"Planujemy eksperymenty z nowym lekarstwem usypiającym. Bylibyśmy wdzięczni za dostawę pewnej liczby kobiet (...)", "200 marek za sztukę? To stanowczo za dużo (...)". "Kobiety są wychudzone, ale ich stan jest zadowalający (...)" - tak przedstawiciel wchodzącej w skład I.G. Farbenindustrie farmaceutycznej firmy Bayer negocjował z komendantem KL Auschwitz. Szczegóły transakcji wyszły na jaw dopiero w 1945 roku.
Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1).
II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec.
Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.
W związku z tym, że koncern znalazł się na pozycji lidera, jeśli chodzi o gospodarkę wojenną, większość fabryk pracowała na potrzeby armii III Rzeszy, produkując m.in. materiały wybuchowe czy bojowe środki trujące. I.G. Farben miało również 42,2 proc. udziałów w Deutsche Gesellschaft für Schädlingsbekämpfung, wytwarzającej Cyklon B.
W fabrykach koncernu zatrudniani byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Na zlecenie firm należących do I.G. Farbenindustrie przeprowadzano również na więźniach eksperymenty medyczne. Jednym z najbardziej drastycznych przykładów tego typu praktyk stała się transakcja, którą opisano podczas szóstego procesu norymberskiego.

Zakup 150 kobiet do eksperymentów

Porządkowanie dokumentów, które Rosjanie znaleźli w 1945 roku, po wkroczeniu na teren obozu, było zajęciem wymagającym zatrudnienia tłumacza. Został nim Gregoire M. Afrine. W obszernych zbiorach poniemieckich papierów znalazł on m.in. listy wysyłane z firmy Bayer do komendanta Auschwitz.
Korespondencja dotyczyła sprzedaży 150 kobiet, więźniarek, które miały stać się materiałem doświadczalnym w eksperymentach medycznych prowadzonych przez fabrykę należącą do potężnego wówczas koncernu I.G. Farbenindustrie.
Zeznania człowieka, którego przesłuchano w szóstym procesie norymberskim, opublikował 15 listopada 1947 roku dziennik "Herald Tribune". Na jego łamach przytoczono fragmenty tej korespondencji. Wynikało z niej, że kombinat I.G. Farben kupił 150 więźniarek. Zanim jednak doszło do sfinalizowania transakcji, nabywca narzekał na zbyt wygórowaną cenę 200 marek za sztukę.
Poniżej wybrane fragmenty korespondencji, które przytoczył podczas procesu tłumacz Gregoire M. Afrine:

Nieoznaczone ampułki

Z I.G. Farben, w tym również z firmą Bayer, współpracowało wielu naukowców i lekarzy zajmujących się pseudomedycznymi eksperymentami przeprowadzanymi na więźniach. Badano mi.in. tolerancję leków czy reakcję organizmu na wstrzyknięcie w serce benzyny syntetycznej.
Do obozu, jak wspominają więźniowie cytowani przez Jörga Hungera i Paula Sandera w książce "I.G. Farben - from Anilin to forced labor", firma Bayer dostarczała leki w nieoznaczonych ampułkach.
Trafiały one na blok dwudziesty, gdzie znajdował się duży oddział chorych na gruźlicę. Nieznane substancje wstrzykiwano chorym. Eksperymenty prowadziły do rychłej śmierci więźniów. Mężczyzna cytowany w książce wspomina również o testowaniu preparatów hormonalnych na 150 kobietach.
Wzmianki o podejrzanych substancjach, które przewijały się przez obóz, a także o badaniach, które w rzeczywistości były eksperymentami farmakologicznymi, pojawiają się w oświadczeniach osób, które przeżyły pobyt w Auschwitz. W tych wspomnieniach wiele razy wymieniana jest firma Bayer.

Zupa z proszkiem Bayer

 "Jedzenie, które otrzymywaliśmy, było marne oraz w małej ilości, więc bardzo głodowaliśmy. Ja nie mogłam spożywać zup, bo za każdym razem dostawałam ataku wątroby. Mówiono, że do zup dodawano jakieś proszki firmy Bayer, które powodowały zanik menstruacji u kobiet" - wspominała jedna z byłych więźniarek bloku nr 11 (2).
Nieznane substancje podawano więźniom doustnie, doodbytniczo, a także za pomocą iniekcji. "Pewnego dnia zabrano mnie z dwiema koleżankami do obozu w Brzezince i umieszczono na bloku nr 27. Zupełnie zdrowym przez kilka tygodni wstrzykiwano zastrzyki do kręgosłupa, po których bardzo chorowałyśmy. Miałyśmy wysoką temperaturę oraz bezwład nóg i rąk" - wspomina jedna z kobiet (3).
Nie tylko firmy Bayer i Behringwerke testowały swoje preparaty na więźniach obozów koncentracyjnych. Nowy preparat na dur plamisty, tzw. 3582, "sprawdzała" w Auschwitz także firma Hoechst.  Wyniki pierwszych badań były dla zleceniodawców zadowalające - zmarło "zaledwie" 15 z 50 pacjentów.
Po tych eksperymentach część obozu koncentracyjnego Auschwitz została poddana kwarantannie. Testy zaczęto również przeprowadzać w Buchenwaldzie, gdzie powstał specjalny, rozbudowany oddział doświadczalny.

Zapiski z Buchenwaldu

W medycznych zapiskach z obozu koncentracyjnego Buchenwald w pobliżu Weimaru można znaleźć taką informację z 10 stycznia 1943 roku: "(...) Jak sugerowała I.G. Farbenindustrie A.G., jako leki na tyfus przetestowaliśmy: a) preparat 3582 - departament dowodzony przez prof. Lautenschlägera i Dr. Webera, b) błękit metylenowy, uprzednio testowany na myszach przez prof. Kiekutha i Elberfelda".
W książce Hungera i Sandera czytamy, że zrealizowane w Buchenwaldzie (między 31 marca i 11 kwietnia 1943 roku) przez niemieckich lekarzy testy, nie mogły przynieść oczekiwanych rezultatów, ponieważ przeprowadzane były na osobach wycieńczonych, chorych i przepracowanych.
Waldemar Hoven - zbrodniarz hitlerowski, naczelny lekarz w niemieckim obozie koncentracyjnym Buchenwald i jednocześnie SS-Obersturmführer - podczas jednego z procesów norymberskich próbował w osobliwy sposób przerzucić całą winę na koncern, mówiąc:
"Jest oczywiste, że eksperymenty w obozach koncentracyjnych, bazujące na preparatach I.G., były przeprowadzane jedynie w interesie I.G. Koncern dążył, używając wszelkich możliwych środków, do określenia skuteczności medykamentów. Całą ‘brudną robotę’ w obozach zostawiano SS. I.G. wcale nie miało zamiaru dzielić się swoimi spostrzeżeniami publicznie. Raczej chodziło o stworzenie zasłony dymnej wokół badań, by wszelkie zyski firma mogła zachować dla siebie. To nie SS, ale I.G. zainicjowało eksperymentowanie w obozach koncentracyjnych".

Proces IG Farben

Podczas szóstego procesu norymberskiego przed trybunałem wojskowym stanęło 24 członków kadry zarządzającej chemicznym gigantem I.G. Farben. Na symboliczne  kary pozbawienia wolności - od 6 miesięcy do 3 lat - skazano 13 osób.
Los koncernu był równie groteskowy. W 1950 roku Aliancka Wysoka Komisja orzekła o rozpadzie I.G. Farbenindustrie AG.  Początkowe zamiary jego likwidacji, związane właśnie z oskarżeniami o zbrodnie wojenne, zostały sprytnie rozmyte, bo koncern podzielił się na mniejsze, wyjściowe firmy: Bayer, Agfa, BASF, Hoechst AG. W ten sposób wydzielone zostały na powrót przedsiębiorstwa, które przed laty przeszły konsolidację, by zawiązać kartel.
Szefami tych firm zostały osoby uznane przez trybunał za zbrodniarzy wojennych. Związany z produkcją Cyklonu B dla Auschwitz Carl Wurster przejął stery w firmie BASF, a skazany za ludobójstwo i zmuszanie do niewolniczej pracy Fritz ter Meer dostał ciepłą posadkę prezesa w firmie Bayer. Otto Ambros został członkiem zarządu firmy Telefunker AG, Heinrich Bȕtefisch trafił do Kohle-Ȍl-Chemie GmbH, a Walter Dȕrrfeld został kierownikiem w Scholen-Chemie.
Co się stało z aktywami, zobowiązaniami i roszczeniami kierowanymi do koncernu? Zostały przypisane kolejnemu klockowi - I.G. Farben i.L. (w likwidacji - red.) - pozostałemu po rozdrobnieniu farmaceutycznego molocha. I kiedy w 1951 roku były więzień obozu w Monowicach, Norbert Wollheim, pozwał I.G. Farben i zażądał odszkodowania, nowa firma musiała zabrać głos w sprawie. Wysłała wówczas w świat wizerunkowy komunikat, że przeznaczy 30 mln marek dla byłych przymusowych pracowników. W 2003 roku ogłosiła bankructwo.
Dziesięć lat później, gdy firma Bayer obchodziła hucznie 150. rocznicę istnienia, do naszej redakcji przysłano informację prasową podsumowującą półtora wieku jej funkcjonowania na rynku:
"W ciągu 150 lat innowacje firmy wielokrotnie przyczyniały się do poprawy jakości ludzkiego życia. Tradycja ta oraz zaangażowanie na rzecz przyszłości znajdują odzwierciedlenie w naszej misji Bayer: Science For A Better Life".
Ewelina Karpińska-Morek
Źródła:
Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, Zespół Oświadczenia
Piotr Setkiewicz, "Z dziejów obozów IG Farben Werk Auschwitz 1941-1945", Oświęcim 2006
Andrzej Fedorowicz, Kto sponsorował Lenina i Hitlera?, Focus, nr 226, lipiec 2014
Richard Sasuly, IG Farben. Z dziejów jednego kartelu, Warszawa 1949
Karol Estreicher jr, Straty kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944, Kraków, 2003
Przypisy:
1 - Wcześniej, w 1916 roku, powstała tzw. Mała I.G., będąca efektem połączenia Dreibundu, czyli firm BASF, Bayer i Agfa, z Dreiverbandem, czyli Meister Lucius&Brueining, Hoechst, Cassella &Co. I Kalle& Co.
2 - Zespół Oświadczenia, tom 119, wspomnienia Róży Gajowczyk-Dryjańskiej, s. 166
3 - Zespół Oświadczenia, tom. 47, wspomnienia Anny Wiśniewskiej, s. 90