30.01.1644 r.
W bitwie pod Ochmatowem wojska polskie pod wodzą hetmana Stanisława Koniecpolskiego i księcia Jeremiego Wiśniowieckiego pokonały Tatarów pod wodzą Tuhaj-beja.
Południowo-wschodnie pogranicze Rzeczpospolitej Obojga Narodów stale było narażone na najazdy tatarskie. Stosunki z chanatem krymskim układały się różnie – niekiedy nawet objawiały się dłuższymi chwilami pokoju. Jednakże po wojnie domowej na Krymie w pierwszej połowie XVII wieku, kiedy władzę przejął Mehmed IV Girej, kraj był spustoszony i ziemie polskie stanowiły łakomy kąsek dla Tatarów. Strona polska zdawała sobie sprawę z tego, że kolejna łupieżcza wyprawa tatarska jest tylko kwestią czasu. Na początku 1643 r. pisał o tym król Władysław IV w liście do hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego uprzedzał „aby niespodziewaną inkursją znacznej jakiej ten nieprzyjaciel (tj. Tatarzy) w państwach naszych szkody nie uczynił”. Atak tatarski mógł nastąpić kilkoma szlakami: Wołoskim przez Besarabię na Lwów, Kuczmańskim, prowadzącym na Podole, Czarnym na Humań i Korsuń lub Murawskim na Zadnieprze. Sytuacja była coraz bardziej napięta. Kozacy dońscy wyprawiali się na Morze Czarne, co z kolei mogło zostać potraktowane przez Turków jako pretekst do wojny. Latem 1643 r. Tatarzy krymscy, powracający z wyprawy na ziemie moskiewskie, zaatakowali Zadnieprze. Dowodził nimi Umerli aga. Tatarów zaatakowały połączone siły księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, hetmana Koniecpolskiego oraz Kozaków rejestrowych z pułku perejesławskiego. Miało to miejsce 6 sierpnia 1643 r. za rzeką Surą (prawy dopływ Dniepru). Wygrana była po stronie polskiej, ale należało się spodziewać najazdu wymierzonego stricte w polskie terytorium. Środki dyplomatyczne, podjęte przez stronę polską celem załagodzenia konfliktu, nie przyniosły rezultatu. Polski poseł, podstoli lwowski Mikołaj Bieganowski wysłany przez króla Władysława IV do Stambułu, uzyskał jedynie informację od sułtana, że pozwoli on Tatarom „aby poszli do Polski i krzywdy swojej dochodzili”.
Hetman Stanisław Koniecpolski otrzymywał wiadomości o postępujących przygotowaniach wojennych Tatarów dzięki utrzymywaniu siatek szpiegowskich. Jak pisał w liście do Macieja Łubieńskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego „Będziemy i my sami gotowi, ochotnie czekając tego nieprzyjaciela i w miłosierdziu bożym całą ufność pokładając favebit aequitati sprawy naszej i że da Pan Bóg, o karki jego szable nasze z wielką Jego Królewskiej Mości i wszystkiego narodu naszego sławą tępić będziemy”. Zdawano sobie sprawę, że zima nie będzie przeszkodą dla ordy tatarskiej. W grudniu 1643 r. do Baru, gdzie przebywał Koniecpolski, dotarły informacje o nadciąganiu przeciwnika. Według jego rozkazów książę Wiśniowiecki miał ruszyć ze swymi ludźmi w stronę Dniepru i obserwować jego oba brzegi. Starosta winnicki Jan Odrzywolski miał zostać w województwie bracłaskim i obserwować szlaki Kuczmański i Czarny – potencjalne drogi ataku ordy. 17 stycznia 1644 r. hetman Koniecpolski opuścił Bar. Kiedy okazało się, że Tatarzy idą Szlakiem Czarnym, Koniecpolski rozkazał swoim siłom zajęcie pozycji 130 kilometrów na wschód od Winnicy. Wiśniowiecki miał stanąć w okolicy Korsunia, wraz z Kozakami rejestrowymi pod wodzą komisarza wojska zaporoskiego Mikołaja Zaćwilichowskiego. Do nich dołączyć miał kasztelan kijowski Aleksander Piasoczyński. Siły polskie miały liczyć ok. 20 tys. ludzi, w znacznej części jazdy oraz 22 armaty. Orda tatarska pod wodzą Tuhaj-beja miał liczyć od 20 do 60 tysięcy wojowników, choć ta ostatnia liczba jest zdecydowanie zawyżona. Najprawdopodobniej liczba Tatarów była zbliżona do sił koronnych, choć w dalszym ciągu są to tylko szacunki. Kiedy ostatecznie potwierdzono kierunek marszu Tatarów na Ochmatów, wojska koronne miały za zadanie połączyć się i ruszyć w kierunku miasta. Obie strony wysyłały podjazdy w celu wzięcia jeńców, którzy mogli poinformować o ruchach strony przeciwnej. Dowódca jednego z polskich podjazdów – rotmistrz Sokołowski – został rozbity ze swoją chorągwią wołoską i dostał się do niewoli. Podczas przesłuchania wprowadził Tatrów w błąd, twierdząc, że strona polska dysponuje 1/3 sił tatarskich. Tuhaj-bej postanowił wobec tego rozłożyć się obozem na południe od Ochmatowa i tu stoczyć bitwę, wierząc iż faktycznie dysponuje przewagą liczebną. Około południa 30 stycznia 1644 roku siły koronne nadciągnęły na północ od miasta. Tatarzy zajęli pozycje na wzgórzach na południe. W pierwszym momencie hetman Koniecpolski miał do dyspozycji ok. 6 tys. ludzi, gdyż czekał na nadejście sił księcia Wiśniowieckiego, które były mniej więcej dwa razy liczniejsze. Armia koronna zbliżała się w szyku taborowym, liczącym siedem, a nawet niekiedy trzynaście rzędów wozów. Z przodu poruszała się piechota wraz z artylerią, z tyłu zaś cztery pułki jazdy i chorągwie kozackie. Pole bitwy było otoczone stawami, które oddzielone były groblami, do Ochmatowa można było dostać się przez niewielki most. Po dotarciu w rejon Ochmatowa wojska hetmana zaczęły ustawiać się w szyku. Hufiec czelny stanowiły siły pod wodzą Jana Odrzywolskiego, na lewym skrzydle stał wojewoda czernichowski Marcin Kalinowski, na prawym zaś prywatne oddziały Stanisława Lubomirskiego, wojewody krakowskiego. W centrum znalazł się pułk hetmana wielkiego, złożony z chorągwi husarskich: królewskiej i hetmańskiej pod wodzą Aleksandra Koniecpolskiego, chorążego koronnego i syna hetmana. W składzie wojsk polskich znalazły się też m.in. prywatne chorągwie ks. Władysława Dominika Ostrogskiego-Zasławskiego, starosty kałuskiego Jana „Sobiepana” Zamoyskiego czy podkomorzego kijowskiego Stefana Niemirycza. Stanowiły one odwód sił polskich. Artylerię rozmieszczono po obu skrzydłach, podobnie tabor. Szyk zamykało 500 dragonów Koniecpolskiego i chorągwie kozackie. Plan Koniecpolskiego zakładał, że bitwę rozstrzygnie manewrowość jazdy, zaś piechota i artyleria miały prowadzić działania osłonowe i defensywne.
Bitwa zaczęła się od działań harcowników. W międzyczasie nadeszły posiłki pod wodzą księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Około godziny 14 doszło do pierwszego starcia. Początkowo ciężar zmagań przyjął na siebie hufiec czelny Odrzywolskiego. 6 tys. Tatarów miało za zadanie zablokować przeprawę wojsk koronnych przez groblę. Udało im się zepchnąć pierwszy rzut, ale natychmiast podjęta kontrakcja przez stronę polską w postaci szarży pięciu chorągwi husarskich pod wodzą porucznika Stefana Czarnieckiego zmiotło oddziały tatarskie z grobli. Co ciekawe, uderzenie husarii odbyło się bez użycia kopii. Tatarzy zaczęli się wycofywać, zostawiając dla osłony 7 tys. wojowników. Na tę osłonę runęły siły Wiśniowieckiego i Piasoczyńskiego, wsparte ogniem artylerii. Uderzenie było na tyle mocne, że Tatarzy wycofali się na wzgórza za stawami. W polskim dowództwie dyskutowano dalszy plan działania. Niektóre głosy podnosiły zmęczenie oddziałów Wiśniowieckiego i Piasoczyńskiego, które dotarły z Zadnieprza i wobec tego ostateczną rozprawę z Tatarami należałoby odłożyć na kolejny dzień. Przeważyła jednak obawa o to, iż Tatarzy pod osłoną nocy umkną. Kontynuowano natarcie pod wodzą Piasoczyńskiego. Zachowały się relacje mówiące, iż natarcie wojsk koronnych było tak szybkie, że nie wzięła w nim udziału część z nich. Tatarzy rozpoczęli paniczną ucieczkę. Sformowano oddział pościgowy pod wodzą Zaćwilichowskiego, liczący około 5 tys. ludzi, który ranem 31 stycznia 1644 roku przystąpił do działań. Pościg ciągnął się na przestrzeni 30 km. Wielu Tatarów poległo, zostało wziętych do niewoli bądź ukryło się w lasach. Ci, którym udało się umknąć polskiej pogoni podzielili się na trzy grupy. Jedna ruszyła w stronę Dniepru, druga ku Budziakowi, trzecia zaś skierowała się w stronę Oczakowa. Klęska tatarskiej wyprawy byłą całkowita – nie dość, że nie wzięto żadnych łupów, to jeszcze stracono ok. 3-4 tysięcy ludzi (dane szacunkowe). Sam Tuhaj-bej powrócił na Krym na noszach. Strat wojsk koronnych nie udało się oszacować. Z pewnością musiały ponieść jakieś straty, choć nie poległ żaden ze znaczniejszych dowódców. Znaczenie wiktorii ochmatowskiej sprowadza się do kilku punktów. Po pierwsze nigdy wcześniej w historii konfliktów z Tatarami nie udało się ich pobić tak wcześnie, zanim zdążyli wtargnąć w głąb ziem koronnych i poczynić znaczne spustoszenia. Po drugie – nigdy nie zginęło tylu wojowników tatarskich podczas jednej bitwy z wojskami koronnymi i nigdy tak wielu nie dostało się do niewoli. Po trzecie na uwagę zasługuje dobrze zorganizowany wywiad, który pozwolił na wcześniejsze wykrycie zamiarów przeciwnika i doskonała koordynacja działań jazdy, piechoty i artylerii. Zwycięstwo pod Ochmatowem zostało opisane w Niemczech i we Włoszech. Stanowi ono największe polskie zwycięstwo nad Tatarami w pierwszej połowie XVII wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz