31.01.1915 r.
I wojna światowa: w walce z Rosjanami pod Bolimowem (powiat skierniewicki) armia niemiecka użyła po raz pierwszy broni chemicznej (bromku ksylilu), który z powodu niskiej temperatury okazał się nieskuteczny.
31 stycznia 1915 roku był śnieżny i mroźny. Tego dnia armia niemiecka zaplanowała atak na pozycje rosyjskie pod Bolimowem, gdzie wzdłuż Rawki i Bzury przebiegała w tym czasie linia frontu I wojny światowej. Tym razem atak miał być inny niż zwykle. Na miejsce dostarczono pociski artyleryjskie z oznaczeniem kodowym 12-T.
W każdym z nich znajdowały się 4 kilogramy bromku ksylilu, substancji o silnym działaniu łzawiącym. Wiatr wiał z zachodu, więc rozpoczęto ostrzał. Na pozycje rosyjskie zrzucono 18 tys. pocisków, ale ze względu na bardzo niską temperaturę atak nie przyniósł spodziewanych skutków.
Bromek ksylilu w ujemnych temperaturach bardzo słabo paruje. Armia rosyjska nawet nie zauważyła, że nie był to klasyczny atak artyleryjski. Niemców to niepowodzenie nie zniechęciło. Fritz Haber, wybitny chemik i szef programu broni chemicznej w niemieckiej armii, przekonał dowództwo, że warto spróbować jeszcze raz.
Pod koniec kwietnia tego samego roku niedaleko belgijskiej miejscowości Ypres przebiegał zachodni front wojny. Wojsko dostarczyło na linię frontu 168 ton gazowego chloru w butlach. Wkopano je częściowo w ziemię i czekano. 22 kwietnia 1915 roku pogoda była idealna. Było ciepło, a lekki wiatr wiał w kierunku pozycji francuskich. Późnym popołudniem otwarto zawory butli i chmura szarozielonego gazu zaczęła powoli przesuwać się nad pozycje przeciwnika. W tym ataku w strasznych męczarniach zginęło od samego gazu 350 ludzi, a kilka tysięcy zostało skutecznie wyeliminowanych z walki. Żołnierze, próbując się chronić przed gazem, wskakiwali do okopów lub lejów po pociskach. Niestety, chlor gazowy ma większą gęstość niż powietrze, więc gromadzi się właśnie w zagłębieniach terenu.
Sukces tego ataku potwierdził koncepcję Habera. Dlatego zaledwie kilkanaście dni później, w maju, podobny atak miał miejsce znowu pod Bolimowem. Tym razem użyto ponad 260 ton chloru. Był to największy atak gazowy na froncie wschodnim. W jego wyniku zginęło na miejscu co najmniej kilka tysięcy ludzi, zaś łączną liczbę ofiar szacuje się na 11 tys. Rosjanie byli kompletnie zaskoczeni. Myśleli, że formująca się chmura jest zwykłą zasłoną dymną. Kolejny atak osobiście nadzorował prof. Haber. Wyjechał na front dzień po samobójczej śmierci swojej żony Klary, która psychicznie nie wytrzymała tego, czym zajmował się jej mąż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz