Gawęda XXIII
Abecadłem i filarem, który stanowi o urodzie heraldyki polskiej jest jej odmienność od reszty łacińskiej sztuki heraldycznej Europy. Jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i dotyczy to nie tylko herbów. Wszak inne narody pochodzą wprost od małpy, my pamiętamy, że Polacy pochodzą od King-Kongów i mamy na to dowody. Przyczyną tej unikalnej kompozycji heraldycznej jest brak wieloszczeblowej drabiny feudalnej, mówiąc prościej - brak ustroju feudalnego w średniowiecznej Polsce. Polska była republiką, na czele której stał król, dynastyczny, a później elekcyjny, a za nim stała równym murem rzesza Panów Braci, szlachty, która miała te same prawa i takie same obowiązki. Biedny jak mysz kościelna szlachcic chodaczkowy tym się szczycił, że w niczym najbogatszemu magnatowi nie ustępował wzgledem przywilejów stanowych. Tego porządku nikt nie kwestionował, a gdy arystokrata , który miał ansę do biedaka i chciał go krzywdzić, korzystając z przewagi jaka daje władza i majątek, liczyć się musiał z rojem jak osy wściekłych Panów Braci w szarych kapotach, którzy gotowi byli zajazdem ad hoc podjętym pałac jego świetny w kupę popiołu zamienić. I nie daj Bóg, by jakieś kamerdynery niemieckie w rajtuzach a perukach i w lufy zbrojne im na drodze stanęli. Gdy przyszło przed sądem szlachectwa dowieść , świadkowie niekoniecznie będący rodziną, wypowiadali odwieczną formułę, będącą zarówno deklaracją, jak przysięgą która raz na zawsze rzecz rozstrzygała :
...Oto ten jest, co tu stoi , nasz brat kleynotny i szlachcic z naszej krwie pochodzacy...
Po raz pierwszy słowo Rzeczpospolita zostało zapisane w dokumencie państwowym, wystawionym jeszcze przez Piasta, a mianowicie króla Kazimierza zwanego Wielkim, w okolicznościach nieco makabrycznych, a mianowicie w czasie buntu w Wielkopolsce, zwanym konfederacją rycerską. Skończyło się śmiercią głodową przywódcy - Maćka Borkowica na zamku w jurajskim Olsztynie, ale Rzeczpospolita trwała i trwa po dziś dzień. Po tej krótkiej wycieczce do olsztyńskich lochów, gdzie ten, co władzę Piasta ośmielił sie ruszyć w srogich konał mękach, wróćmy do herbów. W Polsce herb był własnością wspólną, a jego podmiotem był ród heraldyczny, albo gniazdowy. Dawne prawo, z czasów Kazimierza Wielkiegoi definiuje wyraźnie, że za szlachcica może uważać się ten, kto należy do wspólnoty rodowej. Te clenodia miały , przynajmniej teoretycznie , wspołnego przodka i to był supeł wiążący ród. Ród którego ten sam znak zdobił, który kleynocił się tym samym herbem, jak dawniej mawiano, Nasuwa się analogoia do klanów szkockich i ich kratek na spódnicach, które określały, kto przed wiekami dał początej tej równie unikalnej wspołnocie. Reszta Europy spięta klękającymi przed byle suwerenem baronami, hrabiami, markizami i tym podobnym wielmożami uznawała za podmiot herbu dom, czyli rodzinę. W Polsce było nieco inaczej, również na wojnę ród ruszał jako zwarta jednostka bojowa, zwana chorągwią, która składała się z kopii, czyli rycerskiego pocztu. Na jej czele , prowadził do bitwy wybitny rodowiec, który ten przywilej zawdzięczał osobistym walorom, chociaż urząd i majątek nie był bez znaczenia. Niekiedy rodowi przywodził biskup i to on tytularnie wiódł swoich pobratymców do boju. Jednak zawsze zastępował go człek rycerskiego stanu, bo krwawa jatka i służba Zbawicielowi kochającemu wszystkie dzieci boże za bardzo do siebie nie pasowały. Pod Grunwaldem było chorągwi rodowych prawie trzydzieści, nie licząc chorągwi sojuszniczych, na przykład chorągiew Nowogrodu Wielkiego księcia Lingwena Semena, czy Tatarów, którzy jednak walczyli w nieco inny sposób, niźli europejskie rycerstwo szarżujące w zwartym szyku, z zachowaniem napuszonych ceremoniałów przed krwawą rzezią.
Znamy kilkadziesiąt polskich rodów heraldycznych, było ich zapewne więcej, pamięć o części z nich mogła zaginąc w pomroce dziejów, podobnie jak o zapomnianych herbach, które raz po raz znajdujemy w starych dokumentach, czy na odnalezionych w zakamarkach klasztorów pieczęciach. Za najliczniejsze clenodium rycerskie uznaje się domy, które szczycą sie herbem Jastrzębiec. Dzielimy ich na Jastrzębców Pierwszych, Boleściców vel Bolestów i Łazęków. Do tej wspołnoty należy 550 rodzin.
Na drugim biegunie leżą rody , które skupiają kilka domów, trzy pięć najwyżej. Takim clenodium są Wyszogoty, o których brak pisanych źródeł średniowiecznych i milczy o nich zarówno Jan Długosz, jak uczony Mazur Paprocki, ale zachowane pieczęcie niejakiego Domasława z Nieparta z 1362 roku, czy rycerza Tomisława z Wyszkot potwierdzają starożytność tego rodu, którego członków z imienia znamy wszystkiego 6 rodzin:
Kaliskie - Wysokoty
Wielkopolska - Kawieccy, Sowińscy, Zakrzewscy
Śląsk - Poduchowscy
Mazowsze - Bendorscy z Bendorzyna
I to by było na tyle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz