27 marca 2006 roku w Woliborzu w województwie dolnośląskim w wieku 116 lat zmarł Paweł Parniak (zdjęcie).
Pochodził z Nowosiółki Biskupiej w obwodzie tarnopolskim. W czasie pierwszej wojny światowej był żołnierzem armii Cesarsko-Króleweskiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w roku 1919 zaciągnął się do Wojska Polskiego, w którym dosłużył się stopnia plutonowego. W latach 1926–1932 pracował w Kanadzie. Po powrocie do Polski zakupił gospodarstwo rolne. Prawdopodobnie w czasie II wojny światowej został raniony przez Ukraińców. Po wojnie osiedlił się na ziemiach zachodnich. W chwili śmierci miał 11 wnuków, 32 prawnuków i 22 praprawnuków.
Tak mówił o sobie w jednym z wywiadów dla tygodnika Niedziela w 110 lat:
"Nigdy nie było we mnie zwątpienia. Zawsze też byłem chętny do pracy. Jak poszedłem gdzieś coś robić, to u mnie zawsze wszystko grało. Nawet jak wychodziłem w pole hakać, to robiłem to bardzo dokładnie, taki byłem - dodaje. - Żonę miałem dobrą. Zmarła, mając 92 lata. Przeżyliśmy wspólnie szmat czasu. Obchodziliśmy wszystkie jubileusze zaślubin: gody srebrne, złote, brylantowe. (...) Dziękuję mocno Panu Bogu za tak wielki mój wiek. Za to, że mi go dał. Czy ja go wymodliłem, czy co? Ja sam naprawdę się sobie dziwuję. No i cieszę się, że jestem w dobrym zdrowiu, że mnie nic nie boli! Tylko to jedno mi dokucza, że mniej widzę na lewe oko, a drugie też już słabe. Lekarstw żadnych nie biorę, nigdy nie brałem, nie paliłem też nigdy papierosów. Wstaję codziennie zwykle po 10 rano, ubieram się" /Boguś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz