27 stycznia 1945 roku w Miechowicach w województwie śląskim miało miejsce apogeum trwającej trzy dni zbrodni na ludności cywilnej dokonanej przez żołnierzy Armii Czerwonej.
Tłem tego wydarzenia były trwające od 25 stycznia w okolicach Bytomia niemiecko- radzieckie walki. Nie stawiające żadnego oporu Miechowice zostały szybko zajęte przez czerwonoarmistów. Według relacji świadków mieli oni mieć zielone mundury i azjatyckie rysy twarzy. Wchodzili oni do piwnic i mieszkań w poszukiwaniu członków rozproszonych po walkach oddziałów Hitlerjugend i Volksturmu. Poszukiwano osób młodych lub kalek, domniemywając, iż mogą to być żołnierze. Zabijano na miejscu. Jedną z ofiar był 38 -letni niemiecki proboszcz parafii w Miechowicach Jan Frencel vel Johannes Frenzel.
Przyczynkiem do punktu kulminacyjnego zbrodni w Miechowicach była nie potwierdzona plotka o zabiciu majora Armii Czerwonej. Żołnierze wpadali do mieszkań, głównie przy ulicy Stolarzowickiej. Ofiary zabijali na miejscu lub też odprowadzali na miejsce zbiorowych egzekucji, gdzie zabijano je strzałami z broni maszynowej i dobijano strzałami z pistoletów. Dokonywano również gwałtów. Jeden ze świadków zeznał, że mąż jednej ze zgwałconych, nie mogąc znieść hańby, jaką było zgwałcenie żony, zabił ją, a następnie sam popełnił samobójstwo.
Chociaż dla potrzeb śledztwa przyjęto liczbę 880 ofiar to dokładna ich liczba nie jest znana. Może być ich nawet 3000-4000. Nie wszystkie zgony zostały bowiem zgłoszone, ponadto część ofiar zmarła później, w wyniku odniesionych ran. /Boguś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz