Tajemniczy dowódca „białej” Zachodniej Armii Ochotniczej, sformowanej na terenie dzisiejszej Łotwy w 1919 r., według najnowszych ustaleń rosyjskich badaczy nie był księciem, ale najprawdopodobniej synem żydowskiego zesłańca-jubilera z Białorusi Bermanta albo pozamałżeńskim synem Gruzinki lub Ormianki z Tbilisi ze związku z oficerem Bermon(d)tem.
Nazwiska Awałow zaczął używać dopiero w 1919 r., chcąc zamanifestować swój status w ramach obozu „białych”. W ogóle informacje o jego służbie, za wyjątkiem pewnych informacji o uczestnictwie w wojnie rosyjsko-japońskiej, są sprzeczne i trudne do zweryfikowania. W 1918 r. ten nieznany oficer został szefem kontrwywiadu Armii Południowej w Kijowie, walczył z petlurowcami, a w chwili ewakuacji sił niemieckich z Ukrainy związał się z nimi. Z kolei jego armia na Łotwie, formalnie podporządkowana gen. Judeniczowi i Entancie, była finansowana i wspierana przez Niemców, którzy po 1918 r. pozostali na tych terytoriach i chcieli utrzymać swoje wpływy. W efekcie Bermondt nie tylko nie wsparł gen. Judenicza, który chciał spacyfikować zbolszewizowany Piotrogród, ale i zaatakował siły powstającego państwa łotewskiego. Żeby następnie skonfliktować się z antybolszewickim niemiecko-rosyjskim rządem Wasilija Biskupskiego, przyszłego współpracownika Adolfa Hitlera. Cała ta tragikomiczna awantura zakończyła się nie tylko klęską, ale kompromitacją „białych” w tym regionie. Niemniej, cała sprawa zbliżyła Polskę i Łotwę, szukającą pomocy w walce z Bermondtem i bolszewikami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz