100 lat temu, 26 kwietnia 1920 roku w Poznaniu policja otworzyła ogień do strajkujących kolejarzy, w wyniku czego zginęło na miejscu siedmiu protestujących, a 32 zostało rannych. Dwóch z nich zmarło później w szpitalu.
Powodem strajku były stale pogarszające się warunki życia (pensje rosły od roku znacznie wolniej niż ceny), a przede wszystkim żądanie wypłaty tzw. trzynastej pensji, która miała łagodzić skutki drożyzny. Zgodnie z decyzją rządu otrzymali ją pracownicy państwowi w byłym zaborze austriackim i rosyjskim, a jedynie w Wielkopolsce i na Pomorzu zarządzające nimi Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej odmawiało wypłaty świadczenia.
26 kwietnia 1920 r. pod siedzibę ministerstwa w byłym Zamku Cesarskim przyszło ok. 3 tys. pracowników warsztatów kolejowych oraz dworca kolejowego. Choć minister Władysław Seyda obiecał wcześniej robotnikom rozpoczęcie rokowań, po południu odmówił przyjęcia ich delegacji. Zamiast tego naczelnik Wydziału Spraw Wewnętrznych Karol Rzepecki wydał rozkaz siłowego stłumienia demonstracji z użyciem broni palnej.
Ofiarami tej decyzji stali się: Kazimierz Bogdaszewski, Józef Dereziński, Stefan Domagała, Michał Dziembalski, Franciszek Krzyśko, Jan Mieloch, Marcin Ratajczak, Kazimierz Szkudlarek oraz Stanisław Tukaj. W ich pogrzebie wzięło udział 20 tys. mieszkańców miasta.
Choć Seyda i Rzepecki ustąpili z zajmowanych stanowisk, nadal pozostawali we władzach byłej Dzielnicy Pruskiej, a pierwszy z nich został w 1922 roku Prezesem Sądu Najwyższego (od 1924 roku był Pierwszym Prezesem SN). Jedynie trzech policjantów otrzymało symboliczne kary, za to 15 kolejarzy usłyszało wyroki więzienia, gdyż to robotników obarczono odpowiedzialnością za wydarzenia z 26 kwietnia 1920 roku.
Na zdjęciu tablica upamiętniająca strajk i ofiary jego stłumienia wmurowana w ścianę Zamku Cesarskiego (fot. MOs810, CC BY-SA 4.0).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz