27.09.1605 r.
II wojna polsko-szwedzka: wojska polsko-litewskie pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza rozgromiły Szwedów w bitwie pod Kircholmem.
"Policzym ich, jak ich pobijem." - Słowa wypowiedziane przed bitwą pod Kircholmem w 1605 r., gdy hetmanowi doniesiono o „wręcz niezliczonych regimentach szwedzkich”.
Po śmierci Stefana Batorego w 1586 r. następnym królem elekcyjnym Rzeczpospolitej został reprezentant szwedzkiej dynastii Wazów – Zygmunt Waza. Kontrkandydatem do tronu polskiego był arcyksiążę Maksymilian Habsburg. Zawiązało się stronnictwo "maksymilianistów", którzy forsowali jego wybór. Arcyksiążę Maksymilian wkroczył do Rzeczpospolitej i tylko dzięki zdolnościom kanclerza Jana Zamoyskiego udało się obronić Kraków, gdzie 27 grudnia 1587 r. koronowano Zygmunta.
Ze zwolennikami Habsburga doszło do bitwy pod Byczyną (24 stycznia 1588 r.), w której rozbito ich siły, a sam Maksymilian trafił do niewoli. Doszło do układów Rzeczpospolitej z Habsburgami i na mocy układu bytomsko-będzińskiego oraz rokowań w Rewlu (1589 r.) Zygmunt miał poślubić jedną z habsburskich księżniczek – Annę, córkę arcyksięcia Karola Styryjskiego (poślubił ją w 1592 r.), a Habsburgowie mieli nie wchodzić w układy z Moskwą skierowane przeciw Rzeczpospolitej. Już wówczas Zygmunt Waza rozważał propozycję zrzeczenia się korony na rzecz Habsburgów w zamian za poparcie go w staraniach o tron szwedzki, o czym szlachta dowiedziała się później – szczególnie wzburzony był Zamoyski, wielki przeciwnik Habsburgów. Wybranie Zygmunta Wazy na tron polski uwikłało Rzeczpospolitą w konflikty ze Szwecją, spowodowane głównie jego pretensjami do korony szwedzkiej. Tron polski miał dla niego znaczenie o tyle, o ile ułatwi mu odzyskanie tronu szwedzkiego.
Początek:
Choć szlachta liczyła na sojusz polsko-szwedzki wymierzony w Moskwę i pozyskanie północnej części Inflant czyli Estonii, to wkrótce te projekty okazały się ulotne. Mimo spowinowacenia Zygmunta III Wazy z Jagiellonami (jego matka Katarzyna była córką Zygmunta I Starego), to uzyskanie korony szwedzkiej stanowiło cel jego zabiegów. Kiedy umarł król Szwecji Jan III, ojciec Zygmunta, ten ostatni został jego następcą na szwedzkim tronie. Opuścił Polskę, aby koronować się w Szwecji w lutym 1594 r. Władzę nad Szwecję pozostawił w rękach regenta – swego stryja Karola Sudermańskiego. Karol jednakże zaczął wkrótce wokół siebie skupiać opozycję nastawioną niechętnie do Zygmunta. Głównymi powodami była obawa przed rekatolicyzacją protestanckiej Szwecji i utrata przez nią wpływów w Inflantach. Na taki stan rzeczy odpowiedział Zygmunt wyprawą wojenną do Szwecji w 1598 r. , która poniosła fiasko, a szwedzki parlament pozbawił go korony, proponując ją jego synowi – Władysławowi, pod warunkiem, że ten przybędzie do Szwecji. Zygmunt III Waza nie zgodził się na to i postanowił inkorporować Inflanty do Polski (realizując zresztą zapis pacta conventa). Krok ten stanowił bezpośrednią przyczynę wojny polsko-szwedzkiej. Karol Sudermański nie czekał bezczynnie. Wtargnął do Estonii wiosną 1600 r. na czele 14-tysięcznej armii i uderzył na Parnawę oraz Dorpat.
Siły polskie były nieliczne i początkowo Szwedzi odnosili kolejne zwycięstwa, aż w polskich rękach pozostała Ryga i kilka twierdz – Dynemunt, Kokenhausen i Dyneburg. Na wiosnę 1601 r. sejm uchwalił podatki na wojnę ze Szwecją. Choć strona polska potrafiła osiągnąć błyskotliwe zwycięstwa – pod Kiesią 7 stycznia 1601 r. (700 husarii pod Maciejem Dembińskim rozgromiło trzytysięczny korpus Hansa Bengtssona; poległo 10 Polaków i 2000 Szwedów), 23 czerwca 1601 r. pod Kokenhausen (Krzysztof Radziwiłł "Piorun" z 3 tysiącami wojska rozbił siły szwedzkie liczące ok. 5 tys. ludzi; Polacy stracili 80 ludzi, Szwedzi – 2000), to kampania nie przynosiła rozstrzygnięcia. Na jesieni 1601 r. rozpoczęły się działania polskie zmierzające do odbicia Inflant z rąk szwedzkich. W walkach brali udział Jan Zamoyski (pod jego wodzą zdobyto Biały Kamień we wrześniu 1602 r.), hetman Stanisław Żółkiewski (w czerwcu 1602 r. rozbił pod Rewlem zgrupowanie szwedzkiego generała Reinholda Arnepa) oraz hetman Jan Karol Chodkiewicz (wiosną 1603 r. zdobył Dorpat). Wojna jednakże wciąż trwała. Szwedzi uchylali się od decydującej bitwy w polu, poznawszy w dotychczasowych starciach i potyczkach wartość polskiej husarii, strona polska zaś zmagała się z dyscypliną we własnych szeregach, które przerzedziły się po niewypłaconym żołdzie, a Chodkiewicz zmuszony został do opłacenia wojska z własnej kieszeni. Rok 1604 r. przyniósł kolejną ofensywę szwedzką, skierowaną w stronę Białego Kamienia. Po zebraniu nowych sił Szwedzi, pod dowództwem Arvida Erikssona Stalarma 25 września 1604 r. starli się z siłami Rzeczpospolitej pod wodzą Chodkiewicza w pobliżu Białego Kamienia.
Ok. 7 tys. Szwedów nie sprostało 2300 żołnierzy Rzeczpospolitej. Nowa taktyka walki Szwedów, wyrażająca się głównie poprzez nowy szyk – szachownicę, nie dała rady szarżom husarii. Poległo ok. 3 tys. Szwedów i 81 Polaków. Znów zwycięstwo nie zostało wykorzystane – i tym razem powodem było nieopłacenie wojska, które zawiązało konfederację i poczęło na własną rękę ściągać należności, grabiąc okoliczne osady. Karol Sudermański, który w międzyczasie został koronowany na króla szwedzkiego Karola IX, nie rezygnował z opanowania całości Inflant. Na rok 1605 przygotował kolejną wyprawę, wystawiając armię w liczbie 12-14 tys. żołnierzy, złożoną m.in. z zaciężnych Niemców, Szkotów, Holendrów. Głównym celem Szwedów była Ryga. Jej opanowanie odcinało Inflanty od Polski, gdyż pozwalało na podjęcie działań wzdłuż Dźwiny. Siły szwedzkie podzielono na trzy części. Pierwsza (ok. 3 tys. ludzi), pod wodzą Fryderyka (Joachima) Mansfelda ok. 11-12 sierpnia 1605 r. wylądowała u ujścia Dźwiny aby podjąć oblężenie Dynemuntu (Diamentu), a następnie Rygi, pod Rewlem ok. 15-20 sierpnia lądowały siły gen. Andersa Lenartssona (ok. 5 tys. ludzi), zaś 30 sierpnia pod Parnawą lądował sam król Karol IX z ok. 4 tys. Szwedów i Szkotów.
Siły polskie, którymi dysponował hetman Chodkiewicz liczyły ok. 5 tys. ludzi, z czego 3500 do użycia w polu. Sejm nie uchwalił nowych podatków na wojnę, będąc pochłoniętym dojrzewającym w Polsce kryzysem rokoszowym. Wojska polsko-litewskie stacjonowały wówczas koło Dorpatu. Chodkiewicz świadom szczupłości swych sił postanowił bić nieprzyjaciela częściami. Najpierw chciał ruszyć na odsiecz Rydze i około 17 sierpnia 1605 r. ruszył miastu na odsiecz, pozostawiając tabory pod Dorpatem. Kiedy kilka dni później doszedł do Wolmaru (130 km od Rygi), otrzymał uspokajające wieści z Rygi, która obroniła się przed pierwszym atakiem szwedzkim. Nowym celem hetmana stał się Lenartsson, posuwający się od strony Rewla na południe. Dowódca szwedzki był ostrożny i tak manewrował swymi siłami, aby Chodkiewicz nie miał okazji do stoczenia bitwy w polu. Szwedzi odskoczyli pod Fikel, fortyfikując swe pozycje. Następnie odskoczyli od wojsk Rzeczpospolitej, które na wieść o lądowaniu Karola IX pod Parnawą, ruszyły do osłony twierdzy Felin. Wykorzystując sytuację Lenartsson zmierzał ku Parnawie, aby połączyć się z siłami Karola IX. Po połączeniu sił Szwedzi ruszyli na południe w stronę Rygi początkach września nadmorskim traktem pod osłoną floty operującej na Bałtyku i lasami oraz bagnami na wschodzie. Hetman Chodkiewicz, poprzez Wolmar i po osłonięciu twierdzy Felin, ruszył równolegle do sił szwedzkich. Zasłona lasów i bagien utrudniała hetmanowi orientowanie się w ruchach Szwedów, Chodkiewicz spodziewał się ich ruchów na wschód, toteż przebywał w pobliżu twierdzy Felin, a po otrzymaniu wiadomości o marszu Szwedów w stronę Salis ruszył w stronę Wolmaru. Nie liczył w dalszym ciągu na marsz sił szwedzkich na Rygę – błędna wiadomość o nadciąganiu wojsk przeciwnika skłoniła Chodkiewicza do przeprawienia się w okolicy Kiesi na lewy brzeg rzeki Gawii, gdzie wzniesiono szańce, planując uderzyć na Szwedów podczas ich przeprawy.
Tam właśnie uzyskał potwierdzoną wiadomość o podejściu połączonych sił Karola IX i generała Lenartssona pod Rygę. Forsownym, dwudniowym (25 i 26 września 1605 r.) marszem pokonał ok. 125 km i dotarł do Dźwiny pod Kircholmem w odległości 15-20 km od Rygi. Szwedzi dowiedzieli się o nadejściu sił polsko-litewskich 26 września i początkowo król Karol IX chciał tylko częścią swych sił rozbić Chodkiewicza, wszak miał i tak przewagę liczebną. Wyperswadował mu to Lenartsson, zapewne bardziej świadom wartości bojowej husarii, mówiąc królowi szwedzkiemu: "prędzej zobaczysz Wasza Królewska Mość Dźwinę wstecz płynącą, niż Litwinów i ich hetmana z pola uchodzących". Król posłuchał swych oficerów, lecz i tak zmierzał do bitwy pewien zwycięstwa. Na radzie wojennej 26 września dowództwo szwedzkie zadecydowało o ruszeniu pod Kircholm, aby w polu zmierzyć się z siłami Rzeczpospolitej. Siły do tego przeznaczone liczyły ok. 10700 ludzi i 11 dział. Siły Chodkiewicza wynosiły 3700-4000 ludzi, w tym ok. 2700-3000 jazdy (w tej liczbie było też 300 rajtarów, dowodzonych przez księcia Feryderyka Ketlera, lennika Rzeczpospolitej) oraz 4-7 dział. Sił szwedzkich w stosunku do polsko-litewskich było około trzykrotnie więcej. Ok. godz. 22 Szwedzi wymaszerowali ze swego obozu i nad ranem dotarli pod Kircholm. Siły polsko-litewskie nie były zaskoczone, gdyż Chodkiewicz wysłał podjazdy, które meldowały o każdym ruchu nieprzyjaciela. Bitwa miała rozegrać się na prawym brzegu rzeki Dźwiny. Szwedzi rozwinęli swe siły 27 września 1605 r. na wzgórzu pod Kircholmem, okopując się. Naprzeciw nich, oddzielone wyschłym starorzeczem Dźwiny stanęły wojska Rzeczpospolitej.
"Policzym ich, jak ich pobijem."
Uszykowanie do bitwy wyglądało następująco: Szwedzi ustawili się w 4 rzuty w szachownicę, przeplatając piechotę z kawalerią. W pierwszym rzucie stała piechota, podzielona na 7 oddziałów pod dowództwem Lenartssona, drugi rzut stanowiła kawaleria, rozdzielona na dwa skrzydła pod wodzą Brandta (lewe skrzydło) oraz Mansfelda (prawe skrzydło), w trzecim rzucie była znów piechota pod wodzą ks. Fryderyka Luneburskiego, a w czwartym, pod dowództwem samego Karola IX – reszta kawalerii, stanowiąca odwód. Siły Chodkiewicza natomiast były ustawione tak: lewe skrzydło pod wodzą Tomasza Dąbrowy liczyło ok. 1200-1300 jeźdźców, w tym od 100 do 400 husarii oraz 700-900 Kozaków i 200 rajtarów, uszykowane w 4 rzuty, środkiem dowodził Wincenty Wojna, który rozporządzał 1000 piechurów, trzema setkami husarii i taką samą ilością rajtarów kurlandzkich oraz 5 działami, na prawym skrzydle dowodził Jan Piotr Sapieha, który dysponował 700 jazdy. Odwód w sile 200-400 husarii znajdował się pod dowództwem Teodora Lackiego. Skupienie znacznych sił na polskim lewym skrzydle wynikało z planów Chodkiewicza, który chciał odrzucić Szwedów od rzeki, wykorzystując dogodny i suchy teren do szarży husarii cwałem. Ogólny plan bitwy w zamysle hetmana miał wyglądać tak: związać środkiem swego ugrupowania piechotę szwedzką, prawym skrzydłem Sapiehy rozbić rajtarię Brandta, a lewym Dąbrowy "przeorać" jazdę Mansfelda i gwałtownym manewrem wbić się w boki i tyły piechoty szwedzkiej.
Należało tylko wywabić Szwedów z dogodnych pozycji przez nich zajmowanych. Bitwa rozpoczęła się od walk harcowników, lecz obie strony nadal zajmowały swe pozycje. Około godz. 13 Chodkiewicz użył podstępu, znanego od dawna w sztuce wojennej Wschodu – rozkazał pozorować chaotyczną ucieczkę jednostkom polsko-litewskim na przedpolu. W tę pułapkę dał się złapać Karol IX, rzucając do ataku na siły Rzeczpospolitej pierwszy rzut swej piechoty. Szwedzi zeszli ze wzgórz i poczęli się zbliżać do pozycji polsko-litewskich. Piechota polsko-litewska odpowiedziała ogniem oraz ostrzałem z dział, a na zmieszaną szwedzką piechotę runęła jazda Wojny. Doszło tu do ciężkich walk i siły szwedzkie zostały zatrzymane i przetrzebione. Na lewym skrzydle Dąbrowa ruszył z wiatrem, zataczając łuk i wznosząc tumany kurzu, które utrudniały obserwację wbił się w skrzydło Mansfelda, złożone głównie z rajtarii, którą impet szarży husarzy wprost rozniósł i wymieszał z piechotą. Na prawym polskim skrzydle sytuacja wyglądała w ten sposób, że Sapieha poczekał aż rajtaria Brandta minie podmokły teren, na którym husaria straciłaby swój rozpęd, a gdy to nastąpiło – zaatakował ją. Nie uzyskano tam wszakże natychmiastowego rozstrzygnięcia, jak na skrzydle dowodzonym przez Dąbrowę, gdyż Szwedzi, ochłonąwszy po pierwszym ataku husarii zdołali się uporządkować i podjąć walkę. Karol IX wysłał Brandtowi wsparcie w postaci kilkuset rajtarii i dopiero nadciągnięcie husarii Lackiego, która uderzyła w bok rajtarii Brandta związanej walką czołową z siłami Sapiehy, rozstrzygnęło bitwę na tym skrzydle.
W ferworze walki doszło też do groźnego incydentu. W pobliżu hetmana Chodkiewicza pojawił się nagle szwedzki rajtar, który wypalił z pistoletu w jego stronę. Kula chybiła, a Chodkiewicz z szablą w ręce dopadł Szweda i usiekł go. Rozbite skrzydło rajtarii Brandta wpadło na własną piechotę, już się wycofującą pod naporem polskich ataków i osaczoną przez husarię. Rozpoczął się bezładny odwrót Szwedów, a następnie pogoń polska i rzeź. Polegli w walce Lenartsson i ks. Fryderyk Luneburski, Brandt dostał się do niewoli. Sam Karol IX ledwie uszedł z życiem z pola bitwy, będąc rannym. Szczęśliwy koniec zawdzięcza rajtarowi Henrykowi Wrede, który zaoferował mu swego konia, a sam padł pod ciosami polskich szabli. Król szwedzki napisał potem rozgoryczony, że "nasi uciekali jak gromada kurcząt, choć było ich czterech alb pięciu przeciw jednemu" . Szwedzi stracili, w zależności od szacunków, od 6 do 9 tys. zabitych żołnierzy, straty polsko-litewskie zamykały się w liczbie ok. 100 poległych i 200 rannych. W ręce wojsk Rzeczpospolitej wpadły działa i 60 sztandarów, zdobyto również obóz szwedzki z całymi zapasami. Hetman Chodkiewicz 28 września 1605 r. wjechał do Rygi i kazał urządzić uroczysty pogrzeb gen. Lenartssonowi, w którym sam wziął udział. Zwycięstwo polsko-litewskie odbiło się szerokim echem w ówczesnym świecie. Wyrazy uznania przysłali papież Paweł V, król Anglii Jakub II, a nawet szach perski Abbas I Wielki oraz sułtan turecki Ahmed I, który ponoć kazał powiesić w swym pałacu portret Chodkiewicza.
Bitwa pod Kircholmem, zwana "małymi Kannami" jest do dziś wykładana w amerykańskiej szkole wojskowej West Point jako przykład mistrzowskiego posługiwania się jazdą. O wyjątkowości bitwy stanowi stosunek sił obydwu stron, zdecydowanie niekorzystny dla strony zwycięskiej. To wspaniałe zwycięstwo nie zostało, niestety, należycie rozegrane na arenie dyplomatycznej, choć trzeba zaznaczyć, że Ryga została ocalona. Konflikt trwał jeszcze sześć lat i nie doprowadzono do rozegrania go z korzyścią dla Rzeczpospolitej. Narastał w niej konflikt wewnętrzny pomiędzy Zygmuntem III Wazą a szlachtą, sejm nie uchwalił nowych podatków na finansowanie armii, doszła wojna z Moskwą. W 1611 r. podpisano rozejm ze Szwecją, a w 1617 r. doszło do wznowienia działań wojennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz