ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 4 sierpnia 2020

Ostatni z rodu Przemyślidów

04.08.1306 r.
W Ołomuńcu został zamordowany król Czech, Węgier i niekoronowany król Polski Wacław III.
"...Gdy jednak młody król przystąpił do realizacji swych planów i latem 1306 r. ruszył z wyprawą na Polskę, został w Ołomuńcu skrytobójczo zamordowany. Czechy same pogrążyły się na lat kilka w wirze walk sukcesyjnych..."
Ostatni z rodu Przemyślidów. Młody władca nie zdążył się jednak koronować na króla Polski. Zginął podczas przygotowań do wyprawy przeciw księciu Władysławowi I Łokietkowi, który zajął Kraków. Został zasztyletowany podczas snu w Ołomuńcu. O zbrodnię oskarżono niemieckiego rycerza Konrada von Botenstein, którego natychmiast zgładzono, nie dowiedziawszy się, kto był jego mocodawcą. Współcześni badacze podejrzewają czeskich możnych, króla Albrechta Habsburga lub księcia Władysława Łokietka. Niewątpliwie śmierć Wacława III ułatwiła temu ostatniemu późniejsze zjednoczenie ziem polskich.
"...Jako punkt zborny armii czeskiej, mającej wyruszyć do Polski, Wacław wyznaczył Ołomuniec. Czwartego sierpnia 1306 dobiegający siedemnastego roku życia król został w Ołomuńcu zamordowany.
Co wydarzyło się w Ołomuńcu, jest dzięki licznym zapisom kronikarskim dość dobrze znane. Według nekrologu w księdze katedry w Ołomuńcu król został zabity, gdy po południu wyszedł na dwór - a zatrzymał się w domu dziekana kapituły - by odetchnąć świeżym powietrzem. Według Kroniki zbrasławskiej król po południu, zmęczony upałem, usunął się do swej komnaty, by ochłonąć. Rozebrał się do koszuli. Tak zaskoczył go morderca. Król został ugodzony trzy razy sztyletem. Śmiertelnie. Z kroniki Dalimila wynika, że król po obiedzie położył się spać, Gdy spał, morderca zaczaił się w pobliżu komnaty królewskiej. Kiedy król się obudził i wzywał jednego z panów, morderca zbliżył się do niego,jakby chcąc królowi pomóc" i wbił mu nóż w gardło.
Okoliczności zbrodni są zatem jasne, choć różnią się drobnymi szczegółami. Kto jednak był mordercą?
„Dostrzeżono jakiegoś rycerza, zwanego Konradem z Botenstejna, rodem Turyńczyka, jak wyskoczył z pałacu, trzymając w rękach zakrwawiony nóż i uciekał; a ci, którzy byli na zewnątrz, pojmali go i jako wroga królestwa zabili pierwej, nim mógł wypowiedzieć jakieś słowa."
Na zabiciu Turyńczyka sprawa się zakończyła. Żadnego śledztwa nie prowadzono, bo i po co - morderca był znany.
Rzecz cała jest bardzo zagadkowa. Czy król nie był strzeżony, tak że dostęp do niego był tak łatwy? Jeśli nie było strażników, kim byli ci, którzy uznali, że wybiegający z domu człowiek to akurat morderca króla? A poza tym - jeśli ktoś dał się skłonić, zapewne za dużym wynagrodzeniem, do zamordowania króla, jeśli sprytnie potrafił zaczaić się pod komnatą królewską i dokonać zbrodni, raczej nie byłby potem takim głupcem, by uciekać z miejsca zbrodni z zakrwawionym nożem w ręce! Dlaczego zresztą wybiegającego z domu mężczyznę natychmiast zabito, a nie przesłuchano, by mieć pewność, co się właściwie stało?
Dlaczego Turyńczyk, Konrad z Bottenstein, miałby zabić Wacława?
Królów nie zabija się bez przyczyny. Historycy są zgodni, że morderca był tylko wykonawcą zlecenia. Inni wtajemniczeni zabili go natychmiast po dokonaniu zbrodni, aby najemnik w razie schwytania i poddania torturom nie wyjawił zleceniodawcy. Mogło też być tak, iż Konrad z Bottenstein znalazł zabitego monarchę, wzburzony chwycił porzucony obok lub tkwiący w ranie nóż i wybiegł przed dom, by ścigać mordercę lub przynajmniej powiadomić otoczenie o tym, co się stało. Zabito go, by wskazać w nim mordercę, by nie musieć już prawdziwego mordercy szukać. Być może Konrad z Bottenstein był niewinny.
[...]
Ivanov wytypował kilku możliwych zleceniodawców zamordowania Wacława. I tak zleceniodawcami mogli być: Elżbieta, porzucona narzeczona Wacława, Wiola, jego żona, którą miał zdradzać, Karol Robert Andegaweński, rywal Wacława do tronu węgierskiego, Albrecht I Habsburg, król niemiecki, Władysław Łokietek, rywal do tronu polskiego, Henryk Karyncki, szwagier Wacława, mogący mieć nadzieję, iż po śmieci Przemyślidy zasiądzie na opustoszałym tronie, oraz panowie czescy.
[...]
Tak więc - logicznie rzecz biorąc - jako podejrzani o morderstwo pozostają panowie czescy. Wprost oskarżył ich o tę zbrodnię kronikarz Beneś Krabice z Weitmile: „Nie wiem, dlaczego źli dworzanie, a nawet niegodziwi zdrajcy, którzy niedbale troszczą się o to, co im powierzono, nie strzegli powierzonego im króla. Gdzie był podówczas wielki ochmistrz, najwyższy komornik, marszałek, którzy zawsze byli pierwsi, gdy rozdzielano dary? Gdzie byli panowie i strażnicy majestatu królewskiego? Myślę, że nie znajdą usprawiedliwienia, ponieważ bądź o zbrodni wiedzieli, bądź byli niedbali." Być może Benes, który zaczął pisać swą kronikę kilka lat po śmierci Wacława, wiedział, że któryś z wymienionych urzędników istotnie jest winien. Nazwać go po imieniu nie mógł, było to zbyt niebezpieczne.
[...]
Dodać trzeba, że panowie czescy byli niechętni wyprawie Wacława III na Polskę. Z jednej strony być może zdawali sobie sprawę, że mają małe szanse na zwycięstwo. Wielkopolska i wiele grodów małopolskich było już w rękach polskich. Co jednak najważniejsze, Wacław III nie miał na wyprawę dość pieniędzy. Nie mógł opłacić wojsk zaciężnych i ogłosił pospolite ruszenie. Oznaczało to, że szlachta musi na własny koszt ruszyć w pole. Być może zamordowanie króla właśnie w Ołomuńcu miało swoje powody. Wyprawę na Polskę odwołano... A środki, które król wiózł ze sobą na wyprawę, rozkradziono!
Czy zatem zabito króla w obawie utraty wyłudzonych od niego majętności? Jeśli chodziło o wielkie dobra, mogło tak być. Ottokar Styryjski również uważał, że panowie zawiązali spisek, by uśmiercić króla, gdyż żądał zwrotu grodów i włości.
Czy chodziło o niedopuszczenie do wyprawy na Polskę, aby nie ponosić kosztów z tym związanych? Też niewykluczone, choć to akurat wydaje się mniej możliwe..."
"...Pozornie wszystko wydawało się jasne i oczywiste. W zamkowych krużgankach zauważono człowieka biegnącego z zakrwawionym mieczem. Okazał się nim dworzanin królewski, niemiecki rycerz Konrad z Dotenstein. Biegł z okrzykiem: „Król został zamordowany!". Rycerza natychmiast otoczono i rozsiekano, nie dając mu najmniejszej szansy na żadne wyjaśnienia, nie mówiąc już o procesie sądowym. Jego zmasakrowane ciało rzucono - według słów Jana Długosza - psom na pożarcie. Szybko, nawet podejrzanie szybko, rozprawiono się z tym niemieckim rycerzem z Dotenstein.
Pozostają jednak liczne pytania bez odpowiedzi. Czy rzeczywiście Konrad z Dotenstein był królobójcą? Dlaczego w takim razie krzykiem alarmował o śmierci króla? Czy może walczył z jego mordercami i któregoś zranił? Czy tej zbrodni dokonał ktoś inny?..."
Obraz może zawierać: 1 osoba

Brak komentarzy: