ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 24 marca 2020

Pandemia koronawirusa obnażyła wszystkie słabości Francji


Jean-Loup BONNAMY

Ukończył École Normale Supérieure (ENS Paris), specjalizuje się w filofii politycznej.

Wojny i epidemie są częścią życia ludzkości od tysiącleci. Europa uwierzyła, że jej już to nie dotyczy. Myślała, że może bez konsekwencji akumulować deficyty strategiczne. Zapatrzona w wolny rynek, ubezpieczenia i prawo uwierzyła w baśń o „końcu historii”. Koronawirus sprawił, że musi odświeżyć sobie znaczenie takich pojęć, jak granice, strategia, suwerenność – pisze Jean-Loup BONNAMY

Kryzys sanitarny, z którym mamy do czynienia, obnaża wszelkie strategiczne słabości Francji. Korea Południowa, która w 1950 roku była krajem Trzeciego Świata, należy dziś do grona państw rozwiniętych. Francja natomiast zmierza w odwrotnym kierunku.

Kryzys wywołany rozprzestrzenianiem się wirusa obnaża słabości strategiczne francuskiego społeczeństwa

Zróbmy małe porównanie. Korea Południowa, geograficznie bliska Chinom, była jednym z najwcześniej i najbardziej dotkniętych wirusem krajów świata. Tymczasem choroba została tam szybko opanowana i liczba nowych przypadków maleje z dnia na dzień. Również śmiertelność wśród zakażonych wirusem jest bardzo niska. Co interesujące, Korea Południowa nie wprowadziła obostrzeń związanych z przemieszczaniem się i gromadzeniem w miejscach publicznych. Nawet restauracje są tam cały czas otwarte. Państwa, które odwzorowały ten schemat (Japonia, Hongkong, Tajwan, Singapur), również mają spektakularny bilans walki z epidemią. Nie ucierpiały ani gospodarka, ani fundamentalne prawa obywatelskie.
Dlaczego Francja nie reaguje jak Korea? Spójrzmy prawdzie w oczy: Korea, która w 1950 roku była krajem Trzeciego Świata, dużo biedniejszym niż wiele państw afrykańskich, jest dzisiaj krajem rozwiniętym. A Francja już nim nie jest.
Łudzimy się poziomem PKB, podczas gdy w rzeczywistości biedniejemy. Jak podkreśla Emmanuel Todd w swojej nowej książce, wracając do Francji z Korei, Japonii, Niemiec czy krajów skandynawskich, uderza nas regularna powtarzalność wypadków kolejowych czy awarii schodów ruchomych. Czyli dysfunkcje typowe dla krajów słabo rozwiniętych.

Francuzi pozostają w domach, ponieważ nasza służba zdrowia jest w zapaści i nie może przyjmować nowych chorych

Zwycięska strategia koreańska wobec koronawirusa zakłada przede wszystkim masowość testów, przebadanie jak największej liczby zakażonych, odizolowanie ich i leczenie. W Korei Południowej zostaniesz przebadany, nawet jeśli nie masz żadnych objawów. We Francji wprost przeciwnie: nawet jeśli masz symptomy choroby, możesz w ogóle nie zostać poddany testowi, bo brakuje środków. Zresztą Koreańczycy biją nas na głowę nie tylko w kwestii koronawirusa. Podczas gdy we Francji postępuje dezindustrializacja, Kraj Cichego Poranka może się poszczycić niewyobrażalnymi sukcesami swojego przemysłu (Samsung, LG…). Młodzi Koreańczycy z Południa miażdżą francuskich rówieśników na testach PISA.
Koreański nauczyciel zarabia dwa razy tyle co jego francuski odpowiednik i że w szkołach azjatyckich panuje zero tolerancji dla wszelkich przejawów braku dyscypliny.
Kraj, który żyje w ciągłym zagrożeniu tajfunami, niepewny tego, co przyjdzie do głowy jego sąsiadowi z Północy, nie ma najmniejszej ochoty zostawiać spraw ich biegowi. Korea, będąc krajem na co dzień lepiej zorganizowanym, bardziej funkcjonalnym i bardziej uprzemysłowionym, osiągającym lepsze wyniki, ma mniej słabych punktów strategicznych i dlatego właśnie tak dobrze radzi sobie z kryzysem wywołanym przez koronawirusa.
W którym miejscu nasz system jest najbardziej niewydolny? Przede wszystkim: szpitale. Jeśli dziś każe się Francuzom siedzieć w domach, to nie ze względu na epidemię jako taką, gdyż wskaźnik śmiertelności jest bardzo niski. Francuzi nie mogą wychodzić na ulicę dlatego, że nasza służba zdrowia jest w zapaści i nie może już przyjmować na leczenie nowych chorych. Już w normalnych, niekryzysowych czasach cięcia budżetowe oraz ustawa o 35-godzinnym tygodniu pracy skutkowały kompletnym zatkaniem systemu opieki szpitalnej. Trudno się więc dziwić, że będzie on w stanie skutecznie zarządzać nagłym i masowym kryzysem.
We Francji mamy 6 łóżek szpitalnych na 1000 mieszkańców. W 1996 roku było ich 9 (spadek o 30 proc.). Tymczasem w Korei Południowej wskaźnik ten wynosi 14 i wciąż rośnie (w ciągu ostatnich 30 lat wzrost o 700 proc.). Koreańczycy mają więc 2,3 razy więcej łóżek w szpitalach na mieszkańca niż Francuzi. Inna alarmująca liczba: we Francji jest tylko 5 tysięcy łóżek wyposażonych w respirator, podczas gdy np. w Niemczech takich łóżek jest 25 tysięcy. W styczniu, więc jeszcze przed obecnym kryzysem, tysiąc lekarzy pracujących w szpitalach, w tym 600 ordynatorów, złożyło dymisje w geście protestu wobec braku środków.

Tylko masowe wypuszczenie na rynek nowej gotówki („drukowanie pieniędzy”) pozwoli nam sprostać inwestycyjnemu wyzwaniu

Gdy skończy się kryzys, musimy wpompować w naszą służbę zdrowia dodatkowe środki, by zwiększyć budżety szpitali, liczbę łóżek, zatrudnienie personelu. Na doinwestowanie czekają nasza infrastruktura drogowa i mostowa, wojsko, policja, żandarmeria. Wiedząc, jak bardzo zadłużony jest nasz kraj, musimy przestać poszukiwać pieniędzy na rynkach finansowych. Kolejną słabością strategiczną Francji jest bowiem fakt, że nasz dług jest już masowo w rękach inwestorów zagranicznych. Tylko wypuszczenie na rynek nowego pieniądza (potocznie zwane „dodrukowaniem”) pozwoli nam sprostać tym wyzwaniom. A ponieważ padło w przestrzeni publicznej określenie „wojna”, przywołajmy tutaj dwa nazwiska: Marriner Eccles i Hjalmar Schacht. Pierwszy był szefem amerykańskiego banku centralnego za czasów Roosevelta, drugi – szefem niemieckiego banku centralnego za czasów Hitlera. „Drukując” pieniądze, obaj podźwignęli USA i Niemcy z zapaści Wielkiego Kryzysu, by potem móc sfinansować gigantyczny wysiłek wojenny.
Ale cierpi nie tylko służba zdrowia. Również system farmaceutyczny jest w kryzysie. Jest to o tyle bardziej karygodne, że już doświadczaliśmy braków niektórych leków w latach 2018–2019. Ponad 530 „leków o ważnym znaczeniu terapeutycznym” było niedostępnych lub dostęp do nich był utrudniony.

Wysiłek reindustrializacji musi dotyczyć w pierwszej kolejności leków. Tylko tak zapewnimy suwerenność Francji i Europy w dziedzinie farmaceutyki

Dzisiaj 80 proc. cząstek aktywnych jest produkowane poza UE (30 lat temu było to 20 proc.). Nie ma obecnie w Europie ani jednej fabryki paracetamolu.
Gdy kraje rozwijające się (a to właśnie one produkują te leki) przeżywają jakiś kryzys sanitarny, wstrzymują dostawy do Europy. Łatwo przewidzieć, że leki staną się jednym ze środków nacisku w ewentualnych przyszłych konfliktach geopolitycznych.
Z ekonomicznego punktu widzenia, aby uniezależnić się od zagranicy, konieczna staje się reindustrializacja naszego kraju i relokalizacja części produkcji dóbr. Ten wysiłek musi dotyczyć w pierwszej kolejności leków. Tylko tak bowiem zapewnimy suwerenność Francji i Europy w dziedzinie farmaceutyki. Z tym wiąże się tworzenie nowych miejsc pracy, poprawa naszego bilansu handlowego, lepsza ochrona zdrowia obywateli i siła strategiczna kraju. Niektóre sektory są zbyt cenne, by wystawiać je na pastwę rynku.
Dowiadujemy się również, że na rynku brakuje żelu antybakteryjnego. W teorii w społeczeństwie funkcjonalnym i dobrze zorganizowanym nie powinno mieć to miejsca. A jeśli już do tego dochodzi, nie powinno stanowić to problemu, gdyż jakikolwiek technik farmaceutyczny jest w stanie wyprodukować taki żel. Wystarczy dyplom ukończenia profilowanego technikum. Ale w praktyce zawód ten jest zawodem ginącym (jak donosił „Le Figaro” w 2015 roku). Kryzys szkolnictwa zawodowego, coraz bardziej rygorystyczne obostrzenia biurokratyczne, zasada dochowania wszelkiej staranności sprawiają, że zatrudnienie osoby z takim wykształceniem jest bardzo skomplikowane. Prowadzi to do zniszczenia praktycznego, podstawowego i jakże ważnego zawodu. W tej kwestii również musimy wyciągnąć naukę z obecnego kryzysu.
Podobnie jak robimy z zapasami paliw, musimy w czasach spokoju tworzyć zapasy strategiczne maseczek i żelu, które mogłyby być rozdawane w sytuacjach kryzysowych. Musimy zrehabilitować zawód technika farmaceutycznego i znieść normy, które od ponad 15 lat blokują dostęp do tego zawodu.

Pęknięcie socjogeograficzne francuskiego terytorium osłabia naszą zdolność reakcji na kryzysy

Innym problemem pozostaje pęknięcie socjogeograficzne francuskiego terytorium, którego doskonałą ilustracją jest choćby ruch żółtych kamizelek. Jak słusznie zauważył Christophe Guilluy, Francja jest podzielona na metropolie doskonale wpisujące się w globalizację i na terytoria peryferyjne. Metropolie są jednak uzależnione od pracy ludzi, którzy zamieszkują terytoria peryferyjne: pielęgniarek, policjantów, nauczycieli… Ci wszyscy ludzie, pełniący tak zasadniczą rolę w społeczeństwie, zostali wypchnięci z wielkich miast (w których pracują, ale już nie mieszkają), gdyż nie stać ich na wynajęcie tam mieszkania, domu, nie mówiąc już o kupnie nieruchomości na własność.
Owo pęknięcie w obliczu kryzysu sanitarnego osłabia naszą zdolność reakcji. Nie zostało ono jeszcze zresztą dostrzeżone przez władze publiczne. I tak państwowy przewoźnik kolejowy SNCF ograniczył 15 marca swoją ofertę transportową, również w odniesieniu do kolejek podmiejskich RER i pociągów regionalnych TER. Robiąc to, usunął z rozkładu jazdy pociągi, którymi przemieszcza się do i z pracy większość pielęgniarek, pielęgniarzy i pozostałego personelu szpitalnego. W ogóle nie wzięto pod uwagę rozkładu pracy tych ludzi. Na przykład na linii P pociągu Transilien, łączącej Château-Thierry z Paryżem, zlikwidowano połączenie z godziny 5.04. Wystarczy przeczytać komentarze na forach internetowych: „Personel zaczyna pracę o 6.45 i kończy o 21.15. Jak mamy zdążyć do pracy, jeśli likwiduje się połączenie z 5.04?”, „Dlaczego likwiduje się połączenie z 5.04? Jestem pielęgniarzem; tym pociągiem jeździ też wielu moich kolegów. Czy znowu będziemy musieli narażać nasze życie, by dojechać do pracy, i stawać na głowie, żeby się nie spóźnić? Czy nasi koledzy i nasze koleżanki z nocnej zmiany będą musieli czekać, aż łaskawie dojedziemy?”.
Gdy już uporamy się z wirusem, musimy dokonać transformacji w zakresie zagospodarowania przestrzennego. Musimy sprawić, by klasy robotnicze wróciły do wielkich miast, by transport publiczny gwarantował pełną dostępność, nawet w czasie kryzysu.

Wraz z kryzysem Europa odświeży sobie znaczenie niektórych pojęć, takich jak granice, strategia, suwerenność

Wojny i epidemie są częścią życia ludzkości od tysiącleci. Europa uwierzyła, że jej już to nie dotyczy. Myślała, że może bez konsekwencji akumulować deficyty strategiczne. Zapatrzona w wolny rynek, ubezpieczenia i prawo uwierzyła w baśń o „końcu historii”. Koronawirus sprawił, że musi odświeżyć sobie znaczenie takich pojęć, jak granice, strategia, suwerenność. Miejmy nadzieję, że uda nam się jak najszybciej wyciągnąć lekcję z obecnego kryzysu.
Jean-Loup BonnamyTekst opublikowany w dzienniku “Le Figaro” [LINK]. Za zgodą Autora przełożył dla “Wszystko Co Najważniejsze” Andrzej Stańczyk.

Brak komentarzy: