27.09.1331 r.
II wojna polsko-krzyżacka: nierozstrzygnięta bitwa pod Płowcami.
27 września 1331 roku na polach pod Płowcami wojska Władysława Łokietka stoczyły wielką bitwę z wojskami zakonu krzyżackiego. Armią zakonną dowodzili: wielki marszałek Dietrich von Altenburg i komtur chełmiński Otto von Luterberg (naczelny dowódca). W armii tej znajdowali się również Krzyżacy inflanccy oraz goście z zachodniej Europy, z liczącą około 100 osób grupą rycerzy angielskich. Nie brakło również takich znakomitych rycerzy zakonnych jak komtur elbląski Herman von Oetting, komtur gdański Albrecht von Ore, wielki komtur Otto von Bonsdorf oraz komtur bałgijski Henryk Reuss von Plauen. Obecność tylu wysokich dostojników zakonnych i gości wskazywać może na co najmniej na dwa fakty: że wyprawa ta nie miała charakteru lokalnego, a po drugie, że musiała to być armia dość liczna. Przyjmuje się, że w jej skład wchodziło około 2000 jazdy (w tym około 200 ciężkozbrojnych braci krzyżackich, 100 ciężkozbrojnych rycerzy świeckich, resztę stanowiły oddziały lekkozbrojne), mniej więcej 2000 konnych giermków oraz 2000 chłopskiej ludności pruskiej. Całość armii zakonnej liczyła około 7 tysięcy ludzi.
W przeddzień bitwy, w czwartek 26 września 1331 roku Krzyżacy byli w Radziejowie. Tu podjęli dwie brzemienne w skutkach decyzje, które doprowadziły do bezpośredniej walki pod Płowcami. Postanowili wyruszyć na zdobycie Brześcia Kujawskiego i podzielić swoje siły na trzy części. Pierwsza grupa (około 2/3 całości sił krzyżackich) pod dowództwem komtura Henryka Reuss von Plauen opuściła Radziejów 27 września około godziny 6 rano. Za nią, w niedużej odległości, posuwała się druga grupa, w której znajdowała się większość ciężkozbrojnych. Dowodził nią komtur Otto von Luterberg. Straż tylną stanowiła trzecia grupa pod dowództwem wielkiego marszałka Dietricha von Altenburg. W skład tej grupy wchodziła pruska piechota i około 350 rycerzy konnych. Byli w niej czołowi urzędnicy krzyżaccy, jak komturowie: Herman von Oetting, Albrecht von Ore czy wielki komtur Otto von Bonsdorf. Zadaniem tej grupy było zabezpieczenie tyłów, ochrona zebranych łupów i zbieranie żywności dla całej armii. Rozbiła się ona obozem nieopodal Radziejowa (między wsią Stary Radziejów a miastem Radziejów), w pewnym oddaleniu od sił głównych.
Wojska królewskie, liczące około 5 tysięcy jazdy dotarły do traktu brzeskiego od strony południowo - wschodniej, z kierunku Faliszewa i Samszyc i około godziny 9 zetknęły się z tylną strażą armii krzyżackiej. Pojawienie się Łokietka było dla Krzyżaków zaskoczeniem, ale pomimo gęstej mgły, która właśnie opadała, potrafili oni podzielić swe siły na pięć oddziałów. Podobnie uczynił Łokietek, który postanowił okrążyć Krzyżaków. Kluczową rolę w realizacji tego planu odgrywało odcięcie odwrotu Krzyżakom na wschód w kierunku Brześcia Kujawskiego. Pozycję ryglującą zajął oddział wojewody Wincentego z Szamotuł i to on jako pierwszy dał hasło do walki. Hasłem bojowym, które pozwalało rycerstwu polskiemu rozpoznać się w bitewnym zamęcie, było zawołanie "Kraków". Bitwa rozbiła się na wiele pojedynków. Krzyżacy, broniąc się przed okrążeniem, twardo stawiali opór. Zgodnie z najlepszymi rycerskimi wzorcami dwukrotnie podczas bitwy ogłaszano przerwy na odpoczynek i opatrzenie rannych. Walki trwały do około południa. (zobacz)
Podczas trzeciego ataku Polaków na pozycje rycerzy w habitach spadł z konia chorąży krzyżacki, a wraz z nim chorągiew zakonna, co wywołało panikę w szeregach krzyżackich. Ich pozycje załamały się i poszły w rozsypkę. Jedynie nielicznym udało się wyrwać z kotła i uciec w kierunku Brześcia. Do niewoli wzięto 56 braci zakonnych ze swym dowódcą, rannym podczas bitwy w twarz wielkim marszałkiem.
Zwycięstwo polskie było niezaprzeczalne, ale nie był to koniec walk tego dnia. Radość z odniesionego triumfu przysłoniła Polakom świadomość niebezpieczeństwa, jakie groziło w związku z obecnością w pobliżu dwóch pozostałych oddziałów krzyżackich, do których dotarli już zbiegowie z wiadomością o pogromie grupy Altenburga. Luterberg powiadomił o tym straż przednią Henryka von Plauen, a sam pośpieszył w kierunku Płowiec, tak, że około godziny 14 stanął naprzeciw wypoczywającej armii polskiej. Nastąpiła druga faza walki i w początkowym jej okresie szala zwycięstwa przechylała się na korzyść strony polskiej, a przybywający na pole bitwy Henryk von Plauen musiał zbierać uciekinierów i wzmacniać załamujące się szyki krzyżackie. Pomimo tego w tej bezładnej bitwie niektóre oddziały polskie na czele z królewiczem Kazimierzem uległy panice i opuściły pole walki (około godziny 17), gdy inne święciły zwycięstwo i brały jeńców (do niewoli polskiej dostał się Henryk von Plauen i blisko 40 rycerzy armii zakonnej). Na skutek zaznaczającej się przewagi wojsk krzyżackich Polacy rozpoczęli się wycofywać ze znacznymi stratami. Przy zapadających ciemnościach wojsko polskie opuściło pole bitwy, a pozostający Krzyżacy na rozkaz Luterberga wymordowali znaczną część jeńców polskich. Pozostawili tylko 100 najcenniejszych na wymianę lub okup. Chrześcijańskim pochówkiem zmarłych zajął się biskup włocławski Maciej z Gołańczy, który nakazał policzenie ciał. Było ich w sumie 4187. Nie wiemy, jak w tej liczbie rozkładają się straty obu stron. Przyjmuje się dość zgodnie, że więcej swoich na pobojowisku zostawił zakon.
Bitwa pod Płowcami była strategicznym zwycięstwem Polaków, chociaż z punktu widzenia taktycznego nie została rozstrzygnięta. Dzięki temu zwycięstwu uratowane zostały Kujawy, a przede wszystkim jedność państwa polskiego. Ważny jest również fakt, że po raz pierwszy armia polska, w skład której wchodzili przedstawiciele wszystkich stanów, stanęła do zdecydowanej walki w polu przeciw wojskom krzyżackim.
Dla upamiętnienia bitwy pod Płowcami w 1818 roku został zbudowany pomnik, w którego fundament wbudowano głaz narzutowy z dobrze czytelnym następującym napisem: "R-u 1331 d. 27 Wrzes. za Władysława Łokietka, króla polsk. mieysce sławne zwycięstwem nad Krzyżakami odniesionem i pochowaniem rycerzów polskich wraz z 2000 Krzyżakami tu pod Płowcami poległych. 1818 r. J.B." Napis ten zaprojektował w 1818 roku osobisty adiutant Tadeusza Kościuszki, poeta Julian Ursyn Niemcewicz. Pomnik przetrwał 100 lat. W czasie I wojny światowej został zniszczony przez wkraczającą do byłego Królestwa armię pruską. Ocalało jednak dokumentalne zdjęcie fotograficzne głazu z napisem dobrze czytelnym, które posłużyło do zrekonstruowania głazu i napisu oraz wiernej kopii tablicy, która dziś znajduje się w Muzeum Kujawskim we Włocławku.
W 1961 roku pod Płowcami wystawiono nowy 22 metrowej wysokości pomnik w sześćset trzydziestą rocznicę pamiętnej bitwy rycerzy Łokietka z Krzyżakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz