28.02.1621 r.
Wojna trzydziestoletnia: został podpisany tzw. akord drezdeński – ugoda między cesarzem Ferdynandem II Habsburgiem a stanami śląskimi.
Śląsk, mimo że uczestniczył w wojnie trzydziestoletniej jedynie do 1621 roku, należał do najbardziej poszkodowanych w tym konflikcie krajów.
Najbardziej krwawą, okrutną i wyniszczająca wojną w dziejach Europy była wojna trzydziestoletnia, trwająca od 23 maja 1618 do 24 października 1648 roku. Objęła swoim zasięgiem prawie całą Europę, od Siedmiogrodu (dzisiejsza Rumunia) po Hiszpanię i od Bałkanów po Szwecję.
Śląsk, mimo, że formalnie uczestniczył w tej wojnie jedynie do 1621 roku, należał do najbardziej poszkodowanych w tym konflikcie krajów. Polska, która nie była bezpośrednim uczestnikiem tej wojny, w swojej historiografii traktuje ją marginalnie, opisując ją niesłusznie jedynie jako zachodnioeuropejską wojnę religijną.
Strąceni na kupę gnoju:
Początek XVII wieku to w Koronie Czeskiej czas władzy schorowanego Rudolfa II Habsburga, a jednocześnie okres politycznych zabiegów Stanów Śląskich o sięgnięcie po supremację w Koronie. Uzyskany List Majestatyczny (20 sierpnia1609 roku) gwarantował z jednej strony swobodę religijną, z drugiej wykluczał biskupa wrocławskiego z pełnienia urzędu śląskiego starosty generalnego (mógł nim być jedynie świecki książę śląski). W 1611 roku Stany Śląskie wykorzystały konflikt w rodzinie Habsburgów i wymusiły zgodę na utworzenie osobnej Kancelarii Śląsko-Łużyckiej, zlikwidowanej jednak 5 lat później. W ówczesnych realiach funkcja starosty generalnego odpowiadała mniej więcej dzisiejszemu prezydentowi, a kancelaria kraju – rządowi. Wybór na następcę cesarza ultrakatolickiego arcyksięcia Ferdynanda ze styryjskiej linii Habsburgów oraz układ z Onate, dający hiszpańskiej linii Habsburgów prawo sukcesyjne w Koronie Czeskiej i na Węgrzech, spowodował bunt Czechów – tzw. defenestrację praską: strącenie namiestników cesarskich z okien hradczańskiego zamku na kupę gnoju – co stanowiło bezpośrednią przyczynę wojny, która szybko rozlała się na całą Europę, by w długotrwałym i krwawym konflikcie zlikwidować pozostałości wywodzących się jeszcze ze średniowiecza stosunków, sojuszy i zależności. Mimo religijnych powodów konfliktu, u jego podłoża tkwił zamiar wzmocnienia stanowo-federalistycznego modelu Korony Czeskiej. Istotą miało być to, aby pod jednym królem gwarantującym jedność Korony Czeskiej, właściwą władzę przesunąć w ręce Stanów. Stany krajów (Czech, Śląska, Moraw i Łużyc) miały być samodzielne, miały mieć równe prawa oraz uczestniczyć w wyborze króla. Wbrew religijnemu zaczynowi, religijnej propagandzie i religijnym uzasadnieniem działań militarnych, sojusze, zyski i straty w tej wojnie przebiegały w poprzek wyznań. Największą polityczną stratę w wyniku wojny poniosła ultrakatolicka Hiszpania, a najbardziej politycznie zyskała ultrakatolicka Francja. Wśród protestantów najbardziej straciła będąca wcześniej lokalnym mocarstwem Korona Czeska, w tym same Czechy, Stany Śląskie i Łużyce. Na mocarstwo europejskiego formatu wyrosła protestancka Szwecja. Formalnie protestanckimi wojskami duńskimi dowodził gorliwy katolik Ernst von Mansfeld, który ścierał się m. in. z pozostającymi pod katolickim dowództwem prawosławnymi Kozakami...
Bunt praski i obrona Śląska:
Nie ma kompleksowych prac opisujących wojnę 30- letnią na Śląsku. Zarówno polscy, jak i niemieccy historycy, jak do tej pory traktowali ten temat po macoszemu. Znajdujemy jedynie w obu językach prace omawiające wybrane, wąskie tematy lub sprowadzające się jedynie do problemów bardzo lokalnych, konkretnych miast czy posiadłości.
Rozruchy wywołane buntem praskim doprowadziły do powstania konfederacji Czech, Stanów Śląskich, Moraw, Łużyc, Dolnej i Górnej Austrii. Stany Śląskie ze względu na długość zewnętrznych granic znalazły się w bardzo trudnym położeniu. Formowane jednostki militarne jedynie w części skierowano do bezpośrednich walk z wojskami cesarskimi – 2 tysiące piechoty i 1160 jazdy (rok później dosłano następnych 600 konnych i 1 tysiąc piechoty) – większość przeznaczono do obrony granic kraju. Obronę Śląska sformowano na podstawie ordynacji obrony krajowej, dzieląc cały obszar na cztery regiony obronne. Z korespondencji wewnętrznej wiemy, że oddziały wojskowe rozmieszczono w miarę równomiernie wzdłuż granicy z Polską, od księstwa cieszyńskiego poczynając, na zachodnich jej fragmentach z Wielkopolską kończąc. W czasie trwania wojny liczebność wojsk śląskich aż do praktycznie kończącej bezpośredni udział jako jednej ze stron bitwy pod Białą Górą, stale i systematycznie rosła, stanowiły je jednostki zarówno wybranieckie, śląskie, jak i zaciężne z innych krajów.
Słabo zaludniony, ale bogaty:
Sytuację ludnościowa Śląska u progu wojny możemy jedynie oszacować na podstawie spisu z 1578 roku. Spis ten wykazał bardzo nierównomierne zaludnienie Śląska. Od ludnych księstw opawskiego, karniowskiego, brzeskiego, nyskiego, wrocławskiego i świdnickiego (do 50 osób/km.kw) do księstw opolskiego i raciborskiego (jedynie okolo 18 osób/km.kw). Wyliczenia wskazują, że w 1619 roku na Śląsku (prawdopodobnie i w przybliżeniu) mieszkało nieco ponad 1.5 miliona osób. Potencjał finansowy Stanów Śląskich był wysoki i najprawdopodobniej w przeliczeniu na mieszkańca należał do najwyższych wśród wszystkich krajów biorących udział w wojnie. Obrona terytorialna kraju opierała się na istniejących twierdzach, jednak w ich rozmieszczeniu również były wielkie dysproporcje między różnymi częściami kraju. Obok potężnych i nowoczesnych twierdz Legnicy, Wrocławia i przede wszystkim Brzegu mieliśmy silne twierdze, których umocnienia pochodziły z XV i XVI wieku: Świdnica, Jawor, Jelenia Góra, Lwówek Śląski, w trakcie wojny wzmocniono także fortyfikacje Dzierżoniowa, Ziębic i Strzegomia. Stosunkowo silne umocnienia posiadało Opole i Opawa. Większość miast była słabo broniona pojedynczym murem obronnym (na przykład Racibórz, Wodzisław, Żory, Gliwice), a w najgorszej sytuacji były miasta otwarte (na przykład Rybnik).
Wszystkie armie Europy:
Klęska wojsk Konfederacji w bitwie po Białą Górą w dniu 8 listopada 1620 roku skłoniła Stany Śląskie do znalezienia kompromisowego porozumienia ze zwycięzcami. Był to tak zwany akord drezdeński – porozumienie cesarza Ferdynanda II ze Stanami Śląskimi, gwarantowane przez elektora saskiego i wielka kontrybucja finansowa zapłacona przez Śląsk z jednej, amnestia dla Ślązaków z drugiej strony. Akord szybko jednak okazał się fikcją. Śląsk formalnie nie będący stroną konfliktu przez następne kilkadziesiąt lat wciąż był areną walk, rabunków wojennych, wciąż nakładano nań kontrybucje wojenne.
W momencie wybuchu wojny Śląsk znalazł się na peryferiach działań wojennych, toczonych głównie w Austrii i Czechach, szybko jednak wraz z rozprzestrzenieniem się działań militarnych, stał się głównym korytarzem łączącym miejsca intensywnych walk: obszar brandenbursko-pomorski i cały zachodnio-europejski z kluczowym austriacko-węgiersko-siedmiogrodzkim. Głubczyce stały się kluczem do Bramy Morawskiej. Przez Śląsk maszerowały wszystkie praktycznie armie Europy. Mordując, paląc, rabując. Właśnie w tym późniejszym okresie na naszym terenie rozegrały się dwie wielkie bitwy wojny trzydziestoletniej. 11 października 1633 roku pod Ścinawą starły się zwycięskie wojska cesarskie (łącznie z kawalerią śląską) z oddziałami szwedzko – saskimi. W bitwie wzięło udział w sumie około 70 000 żołnierzy. Z kolei 13 maja 1634 roku Saksonia pokonała pod Legnicą wojska cesarskie.
Na granicy z Polską:
Długa granica z Polską, której król Zygmunt III Waza był naturalnym, konfesyjnym i rodzinnym sojusznikiem cesarza Ferdynanda II, była właściwie nie do obrony. Z tego powodu jeszcze przed przystąpieniem do Konfederacji antycesarskiej Stany Śląskie podjęły oficjalną i zakulisową ofensywę dyplomatyczną w Polsce, tym pilniejszą, że biskup wrocławski, Karol Styryjski (brat cesarza) nakłaniał w licznych pismach króla i możnowładców polskich do przystąpienia do wojny przeciwko Stanom Śląskim. W liście do prymasa Polski pisał m. in. (cytuję): " (...) na ostatnim sejmie wrocławskim postanowiono pogranicze polskie od Polski przegrodzić rowem i warowniami. (...) Upraszamy też abyś króla Zygmunta nakłaniać i napominać nie przestawał (...)"
Zygmunt III, po naradzie z kilku zaufanymi senatorami polskimi wysłał posła Zaleskiego do Stanów Śląskich we Wrocławiu, z pismem nakłaniającym do wyłamania się z Konfederacji. W odpowiedzi Stanów dostarczonej Zaleskiemu już następnego dnia czytamy m. in. : "Z listu (...) poznaliśmy uprzejmy umysł Waszej Królewskiej Mości i troskliwe staranie o dobro nie tylko sławnego królestwa czeskiego, ale też prowincji skonfederowanych, tudzież ojczyzny naszej, ukochanego Szląska. (...)" Dalej Stany dziękują za troskę, piszą o przyjaźni z Polską i dołożeniu wszelkiej staranności, aby nie naruszyć tych dobrych stosunków. Wyjaśniają powody buntu wskazując, iż to Ferdynand II naruszał wielokrotnie prawa krajowe, gwałcąc przede wszystkim przysługującą stanom Korony Czeskiej samowładzę.
Jednocześnie wysłany przez Zygmunta III do biskupa wrocławskiego, do Nysy, królewicz Władysław, zawiózł następujące propozycje polskiego udziału w wojnie po stronie cesarskiej: zaciąg 5000 lisowczyków do służby cesarskiej, 50 000 rejestrowych kozaków zaporoskich – mogą stawić się na Śląsku na początku sierpnia, książę Ostrogski i hetman Żółkiewski mieli też wysłać swoje prywatne armie – około 20 000 doświadczonych żołnierzy.
Misja Kochcickiego:
Tak wielka siła militarna mogła zdławić Konfederację w kilka tygodni, na szczęście większość senatorów polskich sprzeciwiła się przystąpieniu do wojny, w czym zasługa skutecznych zabiegów dyplomacji Stanów Śląskich, tradycyjnej antyhabsburskiej wrogości części polskich magnatów oraz zakulisowych działań prowadzonych w imieniu Stanów przez Starostę Górnośląskiego Andreasa Kochcickiego. Kochciccy byli potężnym górnośląskim rodem magnackim. Władali rozległymi dobrami Bytomia i Ujazdu, poprzez Lubliniec, Koszęcin i rodowe Kochcice, Turawę aż do Koźla i Białej. Ojciec Andreasa, Jan Kochcicki, oficjalnie radca Komory Śląskiej zarządzającej założoną na Śląsku w 1578 roku pocztą państwową, był jednocześnie twórcą i nadzorcą sieci dyplomatów reprezentujących cesarza Rudolfa II oraz finansowanej z kasy cesarza siatki szpiegowskiej w Polsce. Stał za wszystkimi zakulisowymi działaniami tzw. stronnictwa habsburskiego w Polsce, także w czasie elekcji królewskich. Z zachowanych dokumentów można wnioskować, że jedynie wyselekcjonowana część informacji szpiegowskich docierała do Rudolfa II, część zostawała tajemnicą Stanów Śląskich, przy czym wydaje się, że Jan Kochcicki jedynie unowocześnił i przyspieszył w oparciu o sieć pocztową przekazywanie informacji, sama siatka szpiegowska miała chyba dłuższą historię i była konieczna wobec trwającej od kilku stuleci dość wyrównanej wojny handlowej małego terytorialnie Śląska z potężną Polską (temat niewątpliwie wart osobnych, szczegółowych badań i analizy). Andreas Kochcicki nie tylko był bajecznie bogaty, ale i wszechstronnie wykształcony. Był również sponsorem wielu uczonych i szkół w swoich miastach. Był też pierwszym górnośląskim magnatem przemysłowym – w jego dobrach pracowały liczne huty zarządzane przez Walentego Roździeńskiego (autora pierwszego dzieła traktującego o górnictwie i hutnictwie). Po ojcu przejął też wszystkie kontakty w Polsce i pełną informację o możliwości oficjalnych i zakulisowych działań w Polsce. Praktycznie w momencie podjęcia przez Stany Śląskie decyzji o przystąpieniu do Konfederacji, skutecznie uaktywnił stare stronnictwo antyhabsburskie, jak i część dotychczasowych zwolenników monarchów wiedeńskich.
Dobra Kochcickiego zostały skonfiskowane przez zwycięskiego Ferdynanda II w 1628 roku, a ujęty Andreas zmarł w 1634 roku w więzieniu we Wiedniu, ocalała część rodziny ratowała się ucieczką do Saksonii i Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz