4 lipca 1610 roku pod Kłuszynem wojska hetmana polnego Stanisława Żółkiewskiego pokonały wielokrotnie liczniejszą armię moskiewsko-szwedzką pod wodzą Dymitra Szujskiego i Jakuba Pontussona De la Gardie, około 38 tysięcy żołnierzy, w tym blisko 30 tys. Moskali głównie jazdy bojarskiej, oraz do 8 tysięcy wojsk szwedzkich - zaciężnicy z państw niemieckich, Hiszpanii, Francji, Anglii i Szkocji.
Polski wódz posiadał niespełna 7,5 tysięcy żołnierzy, w tym 5608 husarii, do 1700 jazdy pancernej i lekkiej oraz 200 piechoty z dwoma działkami polowymi.
Armia polska blokująca jednego z moskiewskich wodzów - Wałujewa w Carewym Zajmiszczu liczyła 7,5 tys. jazdy, 4 tys. Kozaków zaporoskich oraz 1 tys. piechoty. Gdy 3 lipca kilku zbiegłych najemników niemieckich doniosło Żółkiewskiemu o położeniu armii Szujskiego, zwołał on natychmiast naradę wojenną, po której wyruszył spod Carewego Zajmiszcza jeszcze tegoż dnia, na dwie godziny przed zachodem słońca. Wojsko zachowało absolutną ciszę, toteż osaczeni w Carowym Zajmiszczu Moskale nie zorientowali się, że główne siły polskie opuściły obóz. Hetman, kamuflując swój wymarsz, zostawił pod Carewym Zajmiszczem 4 tys. Zaporożców oraz 700 jazdy, 800 piechoty i większość dział.
Na wyprawę Żółkiewski zabrał ze sobą 5556 husarzy, 1000 lekkiej i jazdy pancernej, 400 Zaporożców, 200 piechoty i 2 lekkie działa. Ufny w swą przewagę liczebną Szujski nie wysyłał nawet podjazdów, będąc pewnym, że Żółkiewski wciąż oblega w Carewym Zajmiszczu wojska Wałujewa i Jeleckiego. Także De la Gardie był pewny zwycięstwa, gdyż wspominał, że gdy został wzięty do niewoli w Wolmarze, otrzymał od Żółkiewskiego rysią szubę i zamierzał teraz w rewanżu ofiarować wziętemu w niewolę Żółkiewskiemu futro sobolowe.
Wbrew przewidywaniom moskiewskich i szwedzkich dowódców Żółkiewski w tym czasie szybko zbliżał się do ich pozycji. Z powodu wąskiej i błotnistej drogi armia polska przemieszczała się w szyku długiej, wielokilometrowej kolumny. Po 4-milowym nocnym marszu przednia część polskiej kolumny marszowej (pułk Zborowskiego) znalazła się ku własnemu zaskoczeniu przed pogrążonym we śnie, nieświadomym zagrożenia nieprzyjacielem.
Żółkiewski napisał w swych wspomnieniach, że gdyby reszta wojsk zdążyła na czas, można było uderzyć na przeciwnika, którego większość żołnierzy była jeszcze nieubrana. Pochód polski znacznie opóźniły dwa wzięte falkonety, które zatarasowały drogę, nie pozwalając części wojsk na kontynuowanie marszu. Ponadto idąca komunikiem jazda zostawiła daleko w tyle posuwającą się wolno piechotę. Około godziny 3.00 nad ranem 4 lipca zmęczone przemarszem pierwsze oddziały polskie dotarły pod Kłuszyno.
Armia Szujskiego biwakowała za opłotkami wsi Prieczistoje w dwóch obozach – po prawej stronie, od północy, stały pułki szwedzkie dowodzone przez de la Gardiego, złożone ze Szwedów, Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Flamandów, Anglików i Szkotów, a po lewej stronie, od południa, stały wojska moskiewskie.
Żółkiewski doszedł do wniosku, że najłatwiej będzie rozbić liczne, ale słabo uzbrojone i wyszkolone wojska moskiewskie, złożone z pospolitego ruszenia oraz wielu nieuzbrojonych chłopów, przeznaczonych do przenoszenia kobyleń i wykonywania robót ziemnych. Ponieważ idąca komunikiem jazda zostawiła piechotę i działa znacznie w tyle, hetman doszedł do wniosku, że aby zaatakować Szwedów, trzeba poczekać na ich nadejście. Żółkiewski mógł też od razu uderzyć na uśpiony obóz, ale rozciągnięta kolumna wojsk polskich spowodowałaby, że do walki wkraczałyby kolejne oddziały w miarę, jak wojsko docierałoby na pole bitwy. Z uwagi na znaczną przewagę liczebną wroga i groźbę rozbicia sił polskich Żółkiewski odczekał aż całe jego wojsko zajmie wyznaczone pozycje.
Drewniane płoty stanowiły poważną przeszkodę dla polskiej jazdy; za nimi znajdowały się tabory nieprzyjaciela stanowiące jego linię obrony. Płot, który oddzielał będącą bliżej polskich stanowisk wieś Prieczistoje od Pirniewa, został częściowo rozebrany i spalony. Rozebranie i spalenie płotów, dające pole do szarży polskiej jeździe, trwało blisko godzinę. Następnie konieczne było spalenie wsi Prieczistoje, która zasłaniała Polakom dostęp do nieprzyjaciela. Pożar zabudowań zaalarmował Moskali i Szwedów. Na prawym skrzydle, gdzie znajdowała się armia szwedzka, w pierwszym rzucie stanęła piechota, osłaniając się niedopalonymi płotami. Na lewym skrzydle wojsk Szujskiego stanęły pomieszane ze sobą piechota i jazda moskiewska.
Centrum polskie, w skład którego wchodziły złożone głównie z husarii pułki starosty chmielnickiego Mikołaja Strusia i Aleksandra Zborowskiego, stanęło w dwóch rzutach naprzeciw Moskali. Podobnie w dwóch rzutach naprzeciwko Moskwicinów stanęło prawe skrzydło, złożone z chorągwi kozackich (pancernych) dowodzonych przez rotmistrza Samuela Dunikowskiego (pułk Ludwika Wejhera) oraz z pułku Marcina Kazanowskiego.
Naprzeciw wojsk szwedzkich stanęło lewe skrzydło z pułkiem jazdy Żółkiewskiego, dowodzonym przez księcia Janusza Poryckiego, także ustawionym w dwóch rzutach. Na lewo od pułku Poryckiego, przy płocie z chrustu, stanęła piechota kozacka (400 kozaków zaporoskich z Pohrebyszcz, z majątku książąt Zbaraskich) dowodzona przez Piaskowskiego. Na tyłach polskiego szyku znalazł się silny odwód złożony z kilku chorągwi jazdy. Piechota licząca 200 żołnierzy z 2 falkonetami była wciąż w drodze.
Sądząc, że złamanie wojsk moskiewskich przesądzi o losie armii szwedzkiej, Żółkiewski jeszcze przed świtem kazał uderzyć na Moskali. Po 3 godzinach walki wojska polskie zmusiły wroga do odwrotu na Kłuszyno. W tym okresie husaria wielokrotnie ruszała do szarży – według Samuela Maskiewicza niektóre chorągwie szarżowały 8 do 10 razy! Żółkiewski, rzucając wielekroć chorągwie do szarży, usiłował wpoić Moskalom przekonanie, że atakuje ich ogromna liczebnie kawaleria. Zawodowi żołnierze polscy zdecydowanie przewyższali wyszkoleniem wojska moskiewskie złożone z bojarów i dworian, pieszych strzelców oraz słabo uzbrojonych chłopów. Nie byli w stanie dorównać Polakom także zaciężni rajtarzy służący w armii moskiewskiej. Właśnie ich nieudany karakol stał się decydującym momentem bitwy. Szarżująca jazda polska zmusiła rajtarów do ucieczki, oni zaś w odwrocie zmieszali szyk swojej armii. Wkrótce po tym wszyscy Moskale uciekali – część na otwarte pole, a stamtąd do lasu, część do ufortyfikowanego obozu. W pościg za uciekającymi wrogami rzuciła się jazda polska prawego skrzydła. Jedynie część piechoty moskiewskiej, która stała w zabudowaniach wsi Pirniewo, zachowała wciąż zdolność do walki.
W tym czasie na lewym skrzydle jazda Poryckiego, która wiązała Szwedów atakami, ponosiła znaczne straty, ponieważ nie zdołała zniszczyć płotów bronionych przez piechotę. Polska jazda mogła tam szarżować tylko pojedynczymi chorągwiami przez wyrwy w chruścianym płocie. Stojąca przy płocie piechota zadawała Polakom znaczne straty – muszkieterzy strzelali z bliska do atakujących jeźdźców, a pikinierzy kłuli konie. Sytuacja na lewym skrzydle zdecydowanie zmieniła się, gdy nadeszła polska piechota z działkami. Do tego momentu na lewym skrzydle strona polska i szwedzka straciły po około 100 żołnierzy.
Piechurzy, choć mieli za sobą długi i uciążliwy marsz, z miejsca przystąpili do walki. Puszkarze, prowadząc celny ogień z dwóch falkonetów, zniszczyli większą część płotu, zadając przy tym straty kryjącym się za nim muszkieterom. Polscy hajducy, którzy tymczasem prowadzili ogień z rusznic, ruszyli teraz do ataku na białą broń. Siły szwedzkie zostały odparte od płotu, dzięki czemu jazda polska uzyskała wreszcie właściwą przestrzeń do szarży. Ażeby w pełni wykorzystać nadarzającą się okazję, Żółkiewski nakazał jeździe przerwać pogoń za Moskalami i uderzyć na Szwedów. Wojska szwedzkie rzuciły się do ucieczki w kierunku swego obozu.
Choć pierwsza faza bitwy była dla wojsk Żółkiewskiego zwycięska, sytuacja nadal jeszcze nie była pewna. Większość wojsk nieprzyjacielskich schroniła się w ufortyfikowanych obozach, a część moskiewskiej piechoty umocniła swe pozycje we wsi Pirniewo. W pobliżu szwedzkiego obozu formowała się piechota, której liczebność Żółkiewski z dużą przesadą oceniał na 3 tys. żołnierzy; dołączyła do niej część rozbitej jazdy. Jednak dowódcy wojsk szwedzkich, De la Gardie i Horn, wciąż błąkali się w lesie wraz z niedobitkami, podobnie jak moskiewscy kniaziowie – Golicyn i Mezecki. Naczelny wódz wojsk moskiewskich, Dymitr Szujski, schronił się w obozie. Pobity, ale nie rozbity nieprzyjaciel wciąż był znacznie liczniejszy od armii polskiej.
Gdy cała odwołana z pościgu jazda już wróciła, Żółkiewski przystąpił do okrążania obu obozów nieprzyjacielskich. Większość polskich sił skierowana została przeciwko wojskom szwedzkim. Hetman jednak nie podejmował walki, gdyż liczył, że uda mu się w obecnej sytuacji przeciągnąć na swoją stronę część najemnych wojsk cudzoziemskich służących u Szwedów.
Doszło do pertraktacji, w wyniku których Żółkiewski zgodził się wypuścić armię szwedzką po złożeniu przez jej żołnierzy przysięgi, że nigdy nie będą walczyć przeciwko wojskom Rzeczypospolitej. Kilkuset żołnierzy cudzoziemskich przeszło na służbę w armii polskiej. W tym czasie Szujski oraz moskiewscy żołnierze, którzy zamknęli się w obozie, zachowywali się biernie, nie próbując nawet wesprzeć osaczonej pod lasem własnej piechoty.
Golicyn i Mezecki zebrali z rozproszonych w walce oddziałów kilkuset jeźdźców i wrócili do obozu, gdzie próbowali nakłonić Szujskiego do dalszej walki. Wrócili także De la Gardie i Horn, nie zdołali jednak odwieść swych wojsk od kapitulacji. Widząc, że wojska szwedzkie poddały się, Szujski opuścił dyskretnie obóz i uciekł w lasy, kierując się do Kaługi. To samo wkrótce uczynili inni dowódcy, a za nimi reszta wojsk moskiewskich.
Wojska Żółkiewskiego ruszyły w pościg za uciekinierami. Ponieważ większość polskich żołnierzy ruszyła do opuszczonego obozu moskiewskiego po zdobycz, tylko niewielka część ścigała Moskali, pomimo to zadała im jednak większe straty niż poprzednio w bitwie.
W obozie armii Szujskiego Polacy znaleźli liczne bogactwa, jak złote i srebrne naczynia, szaty, sobolowe futra oraz setki wozów, w były także pieniądze przeznaczone na żołd dla wojsk cudzoziemskich w wysokości 20 tys. florenów i 30 tys. rubli. W ręce zwycięzców wpadło także kilkadziesiąt chorągwi, a wśród nich obszyta złotem, adamaszkowa chorągiew Szujskiego, a także całe jego uzbrojenie, czyli szyszak, szabla i buława. Ogromną zdobycz powiększała kareta Szujskiego i liczne kolasy.
Bitwa trwała w sumie około pięciu godzin. Według Żółkiewskiego poległo w niej 1200 żołnierzy armii szwedzkiej i jeszcze więcej około 6 tysięcy Moskwy. Niektóre polskie źródła mówią, że zginęło w bitwie około 17 tys. żołnierzy armii moskiewskiej i szwedzkiej. Relacja o szczęśliwym powodzeniu oręża polskiego w Moskwie podaje, że armia szwedzka straciła 700 zabitych, a armia moskiewska – 2 tysiące. Szwedzki historyk Videking podaje, że było 500 zabitych w armii De la Gardiego oraz nieznana liczba w armii Szujskiego. Wszyscy wodzowie przegranej armii zdołali uciec. De la Gardie według relacji Luny uciekł do zamku Oczepow, gdzie został kompletnie ograbiony, obity kijami i wypędzony; podobnie potraktowano Horna.
Straty polskie zdaniem Żółkiewskiego wyniosły ponad 100 zabitych towarzyszy. Liczba zabitych pocztowych zwykle wynosiła 2–3 zabitych na jednego poległego towarzysza. Ponadto armia polska straciła 400 zabitych koni. Była też pokaźna liczba rannych.
Na fot.: Atak husarii polskiej – fragment obrazu "Bitwa pod Kłuszynem" Szymona Boguszowicza oraz hetman Stanisław Żółkiewski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz