Szczęśliwie 1 września nie wznawiamy konfliktu polsko-niemieckiego. Ale kilka problemów pozostaje do wyjaśnienia. Skupiły się one wokół kwestii, o którą zapytał mnie ostatnio korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, dr Gerhard Gnauck. Chodziło o możliwe przyczyny, historyczne i aktualne, wstrzymywania zgody na objęcie funkcji ambasadora w Warszawie przez Arndta von Loringhovena. Koerspondent „FAZ” uzyskał już wcześniej odpowiedź Radosława Sikorskiego, identyczną jak fala oburzenia, która przetoczyła się przez dominujące w Polsce media kapitału niemieckiego. Te nie miały wątpliwości: to przejaw niekompetencji i wrogi gest polskiej strony. Pozwoliłem sobie jednak przedstawić niemieckim czytelnikom odmienny niż w onecie punkt widzenia. Obecne władze Polski nie tylko nie są powodowane obsesyjną wrogością wobec Niemiec, ale zależy im na tym, by nasze stosunki były jak najlepsze. A to można osiągnąć przez poszanowanie równoprawności obu stron. Wspomniana kwestia mediów jest kluczowym tego problemu objawem. Czy Niemcy pogodziliby się łatwo z faktem, gdyby ich „Bild”, „Newsweek” i niemal wszystkie gazety regionalne były polską własnością (tak jak to ma miejsce z ich odpowiednikami w Polsce)? To przypomina tradycje kolonializmu. A nic reprezentuje ich dziedzictwa tak wyraziście jak tradycja rycerzy Zakonu krzyżackiego (którą szczyci się ród Loringhoven) w „cywilizowaniu” wschodnich sąsiadów od XIII wieku. Obrońcy kandydatury pana Loringhoven przypominali, że choć jego ojciec był wiernym adiutantem Hitlera, to stryj był współspiskowcem Stauffenberga. Przypomniałem więc czytelnikom „FAZ”, że w Warszawie Stauffenberg nie jest akurat dobrym symbolem: o Polakach bowiem ten pruski szlachcic wypowiadał się konsekwentnie jak o podludziach, o robactwie do wytępienia. Zapewne te historyczne powody nie były najważniejsze w wyjaśnieniu „tajemnicy” Loringhovena, wysokiego funkcjonariusza służb specjalnych RFN, ale warto o nich także przypominać niemieckiej opinii publicznej. I polskiej. Rozmawiajmy szczerze, własnym głosem, bez podniesionego tonu. Tak tylko możemy się porozumieć .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz