WOŁYŃ
"Na początek ojca przywiązali mocno do kobyłki na której się piłowało drzewo. Potem ten, który trzymał za włosy mojego brata, nagle poderżnął mu nożem gardło i pchnął na ziemię. A on się tak rzucał i krew...
Mama z płaczem wyrwała się i chciała do niego podbiec, ale ten z bronią strzelił jej w głowę i upadła. Wtedy najstarsza siostra, która była w ciąży, zemdlała i przewróciła się na ziemię. Potem ten z nożem poderżnął gardło mojej starszej siostrze.
Zamknąłem oczy, żeby tego nie widzieć. Potem któryś z nich przyniósł piłę i zaczęli nią piłować ojca. Ja nie mogłem na to patrzeć. Słyszałem tylko jak on strasznie krzyczał, strasznie. Potem tylko jęczał i rzęził. Potem przestał. A oni się śmiali i krzyczeli coś o Lachach. A potem przynieśli wiadro wody i ocucili najstarszą siostrę. Ona wtedy zaczęła ich prosić żeby jej nie zabijali, bo będzie miała dziecko. Trzymało ją kilku, a jeden rozciął jej brzuch. Ona tak strasznie krzyczała - tak strasznie. Potem przynieśli kota i wpychali jej w miejsce płodu, który przedtem wycięli nożem. Kot przeraźliwie miałczał, a potem wyrwał się i uciekł. A ona tak leżała. Potem oni przestali krzyczeć, ale wciąż się śmieli i weszli wszyscy do naszego domu. Wciąż wychodzili i znowu wchodzili. Wciąż coś wynosili. A ja byłem skulony w tej budzie, tylko w koszuli, bałem się strasznie. To wszystko trwało tak długo..." - wspomnienia Kazimierza Panka
Za: wolyn.org/index.php/info
Opracował Michał Żmich
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz