ich ochronę stanowiło opancerzenie oraz potężna haubica 100mm, działko 37mm i karabiny maszynowe. Okrętom asystowały kutry uzbrojone, czeskie, austriackie i pińskie, długie na 10 metrów, często z pancerną nadbudówką, wyposażone w działka 37mm i c.k.m. lub samą broń maszynową. W połowie lat trzydziestych zbudowano też trałowce, przeznaczone do stawiania i trałowania min (największy z nich, trzydziestometrowy trałowiec „Mątwa” mógł postawić nawet 160 min rzecznych) oraz holowniki, ślizgacze, barki transportowe i statek minowo-gazowy.
Komunikacja na bagnach Polesie była tradycyjnie utrudniona, dlatego komandor Zajączkowski od początku zabiegał o zwiad lotniczy dla flotylli. W 1928 roku z Pucka oddelegowano rzeczny pluton lotniczy, zwiększony pięć lat później do eskadry. Wodnosamoloty stanowiły oczy floty. Niestety, z końcem lat 30. rozwiązano ją, z powodu zużycia sprzętu i braku funduszy.
„Marynarze na Pinie, czujni w każdej godzinie”
Główną bazą wojennej flotylli śródlądowej był Pińsk, położony na skrzyżowaniu ważnych szlaków lądowych i wodnych, był centrum administracyjno-gospodarczym Polesia i największym portem w regionie. W mieście istniało dowództwo, koszary, schrony, hangary, warsztaty, hale dokowe na zimowiska dla statków, hale konstrukcyjne i biura. W okolicy znajdowały się też składy paliwa i amunicji. Stąd do granicznej Nyrczy było tylko kilkanaście godzin drogi, dlatego też okoliczne mokradła miały kluczowe znaczenie. Z obawy przed szpiegami jeszcze w latach 20. wydano zakaz fotografowania portu. Ponadto wysyłano okręty na patrole, a manewry odbywały się w miejscach o szczególnym znaczeniu strategicznym. W porcie cumowało ponad sto jednostek wojskowych i transportowych, a we flotylli służyło od ponad tysiąca do dwóch tysięcy żołnierzy. Flotylla zajmowała się też pracami wodnymi, m.in. dbaniem o szlaki żeglugowe oraz poszerzaniem i pogłębianiem koryt rzecznych.
Kolorytu pińskiej społeczności dodawali marynarze. W maju rozpoczynały się ćwiczenia i okręty odpływały na ćwiczenia. Późną jesienią kończyły się manewry. Marynarze cumujący w lokalnym porcie, chętnie wychodzili na przepustki i wykorzystywali urlopy. Zimą życie flotylli przenosiło się na ląd. Statki remontowano, a załogi szkoliły się na kursach specjalistycznych.. Marynarze w wolnej chwili mogli pomodlić się w katedrze pińskiej. Ich patronką była Matka Boża Pińska, której obraz znajdował się w świątyni. Dowództwo dbało o rozwój kulturalno-sportowy żołnierzy. Popularny był teatr Marynarski. Garnizon bił nawet własną monetę zastępczą równą obowiązującej walucie. W mieście działał też Klub Sportowy „Kotwica”. Marynarze uczestniczyli w zawodach sportowo-obronnych, a także brali dział w regatach łodzi wiosłowych i żaglowych. Rywalizowano też w konkursach strzelniczych oraz w konkurencjach sygnalistów i telefonistów. Załogi mogły zaprezentować się podczas licznych uroczystości, np. Święta Morza, Dni Polesia, Jarmarku Poleskiego czy Święto Flotylli 3 lipca. To ostatnie święto miało szczególnie podniosły charakter w 1939 roku, kiedy po uroczystej defiladzie okręty od razu udały się na intensywne manewry w ostrym strzelaniu.
Udział marynarzy w uroczystościach patriotyczno-religijnych, państwowych i wojskowych, często przy współudziale mieszkańców Pińska i okolic, wywierał pozytywny wpływ na integrację lokalnej ludności i popularyzację wojska wśród cywilów. Ponadto przedstawiciele Flotylli Pińskiej angażowali się w działalność społeczną, co poprawiało wizerunek wojska polskiego wśród Poleszuków. Marynarze pińscy, pomimo momentami uciążliwej służby, niepogody, częstych problemów z aprowizacją i zakwaterowaniem, byli dumni ze swojej jednostki i czuli się wojskowo-żeglugową elitą.
Pińsk nieraz był przystankiem w drodze do dalszej kariery. Służba we flotylli stała się szkołą życia dla tysięcy marynarzy, podoficerów, oficerów i pracowników cywilnych, których przeznaczenie wysłało na bagna Polesia. Port zatrudniał też wielu pracowników cywilnych, głównie miejscowych, którzy mogli zdobyć specjalistyczne umiejętności. Doświadczenie zdobyte w Pińsku miało przydać się wielu żołnierzom i cywilom, gdyż nad Europę nadciągało straszliwe widmo kolejnej wojny.
Wojna nad Wisłą
Wczesną wiosną 1939 roku, na skutek agresywnej polityki Niemiec i otwartych żądań terytorialnych wobec Polski, polskie władze rozpoczęły przygotowania do wojny. Jednym z ogniw obrony państwa była ochrona szlaków żeglugowych, dlatego też już w marcu zmobilizowano Flotyllę Rzeczną. Podzielono ją także na dwa związki operacyjne: Oddział Wydzielony „Wisła” w Brdyujściu w Bydgoszczy, który miał bronić Polski od zachodu i Oddział Wydzielony „Prypeć” w Pińsku, który miał ochraniać wschodnie rubieże kraju. Flotą na wschodzie dowodził nadal komandor Zajączkowski, a flotą na zachodzie komandor Roman Kanafoyski. Z końcem sierpnia OW „Prypeć” był w gotowości bojowej. Okręty rozlokowano na odcinku 200km między Nyrczą, Mostami Wolańskimi, a Pińskiem. Główną siłę w rejonie granicy z ZSRR stanowiły monitory. Starannie zamaskowane przy brzegach, miały osłaniać najważniejsze przeprawy, mosty i węzły kolejowe. Kluczową kwestią była obrona szlaków Lwów-Wilno i Łuniniec-Sarny. Na Prypeci rozlokowano w sumie 6 monitorów, 3 kanonierki, 4 statki uzbrojone, 19 kutrów, 7 trałowców, statek minowo - gazowy oraz około 50 jednostek pomocniczych (krypy, statek szpitalny, holowniki, motorówki i ślizgacze), nie licząc pomniejszych. Z kolei OW „Wisła” dysponowała tylko 9 statkami, głównie kutrami uzbrojonymi. Miała jednak na stanie nowoczesne jednostki, jak „Nieuchwytny” lub KU-30. Załogę stanowiło 78 ludzi, w tym 3 oficerów. Jej głównym zadaniem była obrona przeciwlotnicza mostów, przepraw i obiektów hydrotechnicznych na Wiśle na odcinku Tczew – Modlin, a także wsparcie transportowe i łącznościowe dla wojsk lądowych. W lecie 1939 roku marynarze wiślani zwalczali też niemieckich szpiegów i dywersantów, którzy próbowali m.in. fotografować obiekty wojskowe i rozprzestrzeniali hitlerowską propagandę.
1 września marynarze otrzymali wiadomość o wybuchu wojny. Dzień przebiegł dość spokojnie, ograniczono się do patrolowania okolicy. Jednostki OW „Wisła” obserwowały niemiecki bombowce bombardujące Bydgoszcz, jednak nie mogły ostrzelać samolotów z powodu zbyt dużej wysokości lotu.
Nazajutrz marynarze na Wiśle przeszli swój chrzest bojowy. Przeżyli dwa silne naloty, zestrzeliwując trzy bombowce, które atakowały most na Fordonie w Bydgoszczy. Komandor Kanafoyski przewidując kolejne bombardowania, w nocy wycofał roztropnie okręty poza miasto. 3 września stał się najbardziej dramatycznym dniem dla flotylli. Na północy w Borach Tucholskich w krwawych bojach Niemcy rozbili Armię Pomorze. Część wycofujących się wojsk znalazła się w potrzasku. Flotylla ruszyła na pomoc w dół rzeki, by w okolicy Chełmna natknąć się na próbujących przeprawić się wpław kawalerzystów. Z ogromnym narażeniem życia, ostrzeliwani przez niemiecką artylerię, broń maszynową i samoloty, marynarze ratowali osaczonych żołnierzy, przeprawiając ich kutrami w bezpieczne miejsce. Dzięki poświęceniu załóg, ocalono około dwustu żołnierzy. Statki przeszły następnie do Torunia, gdzie broniły mostu przed niemieckim lotnictwem, a także patrolowały okolice, utrudniając Niemcom przeprawę na drugi brzeg rzeki. W tym czasie niemieckie samoloty pojawiły się także nad Piną i Prypecią jednak ich ataki były nieskuteczne, a polska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła kilka bombowców.
Po tygodniu walk flotylla OW „Wisła” odpłynęła do Włocławka, jednak na skutek silnych bombardowań, presji ze stronnych niemieckich sił lądowych i chaosu organizacyjnego ostatecznie wycofała się w kierunku Twierdzy Modlin. Niestety z powodu upalnego lata stan wody w Wiśle był niski i większość okrętów nie była w stanie przepłynąć mielizn. Załogi zatopiły statki 10 września i przebijały się do polskich oddziałów na piechotę. Do Modlina zdołał dopłynąć tylko KU-30, gdzie uczestniczył w walkach aż do kapitulacji twierdzy. Z kolei w Pińsku dowództwo zdecydowało by pozostawić flotyllę na miejscu. Udzielenie pomocy było niemożliwe, z powodu zablokowania Wisły od strony Bugo-Narwi przez wojska niemieckie. Zniszczeniu uległy też szlaki kolejowe z Brześcia na zachód. Ponadto szykowano się do obrony Polesia. Pińscy marynarzy musieli także radzić sobie z nalotami oraz dywersją, zarówno ze strony niemieckich szpiegów, jak i miejscowych nacjonalistów i komunistów. Problem stanowiły też zdemoralizowane oddziały, które przybyły tu z zachodu, a także przypadki dezercji.
Grom ze Wschodu
Inwazja sowiecka 17 września spadła na pińskich marynarzy jak grom. Dowództwo nie wierzyło, że Rosjanie zaatakują Polskę od wschodu. Flotylla znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie. Natychmiast rozpoczęto ewakuację okrętów spod granicy. Na Prypeci, tak samo jak na Wiśle tydzień wcześniej, z powodu niskiego stanu wód odwrót był często niemożliwy. Komandor Zajączkowski, z ciężkim sercem, rozkazał zatopić większe statki i udać się z bronią maszynową i zaopatrzeniem do Pińska. Tego dnia na dno poszedł okręt flagowy „Admirał Sierpinek” wraz z wieloma monitorami. Do 19 września załogi zniszczyły większość jednostek. Mimo wszystko, nie wszyscy oficerowie zastosowali się do rozkazu przełożonego, tocząc potyczki z nadchodzącym nieprzyjacielem. 19 września do Pińska weszły monitory „Wilno” i „Kraków”. Nastąpiły wzruszające chwile. Tłum entuzjastycznie witał marynarzy, a przy dźwiękach harmonii wspólnie odśpiewano hymn narodowy. Poruszeni dowódcy nie mogli jednak chronić mieszkańców. Nazajutrz rozpoczęła się ewakuacja. Sowieci wdzierali się już do miasta, gdy z portu wypłynęły ostatnie statki i wysadzono most na Pinie. Kolejnego dnia, na Kanale Królewskim pod Kuźliczynem, załogi zorientowały się że dalsza przeprawa jest niemożliwa, gdyż jedyną drogę odwrotu zablokował zerwany most. Zadecydowano o zatopieniu całej floty, na dno poszło tam 25 okrętów. Ogółem, w ciągu tych kilku tragicznych dni, żołnierze OW „Prypeć” zatopili około 150 jednostek, w tym 51 bojowych. Flotylla przestała istnieć. Marynarze kontynuowali odwrót pieszo, w razie możliwości zabierając ze sobą sprzęt zdemontowany ze statków. Część żołnierzy dołączyła do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” generała Klebeerga, inni znaleźli się w szeregach oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza generała Orlika-Ruckemanna. Niezależnie do której grupy trafili, dostali okazję by walczyć w obronie Rzeczpospolitej i wykazać się niespotykanym męstwem.
Marynarze którzy poszli do oddziałów KOP walczyli dzielnie pod Szackiem i Wytycznem. Niestety większość, z nich (prawie 200 osób) wpadła w ręce czerwonoarmistów pod Brześciem 26 września. Bolszewicy podzielili schwytaną grupę na szeregowych i oficerów. Następnie pognali oficerów w kierunku wsi Mokrany, gdzie rozstrzelali większość z nich. Nieliczni ocaleli trafili do obozów w ZSRR, gdzie cześć podzieliła smutno los kolegów, ponosząc podobną śmierć w Katyniu. Z kolei ci którzy trafili do SGO „Polesie”, 28 września utworzyli Zbiorczy Batalion Morski i Kompanię Marynarską. Oba oddziały walczyły z Sowietami pod Jabłoniem, a potem z Niemcami pod Kockiem. Marynarze wzięli udział m.in. w zwycięskim natarciu pod Wolą Gułowską, gdzie po krwawych walkach zdobyli strategicznie położony kościół i cmentarz. Skapitulowali dopiero z powodu braku amunicji i zaopatrzenia. Wielu żołnierzy, którzy uniknęli niewoli, kontynuowało partyzancką walkę z okupantem.
23 wrześnie pierwsze sowiecki statki wpłynęły do Pińska. Ich załogi utworzyły siły okupacyjne i zaczęły rabować port. Rosjanie także niezwłocznie rozpoczęli odławianie i remontowanie zatopionych kilka dni wcześniej przez Polaków okrętów. Bolszewikom udało się odzyskać większość sprzętu. Odnowione statki weszły w skład Floty Dnieprzańskiej, stacjonującej w Kijowie. Pod sowiecką banderą, wzięły udział w walkach z Niemcami w 1941 roku. Również Niemcy próbowali odbudować część zatopionych na Wiśle przez Polaków kutrów. Niemcom udało się wydobyć i wyremontować „Nieuchwytnego”, który później brał udział w ostrzeliwaniu powstańczej Warszawy w 1944 roku.
Powojenny los okrętów flotylli był zróżnicowany. Niektóre jednostki nadal pozostawały na służbie, inne wydobyto i zezłomowano. Jednak nawet dzisiaj, wybierając się na niedostępne bagna Prypeci można natknąć się na resztki wraków statków, które 80 lat temu pływały tam dumnie pod polską banderą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz