ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 26 lipca 2022

„Pluton Pancerny Batalionu »Zośka«”


Poniżej część zeszłorocznego tekstu z mojego bloga. Planuje dla Ciebie publikację kilku wpisów odnośnie Powstania Warszawskiego. Będą te stare i coś nowego. Mam nadzieję że Ci się spodoba.
*****
" […] 2 sierpnia rano. Alarm przeciwpancerny. Podobno czołgi niemieckie sforsowały barykady na ulicy Karolkowej na wysokości stanowisk „Parasola”. Jadą Karolkową w stronę Mireckiego. Gorączkowa krzątanina. Łapiemy butelki z benzyną owinięte w słomiane wiechcie. Ktoś montuje wiązkę granatów z niemieckich trzonkowców. Z butelkami wbiegamy na piętro od strony ul. Karolkowej. Słychać potężny huk motorów. Wyglądamy przez okno. Suną dwa kolosy typu „Pantera”. Piechoty dookoła nie widać, jadą więc samotnie. Przez moment klapa włazu się otworzyła i mignęła sylwetka Niemca w czarnym mundurze, który z km na obrotniku oddał szereg strzałów po budynku. Muszą być zaskoczeni, bo nie strzelają z dział. Są na naszej wysokości, rzucamy butelki, które z trudem zapalamy zapałkami i w przypadkowo znalezionym piecyku żelaznym. Część trafia, część spada na jezdnię. Widok niesamowity. Czołgi z palącymi się pancerzami jadą dalej. Ogień spływa na jezdnię. Skręcają w Mireckiego. Ktoś rzuca butelki, ktoś inny rzuca pod gąsienicę wiązkę granatów. Niestety chybia. Czołgi jadą Mireckiego w kierunku Okopowej [...]"
*Relacja Kazimierza Kaladyka „Sławomira” z 3 Kompanii „Giewont” Batalionu „Zośka” z książki Anny Wyganowskiej-Erikson – „Pluton Pancerny Batalionu »Zośka«”.
Powstanie warszawskie już od samego początku naznaczone niesprzyjającymi okolicznościami, takimi jak nieskoordynowany wybuch walk, niedostateczna ilość broni czy niepełna mobilizacja o godzinie „W”, w początkowej fazie wydawało się zdolne do wypchnięcia Niemców z miasta. Tak przynajmniej myśleli, a przynajmniej mieli taką nadzieję ci, którzy z bronią w ręku postanowili stawić opór ciemiężycielom. Jednym z dających nadzieję tym zdesperowanym ludziom momentem było zdobycie już 2 sierpnia, czyli drugiego dnia powstania, dwóch „Panter”. Dzięki temu powstał Pluton Pancerny Batalionu „Zośka”.
Wszystko zaczęło się pochmurnego i wilgotnego poranka na naznaczonej pierwszymi walkami Woli.
Wzdłuż ulicy Okopowej rozlokowane były oddziały zgrupowania „Radosław”, jednostki Pułku „Broda”. Na Okopowej 41 swoją kwaterę założył podpułkownik „Radosław”, oraz dowództwo „Brody”. Niedaleko tych oddziałów, na ulicy Dzielnej znajdował się sztab Komendy Głównej.
Rankiem 2 sierpnia 1944 roku, poprzez docierające z daleka od strony ulicy Wolskiej pojedyncze strzały i sporadyczne wybuchy zaczął przebijać się inny dźwięk. Zgrzyt gąsienic na bruku ulicy Karolkowej. Obserwatorzy rozlokowani na dachach zobaczyli po chwili sylwetki trzech „Panter”. Czołgi sunęły obok siebie, przebijając się przez barykady ustawione przez powstańców. Atak tych maszyn wyglądał jednak dosyć chaotycznie i bez planu. Jeden z czołgistów w pewnym momencie zaczął ostrzał z kaemu, znajdującego się na wieżyczce, jednak ogień był prowadzony na oślep. Żadna z maszyn nie zatrzymała się i nie wzięła na cel ani budynków, w których znajdowali się powstańcy, ani barykad.
W pewnym momencie powstańcom udało się podpalić jedną z „Panter”, ta zatrzymała się już na ulicy Okopowej i załoga opuściła czołg, przesiadając się do jadącej obok maszyny odjechała w nieznanym kierunku. Trzeci czołg ruszył w stronę placu Kercelego, gdzie natknął się na kolejną powstańczą barykadę. Polacy obrzucili tego stalowego potwora kolejnymi wiązkami granatów, ktoś rzucił "Gamona" (brytyjski granat przeciwpancerny), pod wpływem eksplozji i czarnego dymu otaczającego czołg, „Pantera” zjechała z drogi i przełamując parkan, zsunęła się z nasypu do ogrodu RGO. Tam pojazd wbił się w altankę ogrodnika, gdzie znieruchomiał.
Podporucznik Tadeusz Bednarek ps. „Błyskawica” z Batalionu „Miotła” wspomina w książce „Pluton Pancerny Batalionu »Zośka«” tę scenę w następujący sposób:
"Dnia 2 sierpnia około godz. 9°° rano znajdowałem się po przeciwnej stronie u zbiegu ulic Okopowej i Wolność. Zobaczyłem czołg, który jechał Okopową w kierunku placu Kercelego. Został zaatakowany z narożnego budynku ul. Mireckiego przez żołnierzy osłony Radosława. Zaatakowany czołg raptownie skręcił, przełamując parkan i stoczył się w dół. Kiedy przybiegłem do miejsca, gdzie utkwił, zobaczyłem, jak z czołgu wychodziła załoga niemiecka z rękami do góry. […] Czołg był otoczony przez dużą grupę żołnierzy, którzy zaczęli opróżniać wnętrze. Jednym z pierwszych był pchor. „Tomek” (Jerzy Misiewicz). Widziałem, jak wydobył z czołgu dwa czarne mundury grenadierów pancernych".
Czołgi pomimo pełnego zapasu pocisków nie oddały ani jednego strzału z armaty. Posuwały się z dużą prędkością bez osłony piechoty. Ogień z karabinów był bardzo chaotyczny i zupełnie niecelny. Zdobycie tych dwóch maszyn nie pociągnęło za sobą żadnych ofiar po stronie powstańców. Niemcy z czołgu, który utknął w ogrodzie, dostali się do niewoli i zostali niezwłocznie przesłuchani. Okazało się, że załogi nie miały pojęcia o wybuchu powstania, a czołgi cofnięto z frontu pod Zielonką do bazy remontowej pod Warszawą ze względu na drobne uszkodzenia. Polacy mieli więc ogromnego farta, ponieważ wróg dał się zupełnie zaskoczyć i niemalże w prezencie oddał dwa nowoczesne czołgi.
Prawo do zdobycia Maszyny na okopowej mógł sobie rościć Batalion „Zośka”. Harcerze postanowili to uczcić, ozdabiając ją harcerskimi lilijkami, monogramem GS oraz znakiem „Polski Walczącej”. Nie zabrakło również biało czerwonej szachownicy w stylu lotniczym, pod wieżą. Harcerze chcieli również uczcić swojego pierwszego poległego towarzysza, Tadeusza Tyczyńskiego ps. „Pudel” i tak właśnie ochrzcili zdobyczną maszynę. Po prawej stronie z przodu czołgu wymalowano nazwę własną oraz rysunek psa. Jednak nazwa ta nie przyjęła się i późniejsza załoga czołgu nazwała go „Magda”.
Pułkownik „Radosław” wydał rozkaz sprawdzenia użyteczności zdobytych czołgów i ewentualnego utworzenia z nich plutonu pancernego. W tym celu wyznaczył dwóch swoich ludzi. Wacława Micuta ps. „Wacek” jako dowódcę nowej jednostki, jego zastępcą miał zostać Zygmunt Zbichorski ps. „Zygmunt”. Dwaj oficerowie artylerii zabrali się niezwłocznie do pracy. Zorganizowanie załogi okazało się niewielkim problemem. Każdy chciał być czołgistą w powstańczym plutonie pancernym, więc było w czym wybierać. Czołgi natomiast okazały się również na chodzie, jedynym problemem był fakt braku wiedzy na temat działania niemieckich pojazdów. Problemy zaczęły się już przy podstawowych czynnościach takich jak jazda, celowanie czy nawet uruchomienie czołgu. Wacław Micuta opisał rozwiązanie tego problemu w następujący sposób:
"Uruchomienie i użycie czołgów wymagało rozpoznania działania i umiejętności artyleryjskich oraz rozpoznania i umiejętności użycia silników i mechanizmów napędowych. Wstępne rozpoznanie czołgów dała nam załoga niemiecka wzięta do niewoli zamian za pozwolenie ucieczki do swoich linii. Mechanizmy okazały się mniej skomplikowane, niż mogło się zdawać, a jeńcy chętnie mi objaśnili sposób ich użycia. Uciekali później do swoich pozycji, aż się za nimi kurzyło. Strzałów nie słyszałem, więc prawdopodobnie udało im się dobiec do swoich".
Można sobie wyobrazić, że każdy, kto miał okazję, starał się wejść w skład załogi jednego z czołgów. W trakcie selekcji nie decydował stopień wojskowy a przeszkolenie poszczególnych kandydatów oraz opinie na temat zachowania w walce.
Najpierw, trzeba było jednak doprowadzić czołgi do stanu używalności. „Magda” miała uszkodzony silnik i trzeba było znaleźć przyczynę. Jan Uniewski zdołał ją ustalić, okazała się nią dziura w gaźniku. Udało się ją zaklepać, po czym maszyna zaczęła, chodzić jak należy.
Drugi czołg był wbity w domek ogrodnika i trzeba było go stamtąd wydostać. Próba wyciągnięcia czołgu przy pomocy „Magdy” okazała się jednak bezowocna i w efekcie końcowy musiano rozebrać budyneczek. Następnie z powodzeniem udało się o odholować. Silnik drugiego czołgu był co prawda sprawny jednak miał on kilka dziur w pancerzu po granatach oraz felerną instalację elektryczną, Ta ostatnia usterka powodowała rozładowywanie się akumulatorów. Podłączano je więc dopiero kiedy czołg uruchamiał silnik. Obie maszyny miały niesprawną wentylację i interkom. Tych usterek nie udało się wyeliminować.
Szczęście jednak nie opuszczało powstańców. Udało im się również zdobyć dodatkową amunicję do czołgów. Batalion „Pięść” obsadzając cmentarz ewangelicki, zajął porzuconą ciężarówkę, która wypełniona była pociskami czołgowymi.
Jeśli chodzi o paliwo, które oczywiście było pochłaniane przez te „potwory”, to i tym razem los uśmiechnął się do Polaków. 4 sierpnia porucznik „Zygmunt” odkrył w bazie Miejskiego Ośrodka Oczyszczania Miasta około 4 tysięcy litrów wysoko wartościowej benzyny. W ten oto sposób Pluton Pancerny Batalionu „Zośka” został zaopatrzony w niezbędny ekwipunek.
Kiedy czołg „Magda” został już uruchomiony, zaczęli go odwiedzać wszyscy ci, którzy mieli do tego sposobność. Dziennikarze z biuletynu powstańczego robili wywiady oraz zdjęcia dla powstańczej prasy. Notka zamieszczona w numerze z dnia 5 sierpnia przyczyniła się do powstania „legendy” o Tygrysach w trakcie powstania.
"Przy odparciu ataku „Tygrysów” dwa wzięliśmy „żywcem”. Są już uruchomione".
Jednak w trakcie powstania warszawskiego, w działaniach wojennych, „Tygrysy” nie brały udziału po żadnej stronie. Jedynie na początku tego zrywu przez miasto przejechało kilka tych maszyn przeznaczonych dla dywizji SS „Totenkopf”, z czego jeden zniszczyli powstańcy, a drugi uszkodzony wysadzili w powietrze sami Niemcy.
Czołg odwiedził również generał Bór-Komorowski. Przyszedł w cywilnym ubraniu, a wartownikowi przedstawił się jako dziennikarz. Owym wartownikiem był porucznik „Wacek”, który zapamiętał sytuację w następujący sposób:
"Stałem przy czołgu, kiedy podszedł do mnie stosunkowo niepozorny cywil w płaszczu i kapeluszu. Zapytałem, kto on jest. Odpowiedział: - Ja z prasy. […] posadziłem cywila na fotelu i objaśniłem działanie mechanizmów. […] Wyszliśmy z czołgu, a tu biegnie pułkownik „Radosław” i zwraca się do cywila – Panie generale! Można wyobrazić sobie moje zdziwienie".
*Na fotografii:
1. Zdobyta przez powstańców pantera ochrzczona najpierw "Pudel" a następnie "Magda", stoi na ulicy Okopowej.
2. Czołg "Magda" na ulicy Okopowej. Widoczna szachownica i napis pierwszej nazwy tej maszyny "Pudel".
3. Zdobyta "Pantera" po wjechaniu a Altankę w ogrodzie RGO przy Ul. Okopowej 41. Po prawej stronie widoczny otwór wybity najprawdopodobniej "Gamonem". 2 sierpnia 1944 roku.
Materiały źródłowe dzięki oficynie wydawniczej FINNA

Brak komentarzy: