Jerzy Kosiński, a właściwie Józef Lewinkopf Holokaust przeżył dzięki księdzu i Polakom, ale wydał książkę, w której opisał nas gorzej niż zwierzęta. Dlaczego?
Był synem żydowskiego przemysłowca Mieczysława (Mojżesza) Lewinkopfa i Elżbiety Linieckiej Weinreich. Mieszkali w Łodzi przy ulicy Gdańskiej. Lata II wojny światowej spędził w Sandomierzu i we wsi Dąbrowa Rzeczycka, gdzie dzięki pomocy księdza Eugeniusza Okonia rodzina Lewinkopfów znalazła schronienie w domu polskiej rodziny Andrzeja Warchoła.
Wtedy ojciec zmienił mu nazwisko na Kosiński z fikcyjnym świadectwem chrztu. Po wojnie w latach 1946–1947 mieszkał w Jeleniej Górze. W latach 1950–1956 zimą był instruktorem narciarskim w Zakopanem, latem kaowcem w Międzyzdrojach. Studiował socjologię na Uniwersytecie Łódzkim, następnie był asystentem w Instytucie Historii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
W 1957 wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał na stałe. (Pomyślcie, kto mógł sobie wyjechać do USA w ówczesnym czasie). Postanowił nie wracać. Dorabiał jako parkingowy i operator w kinie. Później znalazł pracę u starszej o prawie 20 lat multimilionerki. Miał tylko uporządkować bibliotekę. Został jej mężem. Kiedy bogaczka zmarła w 1968 roku, nie zostawiła mężowi ani grosza w testamencie. Ale wtedy Kosiński robił już karierę jako autor wydanego trzy lata wcześniej „Malowanego ptaka”.
"Polscy chłopi to prymitywy, sadyści, kazirodcy i antysemici. Zdradzają swoje śmierdzące żony i kopulują ze zwierzętami. Oskarżają Żydów o mordowanie chrześcijańskich niemowląt. Nawet dzieci są degeneratami. Podpalają wiewiórkom futerka i patrzą, jak zwierzątka konają w męczarniach". Wszystkie te okrucieństwa dzieją się w czasie niemieckiej okupacji w Polsce. Ich świadkiem jest błąkający się po wsiach mały chłopiec – "uważany za cygańskiego lub żydowskiego przybłędę". To bohater "Malowanego ptaka" – powieści Jerzego Kosińskiego.
Książka przyniosła autorowi sławę. Utrwala opinie na temat Polaków, których echem są regularnie powtarzane na Zachodzie głosy o polskim udziale w Holokauście.
Kiedy powieść wydano po polsku, dziennikarze dotarli do ludzi, którzy w czasie wojny udzielali schronienia żydowskiej rodzinie Lewinkopfów (tak nazywali się wcześniej Kosińscy). Ojciec pisarza zatrudnił się w handlu. Matka nie pracowała, a w domowych obowiązkach wyręczała ją służąca. Pomagał im polski ksiądz. Wiele osób wiedziało o tym, że Kosińscy są Żydami, ale nikt na nich nie doniósł.
Gdy w 1989 roku pisarz przyjechał do Polski na promocję „Malowanego ptaka”, na spotkanie autorskie przyszło parę tysięcy osób. Był wśród nich syn gospodarza, w którego domu w Dąbrowie Rzeczyckiej nad Sanem Kosiński przetrwał okupację. Autor książki zbywał go i odganiał. Syn nauczyciela z Dąbrowy napisał cztery lata później do tygodnika „Polityka”: „Wieś ukrywała Kosińskich i pomagała, ile była w stanie – mam na to wielu świadków. Zasłużyła na medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Uchroniła bowiem przed śmiercią pisarza Jerzego Kosińskiego”.
I tak się sk&*^%yn odwdzięczył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz