„Losy wojny są zmienne” – napisał w rozkazie z 28 września generał Rómmel i słowa te stały się drogowskazem tysięcy oficerów, podoficerów, szarych żołnierzy i cywilów. Wierzyli w tę zmienność Bałuk i Krzyczkowski, przedzierający się dwukrotnie na Węgry, wierzyli Rudnicki i Paczkowski, podejmujący walkę podziemną, wierzyli wreszcie żołnierze odtwarzającej się we Francji armii polskiej. Wierzyli, bo cóż
im pozostało.
Wierzyli i w to, że bierna dotąd Francja wreszcie podniesie swoje dywizje i pchnie je szeroką lawiną na wschód. Wojna koalicyjna jeszcze nie była przegrana. Zaledwie zakończył się jej pierwszy akt. Teraz z niecierpliwością czekano na akt drugi.
Nikt w Paryżu i Londynie nie mógł przewidzieć, jak marszałkowie wyreżyserują ten akt, lecz nikt nie miał wątpliwości, że będzie on trudniejszy do rozegrania, bo Niemcom już nie groziła wojna na dwóch frontach. Okazja pokonania Rzeszy szybko i tanim kosztem przepadła.
Podczas procesu norymberskiego generał Jodl powiedział:
„W roku 1939 świat nie zdołał uniknąć katastrofy jedynie dlatego,że 110 dywizji, jakie posiadali Francuzi i Anglicy, pozostało całkowicie bezczynnych wobec 33 dywizji niemieckich na zachodzie”.
"Potop 39"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz