Norman Davies
POWSTANIE '44
Fragmenty książki opisujące pierwszy dzień Powstania w Warszawie.
Godzinę „W" wyznaczono na 1 sierpnia o 5.00 po południu. Ale o 13.50 na Żoliborzu młody kapral podchorąży AK „Marek", późniejszy wybitny krytyk muzyczny, miał zaszczyt rozpocząć Powstanie przed wyznaczonym czasem. Prowadząc swoją drużynę do punktu zbiórki, na ulicy Krasińskiego natknął się na zmotoryzowany niemiecki patrol:
Muszę powiedzieć, że był właściwie taki moment, kiedy zupełnie wyraźnie obserwowaliśmy się wzajemnie i widać było, że Niemcy robią jakiś rachunek zysków i strat - czy zacząć starcie, zacząć walkę z nami, czy udać, że nie zwracają uwagi na kilkunastu młodych ludzi, już w butach z cholewami bądź ubranych przynajmniej od spodu w mundury, bo od góry, mimo gorącego dnia, w płaszcze, pod którymi schowana była broń: pistolety maszynowe, broń krótka, granaty- Jak gdyby zastanawiali się, czy doprowadzić do tego starcia, czy nie. W pewnym momencie zdecydowali się i rozpoczęła się walka. Walka, z której wyszliśmy właściwie z pełnym sukcesem, ponieważ obrzuciliśmy samochód niemiecki granatami, sami nie ponieśliśmy strat. Samochód się zapalił. Niemcy zostali pokonani, nam udało się przeskoczyć przez ulicę i dojść na miejsce zbiórki, gdzie już była reszta 9. Kompanii Dywersyjnej, której stanowiliśmy jedną ze składowych części.
O piątej, tak jak było umówione, we wszystkich dzielnicach miasta rozpętało się piekło. Główne placówki Niemców zostały zaatakowane przez grupy młodych śmiałków z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Ludność cywilna znajdowała się jeszcze na ulicach. Niektórzy dostali się w krzyżowy ogień i na zawsze odcięto ich od rodzinnych domów. Wkrótce na szczycie Prudentialu, najwyższego budynku z mieście, powiewał już biało-czerwony sztandar. Zdobyto niemieckie magazyny żywności i umundurowania na Stawkach, gmach PKO i hotel Victoria przy ulicy Jasnej, budynek Sądu Apelacyjnego na placu Krasińskich, gmach Dyrekcji Kolei na Pradze. Straty wraz z rozstrzelanymi przekroczyły 2000 ludzi.
Podobne straty ponieśli alianci podczas desantu na plażach Normandii.
Nie sposób ustalić tożsamości pierwszego poległego powstańca. Ale jedną z pierwszych ofiar z pewnością był „Sadowski" - piętnastoletni syn byłego premiera: „1 sierpnia, w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, został śmiertelnie raniony na ulicy Flory naprzeciwko cukierni Dakowskiego. Według jednego z kolegów, Andersa, który radził, żeby uciekać, miał odpowiedzieć: »Nie po to mnie tu przydzielili«. Tego samego dnia została ciężko ranna i 2 sierpnia zmarła w szpitalu polowym sanitariuszka dywizjonu „Jeleń", do którego należał „Sadowski". Trzydziestoletnia „Danuta" z 1108. Plutonu została postrzelona, kiedy biegła opatrzyć rannego żołnierza podczas ataku na Dom Prasy przy Marszałkowskiej 3/5. Była pieśniarką i kompozytorką i to właśnie ona napisała najpopularniejszą powstańczą piosenkę Hej chłopcy, bagnet na broń. Pozowała także przed wojną do słynnego posągu warszawskiej Syrenki, który Niemcy wywieźli z miasta. Dowództwo AK zostało przeniesione do fabryki mebli Jerzego Kamlera, znajdującej się na Woli przy ulicy Dzielnej 72. Wieczorem 1 sierpnia, oceniając nadesłane raporty, dowiedziano się tam, że wielu kluczowych celów nie udało się zdobyć. Powstańcy nie odnieśli żadnych większych sukcesów na placu Zamkowym, w rejonie twierdzy niemieckich sił policyjnych w alei Szucha i na lotnisku Okęcie
wszystkich tych miejscach mieli znaczne straty. A przede wszystkim nie udało im się zdobyć kontroli ani nad zachodnimi, ani nad wschodnimi krańcami dwóch głównych mostów na Wiśle. Wiedzieli już, że być może czeka ich bardzo długa walka.
Młody rekrut poznaje towarzyszy broni i rusza do walki.
Ostatnie dni lipca spędziłem przy telefonie, jako swego rodzaju oficer dyżurny, oczekując na wezwanie dla mojego plutonu, aby się przyłączył do Powstania.
Telefon zadzwonił rano 1 sierpnia i wyruszyliśmy dwójkami do urzędu celnego przy Dworcu Gdańskim, gdzie był punkt zborny naszej jednostki. Przyszedłem dość wcześnie, ale około godziny trzeciej byli tam już wszyscy - od siedemdziesięciu do siedemdziesięciu pięciu mężczyzn. Było to nasze pierwsze jawne spotkanie. (...)
W Powstaniu mieliśmy działać jako kompania. Naszym dowódcą był „Stasinek" (doktor Sosabowski), którego spotkałem już wcześniej, kiedy dowodził operacjami Palmiry i Skruda. (...) Znaliśmy go jako bardzo dzielnego oficera i wspaniałego dowódcę. (...) Po serdecznych powitaniach, ożywionych rozmowach i chwilach wielkiego podniecenia „Stasinek" zebrał nas i wygłosił krótkie przemówienie. Staliśmy w dwuszeregu w głównym holu urzędu celnego; włożyliśmy biało-czerwone opaski oraz insygnia stopni wojskowych. Po półtora roku działalności w konspiracji była to nasza pierwsza wojskowa uroczystość. (...) Dokładnie o piątej po południu nasza jednostka - Kedyw „Kolegium A" - wypadła z budynku urzędu ceł i wyruszyła w kierunku naszego pierwszego celu: na Umschlagplatz, który był stacją przejściową i skąd wysyłano do obozów zagłady Żydów z całego Dystryktu Warszawa. Był to ten sam budynek, w którym półtora roku wcześniej czekałem na transport do obozu zagłady. Budynku bronił oddział SS, który był uprzedzony o ataku, ponieważ Armia Krajowa utraciła szansę na element zaskoczenia tego samego dnia rano, kiedy Niemcy złapali kilku żołnierzy przenoszących broń. Już w pierwszej godzinie walki ponieśliśmy straty - byli ranni i zabici.
Po zdobyciu Umschlagplatz, gdzie uwolniliśmy grupę pięćdziesięciu Żydów wykonujących niewolniczą pracę dla SS, zostaliśmy w tym budynku na noc. Znaleźliśmy ogromne zapasy żywności i mundurów, a także trochę broni. Natychmiast przebraliśmy się z półcywilnych ubrań w niemieckie buty i mundury, ale aby się odróżniać od Niemców, nosiliśmy na ramieniu biało-czerwone opaski, insygnia wojskowe, a na nowo zdobytych czapkach mieliśmy orzełki. - Sanisław Aronson
Foto: 1 sierpnia 1944, godzina „W” (17.00).
Patrol por. „Agatona” z batalionu „Pięść” na pl. Kazimierza Wielkiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz