Strv 103.
Po dwóch wozach doświadczalnych dostarczonych w 1961 roku zamówiono serię przedprodukcyjną, tzw. serię 0, złożoną z 10 pojazdów. Wykorzystano je, prócz kontynuowania prób technicznych, do wypracowania optymalnej struktury organizacyjnej pododdziałów złożonych z nowych wozów oraz określenia taktycznych zasad ich użycia. Trwały one do roku 1966 i miały kluczowe znaczenie dla ostatecznego kształtu pojazdów seryjnych. Ich rezultaty były jednak na tyle dobre, że jeszcze przed zamknięciem całego programu prób, po zaledwie sześciu miesiącach, armia złożyła w firmie Bofors zamówienie na 70 wozów, choć zdawano sobie sprawę, że wybrana turbina gazowa ma za małą moc. Jego wartość wynosiła 500 mln koron i był to największy
kontrakt na jeden typ uzbrojenia lądowego złożony w dotychczasowej historii armii szwedzkiej.
Upublicznienie informacji o nowym szwedzkim czołgu, głównie za sprawą jego awangardowej konstrukcji, odbiło się sporym echem na świecie. Z pytaniem o skandynawskie rozwiązanie ze strony prezydenta Johna F. Kennedy’ego spotkał się nawet sekretarz obrony Robert McNamara. Jego odpowiedź uznać można za nader obiektywną ocenę szwedzkiego wozu, zwanego już wówczas oficjalnie Stridsvagn 103 S. Napisał on mianowicie:
W porównaniu z naszym M 60 zaletą szwedzkiego nowego czołgu jest niska sylwetka, mniejsza masa i zdolność pływania. Z drugiej strony nie jest on w stanie w ruchu prowadzić ognia do celów we wszystkich kierunkach. Chociaż armia w pełni docenia zalety szwedzkiego projektu, uważa ten nowy wóz raczej za defensywny niszczyciel czołgów lub broń szturmową, a nie za czołg zgodny z naszą koncepcją wykorzystania wozów tej klasy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz