22 lutego 1978 roku podczas rozgrywanych w Lahti w Finlandii narciarskich mistrzostw świata Józef Łuszczek (zdjecie) zdobył złoty medal w biegu na dystansie 15 kilometrów. Podczas tych samych mistrzostw zdobył on również brązowy medal w biegu na dystansie 30 kilometrów. Łuszczek był pierwszym Polakiem, który w tej dyscyplinie zajął najwyższą lokatę.
Tak wspominał ten dzień:
" Ostatnie metry, w dole widziałem już stadion i słyszałem kibiców. Jeszcze tylko stromy zjazd i ten cholerny zakręt, który zawodnicy w Lahti pokonują do dziś. Jak tylko puszczałeś tam narty, to lądowałeś w zaspie. Trzeba było hamować prawie do zera. Na trasie byli wtedy rozstawieni moi koledzy z kombinacji norweskiej. Mieli pomagać i biegli do mnie skrótami, ale tak wtedy prułem, że nie mogli nadążyć. Gdzieś w połowie usłyszałem, że biegnę w pierwszej trójce i to mi dało dodatkowego kopa. Kilometr do mety i trener się drze: „Józek, możesz nawet to wygrać!” Jeszcze przyspieszyłem. Jak się ma formę, to człowiek się nie męczy. Końcówkę pamiętam jak przez mgłę. Spojrzałem na tablicę świetlną: prowadził Rosjanin Biełajew, a obok strasznie szybko upływał mój czas. Potem wzrok przed siebie i koncentracja. Każde odbicie musiało być perfekcyjne. To był 1978 rok i nie było jeszcze chipów, czas mierzono ręcznie, stoperem, a zaraz za metą musiałeś wbić kije w śnieg. Zrobiłem to i patrzę w górę. A tam na tablicy z wynikami pierwszy Josef Louszczek, jakoś tak napisali, 2,5 sekundy przed Biełajewem i 5 sekund przed Finem Juhą Mieto. Nie wierzyłem, myślałem, że to jakiś sen. Ja, chłopak z Zakopanego, zostałem mistrzem świata? Wygrałem z takimi gwiazdami? Uwierzyłem dopiero rano, gdy wstałem i kazali mi się spieszyć na wręczanie medali."
Boguś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz