Było - jak zwykle.
Zaatakowali z zaskoczenia najpierw ludzi na stacji kolejowej czekających na pociąg.
Potem - weszli do wsi.
Mordowali czym się dało - siekierami, nożami, bagnetami.
Torturowali niektóre ofiary, wycinając im języki, wydłubując oczy, obcinając piersi kobietom.
Byli zorganizowani - Jedni mordowali, drudzy rabowali, trzeci podpalali gospodarstwa.
Zdaniem ks. Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego, napadem kierował ksiądz greckokatolicki Pałabicki z córką.
Udało się ustalić tożsamość jedynie 117 zabitych.
Polacy, którzy ocaleli z rzezi, przenieśli się do Monasterzysk.
Myślicie, że w Korościatynie jest jakiś pomnik, obelisk czy choćby tablica?
NIE MA!
W Polsce tragedii Korościatyna poświęcono tablice pamiątkowe w Radwanowicach i w kościele w Lwówku Śląskim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz