ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 30 czerwca 2020

Tajemnicze Ludy Morza.




W XII wieku p.n.e. wiele się działo. Za sprawców nawałnicy, która zniszczyła kilka świetnie prosperujących państw nad Morzem Śródziemnym, długo uważano tajemnicze Ludy Morza. Skąd się one wzięły, jak im się udało i czy to była tylko ich wina?

Pierwsza połowa II tysiąclecia p.n.e. to czasy wielkiego postępu cywilizacyjnego. Na Bliskim Wschodzie i w basenie Morza Śródziemnego upowszechnił się brąz, rydwan zaprzężony w konie, potężnie ufortyfikowane miasta i biurokracja. Brak dróg sprawiał, że wymiana nowych idei i luksusowych towarów odbywała się drogą morską, co było znacznie tańsze, wygodniejsze i bezpieczniejsze. Statki nieustannie kursowały między mykeńską Grecją, Kretą, Cyprem, Azją Mniejszą, Syro-Palestyną, Mezopotamią i Egiptem. Fundamentem handlu były stosunki dyplomatyczne między równorzędnymi królami, którzy pielęgnowali wzajemne kontakty, zapewniające im napływ zamorskich dóbr. Oczywiście potęgi walczyły o strefy wpływów, ale negatywne skutki takich wojen odczuwano jedynie lokalnie i nie miały one wpływu na gospodarkę całego cywilizowanego świata. Do czasu.

Piraci z wysp pośrodku morza:

Pierwsze sygnały o pojawieniu się groźnych intruzów pochodzą z połowy XIV wieku p.n.e. W archiwum faraona heretyka Echnatona w jego stolicy w Achetaton (el-Amarna) znaleziono dokumenty, w których król Alaszii (Cypru), nie potrafiąc poradzić sobie z atakującymi jego królestwo piratami, prosi faraona o wsparcie. Skarży się, że najeźdźcy opanowali już kilka portów, w których urządzili sobie bazy wypadowe. Ci sami piraci byli też utrapieniem dla władcy Byblos - Ribaddiego, a na początku XIII wieku p.n.e. enigmatyczni wojownicy z północy napadli na Egipt Ramzesa II. Ich atak został ukazany na reliefach i opisany w tekstach, w których nazywa się ich "piratami z wysp pośrodku morza". Ramzes Wielki nie miał problemu z ich pokonaniem, ale umiejętności najeźdźców i ich uzbrojenie zrobiły na nim wrażenie, dlatego wziętych do niewoli jeńców wcielił do swojej armii. Słusznie, bo to właśnie oni - Szardanowie - podczas słynnej bitwy z Hetytami pod Kadesz w 1274 roku p.n.e. pomogli Egipcjanom wyjść z poważnych opresji.

W połowie XIII wieku p.n.e. w funkcjonującym od dłuższego czasu stabilnym układzie polityczno-gospodarczym w basenie Morza Śródziemnego zaczynają się pojawiać pierwsze oznaki kryzysu i zapowiedzi burzy. Władcy twierdz w Mykenach i Tirynsie inwestują w rozbudowę fortyfikacji. Około 1220 roku p.n.e. dochodzi do zakłóceń w handlu nad Morzem Śródziemnym. Około 1210 roku p.n.e. kryzys zaczął ogarniać anatolijskie państwo Hetytów - mieli problemy z zaopatrzeniem, na szczęście otrzymywali dostawy zboża z Egiptu. Sytuacja gospodarcza państwa hetyckiego była już jednak tak zła, że nie udało się jej ustabilizować. W piątym roku panowania faraona Merenptaha (1208 r. p.n.e.) doszło do kolejnego ataku na Egipt. Inskrypcje z Karnaku wspominają bitwę pod Sais, w której Egipcjanie musieli zmierzyć się z koalicją Libijczyków i Ludów Morza. Władcę Libijczyków wspierały plemiona: Szardana, Szakalasz, Akauasz, Lukku, Tursza, Maszuasz, Czehenu i Czemehu. Atak został odparty, ale sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.

Pierwsze zwiastuny upadku:

Całkowity rozpad istniejącego od kilkuset lat układu polityczno-gospodarczego w basenie Morza Śródziemnego rozpoczyna się ok. 1200 roku p.n.e. Państwo Hetytów upada nękane najazdami nieprzyjaciół, którzy przecięli szlaki zaopatrzeniowe, niezbędne do zaopatrywania kraju w podstawowe surowce. Stolica Hattusa zostaje zdobyta i spalona, choć najprawdopodobniej nie przez Ludy Morza, ale odwiecznych wrogów z północy - dziki lud Kaska. Niedługo później dochodzi do zniszczenia, identyfikowanej z Homerową, Troi VIIa, w Grecji płoną i popadają w ruinę warownie i pałace kultury mykeńskiej, liczne bogate miasta handlowe wybrzeża Syro-Palestyny (Ugarit) i Cypru padają łupem najeźdźców.

Wzdłuż wybrzeża syro-palestyńskiego rusza kolejny najazd na Egipt, połączony z pochodem mas ludności cywilnej, szukającej terenów nadających się do zasiedlenia. W ósmym roku panowania Ramzesa III (ok. 1176 roku p.n.e.) jego oddziałom stacjonującym w Palestynie udaje się odeprzeć atak drogą lądową, a flota egipska niszczy flotę inwazyjną przy wybrzeżu Delty. Jest to jednak ostatnie wielkie zwycięstwo w dziejach starożytnego Egiptu. W XI wieku p.n.e. państwo faraonów jest już tylko cieniem dawnej potęgi i pogrąża się w coraz głębszym kryzysie. Pokonane przez Ramzesa III ludy Peleset i Czeker według źródeł egipskich zostają osiedlone w okolicach wschodnich twierdz granicznych w południowej Palestynie. Zdaniem badaczy owych przymusowych osadników należy identyfikować z biblijnymi Filistynami, którzy zamieszkiwali pas ziemi między Gazą a górą Karmel. Filistyni dość szybko wyrwali się spod kurateli władców egipskich i zaczęli prowadzić własną, agresywną politykę.

Skąd ten fenomen?

Pokolenia historyków zastanawiały się, kim byli agresorzy, którzy pod koniec epoki brązu poczynili tak duże spustoszenia. Skąd pochodziły wspomniane Ludy Morza i dlaczego rozpoczęły ekspansję? Przypuszczano, że przyczyną była fala migracji ludności zamieszkującej Europę Środkową i dorzecze Dunaju. Ludność ta, nazywana przez archeologów kompleksem kultur pól popielnicowych, miała z kolei zmusić do ekspansji na południe ludy zamieszkujące Półwysep Bałkański, a nawet mieszkańców niektórych ośrodków mykeńskich. Podejmowano też próby identyfikacji plemion wymienianych w źródłach pisanych i przypisania ich do określonych regionów. Spekulowano, że Szakalasz pochodzili z Sycylii, za ojczyznę Szardana uznawano Sardynię. Tego rodzaju hipotez nie dało się jednak wesprzeć żadnymi argumentami. Zagadka pochodzenia i identyfikacji Ludów Morza oraz przyczyn ich ekspansji przez dziesięciolecia pozostawała nierozwiązana.

Od dłuższego czasu ponawiane są próby identyfikacji znanych z inskrypcji egipskich plemion z późniejszymi nazwami nacji zamieszkujących obszar basenu Morza Śródziemnego. Jednak ze względu na to, iż głównym kryterium jest wyłącznie podobieństwo brzmienia, mają one charakter czysto hipotetyczny:

Peleste - Filistyni

Tekel, Tjeker, Zekr - najprawdopodobniej cypryjscy Teukrowie

Lukka, Luka, Lukki - Lidyjczycy

Teresz - Tyrrenowie (Etruskowie)

Ekwesz - Achajowie

Danuna - ponowna propozycja Achajów

Szardana - Sardowie

Szekelesz - Sykulowie
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz

Wał obronny z czasów Mieszka I

Wał obronny o grubości ok. 40 m u podstawy oraz wysokości sięgającej 12 m odkryto w czasie wykopalisk archeologicznych przy ul. Zagórze na poznańskim Ostrowie Tumskim. Pozostałości fortyfikacji są częścią grodu Mieszka I.


O wynikach badań archeologicznych prowadzonych na przełomie 2019 i 2020 roku poinformowała firma, która przy ul. Zagórze na Ostrowie Tumskim w Poznaniu prowadzi inwestycję deweloperską.

Wykopy prowadzono do głębokości 7 m poniżej obecnego poziomu gruntu. Jakub Affelski z Pracowni Archeologiczno-Konserwatorskiej Szpila opisał, że sześcioosobowy zespół archeologów zastosował metodę badawczą nazwaną fotogrametrią. „Odkryty wał okazał się wielokrotnie większy od tego, czego się spodziewaliśmy. Oczekiwaliśmy wału szerokiego na 20-25 m, a okazało się, że jest to ponad 40 m w podstawie” – wskazał.

Ostrów Tumski w Poznaniu (fot. Radomil, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)
Prof. zw. dr hab. Hanna Kóčka-Krenz z Wydziału Archeologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przyznała w rozmowie z PAP, że badacze wiedzieli, iż w miejscu prowadzenia inwestycji są pozostałości konstrukcji wałowych, ponieważ wcześniej były tam prowadzone badania sondażowe. „Ale to, co jest nowością, to jest ich wielkość, potęga. To, że one były rozbudowywane trzykrotnie” – podkreśliła.

Dodała, że wielkość wału pokazuje, iż pełnił on nie tylko funkcję obronną, ale także przeciwpowodziową. „Takie obwałowanie świadczy o tym, że Zagórze było istotną częścią poznańskiego grodu” – oceniła.

„To świadczy o wadze, jaką Mieszko I przywiązywał do poznańskiego grodu. To niejako potwierdza, że był on budowany, żeby pełnić te centralne funkcje. Poznań był głównym, centralnym grodem państwa Mieszka” – powiedziała, przyznając jednocześnie, że nie można o Poznaniu mówić jako stolicy państwa Piastów.

Wyjaśniła, że Mieszko I sprawował władzę przenosząc się z grodu do grodu, jednak te ważniejsze miały bardziej skomplikowaną, wieloczłonową budowę. „Taką wieloczłonowość ma Ostrów Lednicki, Gniezno, dwuczłonowy gród był też w Gieczu (…) Poznań ma cztery części. Wśród tych grodów, w czasach panowania Mieszka I, gród poznański na pewno wysuwa się na czoło” – oceniła.

Próbki odkrytego w wale drewna poddano analizie dendrochronologicznej. Prof. dr hab. Tomasz Ważny z Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podkreślił, że udało się wydatować wszystkie pobrane próbki drewna dębowego. „Wyszły co najmniej trzy fazy rozwoju tego wału. Najstarsze drewno to lata 968 – 970. W tym czasie powstała najstarsza część wału. Następnie rok 980 – kolejne skrzynie, a później pojawia się następna warstwa – rok 986. I jest jeszcze jedna próbka z pala, będącego obok skrzyni i wyszła data 1000 r.” – opisał.

Kustosz Muzeum Archeologicznego w Poznaniu Bogdan Walkiewicz podkreślił, że inwestycja przy ul. Zagórze była planowana do głębokości 4 m, a warstwy interesujące archeologów zalegały 2 m niżej. „Uzyskaliśmy kompromis, który pozwolił nam na wykonanie wykopu sondażowego do tzw. >>calca<<, co pozwoliło uchwycić nieruszone konstrukcje drewniane” – zaznaczył.

Inwestor, na zlecenie którego prowadzono badania archeologiczne, firma Dom-Eko, planuje umieścić we foyer swojego budynku wydruk przekroju wału z czasów wczesnych Piastów oraz przygotować w gablocie rekonstrukcję bel dębowych, które odkryto podczas wykopalisk.

C

W 1017 r. młode państwo polskie zostało zaatakowane z dwóch stron jednocześnie. Jak Bolesław Chrobry poradził sobie z zagrożeniem?

Budowa wczesnośredniowiecznego grodu, domena publiczna.

Cesarz Henryk II (1002-1024) podczas wieloletnich zmagań z państwem polskim, rządzonym przez Bolesława Chrobrego (992-1025), stworzył rozległą koalicję, składającą się z kilku odrębnych podmiotów (Czechy, Węgry, Związek Lucicki). Najpóźniej w 1017 roku Liudolfing porozumiał się dodatkowo z księciem kijowskim Jarosławem Mądrym. Było to pierwsze w dziejach niemiecko-ruskie przymierze skierowane przeciwko Polsce.

Dostępne źródła pisane, głównie bardzo dobrze poinformowany współczesny kronikarz niemiecki Thietmar z Merseburga (zm. 1018) nie wzmiankują dlaczego kniaź ruski przystał na ofertę niemiecką. Można jednak domyślać się, iż dużą rolę w tym wypadku odegrała osoba Świętopełka, brata Jarosława, który najpóźniej w 1012 roku został teściem Chrobrego, żeniąc się z jego nieznaną z imienia córką. Po śmierci ojca Świętopełka i Jarosława, Włodzimierza Wielkiego (1015), na Rusi rozgorzała z prawdziwego zdarzenia wojna domowa. W 1016 roku szala zwycięstwa przechyliła się na rzecz Jarosława, który pokonał starszego brata w bitwie pod Lubeczem. Świętopełk, nie chcąc stracić życia, musiał rejterować z ojczyzny. Udał się więc na dwór teścia – do Polski. Odtąd istniało realne zagrożenie dla władzy Jarosława, gdyż uciekinier przy pomocy posiłków piastowskich mógł poważyć się odzyskać utracone wpływy. Niewątpliwie nowy książę kijowski zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę, dlatego tym chętniej sprzymierzył się z cesarzem Henrykiem II. Przez wspólny atak na Polskę Jarosław zyskiwał cennego sojusznika, mogącego szachować księcia Bolesława. Dodatkowo wódz ruski mógł się wzbogacić kosztem zaatakowanego państwa, pozyskując łupy oraz jeńców.



Klęska wojsk niemieckich
W 1017 roku wyruszyła wielka wyprawa niemiecka na wschód, mająca na celu definitywne pokonanie Bolesława Chrobrego, dotąd świetnie broniącego się przed swymi sąsiadami. Jak się miało później okazać, była to już ostatnia wojna polsko-niemiecka w dobie długoletnich rządów następcy Mieszka I. Już od samego początku kampanii cesarz ponosił klęski, pomimo wprzęgnięcia do działań zbrojnych znacznej liczby rycerstwa. Na początku sierpnia dotarł wraz z sojusznikami (Czechami i Lucicami) pod śląski gród – Niemczę. Przez kilka tygodni próbował złamać opór zaciekle broniącej się załogi piastowskiej, jednak ostatecznie nie zdołał tego uczynić.

Wjazd Chrobrego do Kijowa w 1018 r., domena publiczna.
Klęska pod Niemczą zmusiła cesarza do zwinięcia całej wyprawy do domu. Na podjęcie tej decyzji, oznaczającej faktyczne przyznanie się przez Liudolfinga do poniesienia porażki, miały również działania wojsk polskich. Śmiałymi rajdami atakowały one drugorzędne teatry wojenne, wywołując tym samym zamieszanie w obozie niemieckim, niespodziewającym się takiego obrotu spraw. Do Niemiec Henryk II wracał przez Czechy. Następnie przez Miśnię dotarł na początku października do Merseburga. Tutaj dowiedział się – jak napisał w swej kronice biskup saski Thietmar – iż „władca Rusów napadł na Bolesława, tak jak mu przyrzekł przez posła, lecz nic nie zdziałał przy obleganiu grodu”.

Rusini wkraczają do akcji…
Niestety o wyprawie ruskiej na Polskę w 1017 roku nie poinformowało już żadne inne źródło. Rzecz zastanawiająca, iż o ataku tym nie wspominała „Powieść minionych lat”, na ogół dobrze rozeznana w ówczesnych stosunkach polsko-ruskich. Należy pamiętać, iż ten staroruski przekaz rejestrował zazwyczaj jedynie większe wyprawy Rurykowiczów przeciwko Piastom, na które zabierali większą liczbę wojowników. Stąd należałoby podejrzewać, iż Jarosław Mądry w 1017 roku zmobilizował jedynie część swoich sił, co zadecydowało o tym, iż cała jego wyprawa na zachód nie przybrała większego rozmiaru. Nie wiadomo natomiast, jakie czynniki wpłynęły na taki właśnie rozwój wydarzeń.



Książę kijowski miał, jak się wydaje, dość dużo czasu na zgromadzenie zdecydowanie większej armii. Sukces podczas walk z Bolesławem Chrobrym, w połączeniu z ewentualnym sukcesem Niemców, prędzej czy później rzuciłby księcia polskiego na kolana. W tych warunkach zwycięzcy mogliby dyktować warunki przegranemu. Z pewnością Jarosław wymógłby na Piaście, by ten zarzucił ewentualną interwencję na rzecz swego zięcia Świętopełka. W ten sposób Rurykowicz miałby zapewniony spokój od zachodu i mógłby dalej skupić się na umacnianiu swojego panowania na Rusi. W 1017 roku Jarosław raz na zawsze mógł załatwić sprawę pretensji do tronu kijowskiego Świętopełka. Niestety sztuka ta mu się ostatecznie nie udała. Przeciwko jego protektorowi – polskiemu Bolesławowi – rzucił bowiem zbyt małą liczbę wojów.

Henryk II Święty, domena publiczna.
„Kronika Thietmara” nie podaje większej ilości szczegółów, mogących pomóc w ustaleniu chronologii wyprawy Jarosława z 1017 roku. Nie wiadomo przy tym, jak dokładnie wyglądał plan Henryka II i jaką rolę przewidział on dla Rusinów. Według części historyków, w 1017 roku miało dojść do uderzenia w tym samym czasie wojsk ruskich i niemieckich na Polskę. Nie ma jednak co do tego absolutnej pewności, choć teoretycznie zrealizowanie takiego celu strategicznego mogło powalić Bolesława Chrobrego na kolana.

Klęska Piasta, o czym należy pamiętać, mogła również zostać spowodowana wcześniejszym uderzeniem Rusinów na wschodnią granicę Polski, co dopuszczali do swych rozważań już niektórzy uczeni. W tym wypadku atak Jarosława mógł przyczynić się do przerzucenia na front wschodni przez piastowskiego wodza znacznej części jego sił, co ułatwiłoby zadanie Niemcom, którzy nieco później przystąpiliby do wojny z Chrobrym. Ten ostatni raczej nie zdążyłby przerzucić ze wschodu na zachód swoich sił, musiałby przecież najpierw unieruchomić Rusinów. Dopiero potem Bolesław mógłby przesunąć się na zachód. W tym zaś samym czasie Niemcy mogliby osiągnąć Wielkopolskę, a więc centrum jego władztwa, i opanować tutejsze grodu, co oznaczałoby definitywną klęskę oręża piastowskiego.


Pieczęć Jarosława Mądrego, znaleziona w 1994 r. w Nowogrodzie, domena publiczna
Jarosław Mądry pod Brześciem?
Do dnia dzisiejszego uczeni się spierają, jaki gród Jarosław Mądry zaatakował w 1017 roku. Zazwyczaj wskazywano tu na Brześć, leżący nad Bugiem. Pojawiły się także inne pomysły (Przemyśl, Zawichost, Biecz, Wiślica, Sandomierz, Liw, Święck czy Wizna). Chcąc dotrzeć do Brześcia, Rurykowicz musiałby wykorzystać szlak prypecko-bużański. Tym samym szlakiem poruszali się Rusini w 1041 i 1047 roku, kiedy wspomagali Kazimierza Odnowiciela, zmagającego się z mazowieckim uzurpatorem Miecławem. Mowa tu o tzw. wyprawach „w łodziach” z wykorzystaniem dużych rzek. Ten sposób przemieszczania umożliwiał sprawną podróż do miejsca docelowego. Być może w 1017 roku było podobnie. W tych warunkach Rusini załadowali na statki głównie oddziały piechoty, które w późniejszym czasie mogli wykorzystać podczas zmagań o polskie grody.

Przebieg walk Bolesława Chrobrego z Niemcami w 1017 roku wskazuje, iż piastowski monarcha w porę dowiedział się o planowanym najeździe z zachodu, co pozwoliło mu na odpowiednie przygotowanie się do defensywy. Skoro szpiedzy polscy dowiedzieli się o planach dowództwa niemieckiego, to zapewne zawczasu zdołali uzyskać również informacje o funkcjonującym wtedy przymierzu niemiecko-ruskim i wynikającym z tego faktu zagrożeniu płynącym ze wschodu. Książę polski wobec powstałej sytuacji musiał doraźnie zadziałać, w przeciwnym bowiem razie Rusini bez większych problemów zdołaliby się wedrzeć w głąb jego władztwa. Należało zatem przygotować do obrony wszystkie pograniczne grody usytuowane na wschodzie, by już na tej linii zatrzymać pochód wojsk nieprzyjacielskich. Szczególną uwagą należało zwrócić na większe grody, od których upadku bardzo dużo zależało. Można przypuszczać, iż w 1017 roku do walki z nawałą ruską przysposobiono m.in. Brześć czy Przemyśl.



Rozstrzygnięcie
Relacja Thietmara sugeruje, iż Jarosław Mądry zdecydował się zaatakować najpierw jeden z polskich grodów. Gdyby udało mu się zdobyć ten ośrodek zapewne uderzyłby na kolejne piastowskie punkty oporu, zwiększając w ten sposób rangę odniesionego sukcesu. Niestety rachuby Rurykowicza spaliły na panewce, ponieważ gród, pod który postanowił podstąpić, nie uległ naporowi napastników. Odziały ruskie przebywały tutaj przez jakiś czas, próbując za wszelką cenę zmusić broniącą się załogę do poddania się. Ta ostatnia nie zamierzała jednak kapitulować. Gród ten (najprawdopodobniej Brześć, choć – jak zauważono to już wcześniej – uczeni proponowali również inne lokalizacje) musiał być dobrze przygotowany do obrony. W przeciwnym razie wojowie ruscy mogliby go zdobyć z marszu, względnie już po pierwszych szturmach. Należy wątpić w to, aby Rusini zabrali ze sobą odpowiedniej jakości sprzęt oblężniczy, wioząc go na łodziach. W tych warunkach oblężenie Brześcia było utrudnione.
Replika tarana oblężniczego, fot. ChrisO, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Warto pamiętać o tym, iż Rusini mieli w zwyczaju przewlekać oblężenia grodów, odcinać je od wody, od kontaktów z krajem i w ten sposób zmuszać do kapitulacji. Być może podobnie było w przypadku Brześcia w 1017 roku, choć należy pamiętać, że jest to jedynie luźna hipoteza. W związku z powyższym można założyć, iż walki pod nadbużańską warownią przedłużyły się w czasie i trwały w sumie kilka ładnych tygodni (może nawet miesięcy). Przez cały ten czas Rusini usiłowali wedrzeć się na wały za pomocą, zbudowanych pod grodem drabin i innych prostych urządzeń oblężniczych. Szczególnie na ataki wroga były narażone bramy. Starano się je zburzyć za pomocą taranów, które również można było sporządzić na miejscu. Wszystkie szturmy nieprzyjaciela załoga grodu odparła. Jarosław Mądry, widząc, iż nie ma większych szans na sukces, postanowił zawrócić do domu. Najpóźniej nastąpiło to gdzieś we wrześniu, skoro wiadomość o tym fakcie dotarła do uszu cesarza Henryka II w październiku tego samego roku.

Tak więc Jarosław Mądry w 1017 roku poniósł ewidentną klęskę. Tym samym porażkę odnotował na swoim koncie również Henryk II. Obaj władcy nie zdobyli żadnego polskiego grodu. Przez przynajmniej kilka miesięcy próbowali zmusić broniące się załogi do poddania się. Jarosław Mądry bezskutecznie oblegał polski gród, przypuszczalnie Brześć nad Bugiem. Załoga tego punktu była doskonale przygotowana do obrony. Władca niemiecki, pozyskując do antypolskiej koalicji Ruś Kijowską, otworzył jednocześnie nowy rozdział w stosunkach polsko-niemiecko-ruskich.


MAPA GEOTERMALNA POLSKI Z GŁĘBOKOŚCI 4 KM

Obraz może zawierać: tekst
Polska Geotermalna Asocjacja

KRAJ !!! PGA PREZENTUJE MAPĘ GEOTERMALNĄ POLSKI Z GŁĘBOKOŚCI 4 KM, KTÓRA DOBITNIE POKAZUJE OBSZARY NA KTÓRYCH Z WÓD GEOTERMALNYCH MOŻNA Z ŁATWOŚCIĄ PRODUKOWAĆ PRĄD ELEKTRYCZNY !!!

W opracowaniu ujęto tylko te obszary Polski, gdzie wody geotermalne przekraczają temperaturę 75 st. Obszary kraju na których temperatura wód jest niższa niż 75 st. C nadają do wykorzystania w ciepłownictwie a jeszcze niższe do budowy np. term czy chowu ryb ciepłolubnych!!! Najwyższe temperatury na tej głębokości dochodzą w kraju do ponad 160 st. C°.
Wiercenia geotermalne przy nowych technologiach na takie głębokości trwają tylko kilka tygodni !

Polska posiada największe zasoby geotermalne w Europie. 80% powierzchni naszego kraju ma znakomite warunki geotermalne. Krajowe pokłady energii geotermalnej przekraczają 967 razy nasze zapotrzebowanie na energię. Poza tym energetyka geotermalna to najtańsze i niewyczerpalne źródło energii !!!
Polskie zbadane zasoby geotermalne z głębokości 3 km to 625 000 PJ/rok przy zużyciu rocznym energii w kraju na poziomie 4200 PJ/rok. !!!

Noc długich noży: hitlerowska czystka

https://histmag.org/Noc-dlugich-nozy-hitlerowska-czystka-9659?fbclid=IwAR1H4j69H_pXjrQZE3kT80QKuLCsQctIep2RjBcg-jDgOpXBfd6jq-s_qSc

Pod Beresteczkiem


30.06.1651 r.
Powstanie Chmielnickiego: podczas bitwy pod Beresteczkiem doszło do szturmu głównych sił polskich dowodzonych osobiście przez króla Jana Kazimierza oraz jazdy prowadzonej do boju przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, co doprowadziło do pogromu przeciwników i ucieczki chana Islama III Gireja i Bohdana Chmielnickiego. Ostateczny cios wojska polskie zadały Kozakom 10 lipca, na bagnach nad rzeką Płaszówką.

28 czerwca 1651 r. rozpoczęła się jedna z największych bitew XVII wiecznej Europy (równa, co do ilości wojsk bitwie pod Wiedniem). Była końcowym etapem walk w czasie pierwszej polsko-kozackiej wojny, która przeszła do historii pod nazwą powstania Chmielnickiego. Pod Beresteczkiem, naprzeciw kozacko-tatarskiej armii pod wodzą Chmielnickiego i chana Islama Gireja, stanęły wojska Rzeczypospolitej, którymi dowodził król Jan Kazimierz ze szwedzkiej dynastii Wazów.

Nieszczęścia Rzeczypospolitej zaczęły się na poważnie, kiedy na tronie w wyniku elekcji zasiedli królowie ze szwedzkiej dynastii Wazów. Wielu ówczesnych polskich polityków, książąt, magnatów i przedstawicieli dworu typowało na króla Polski syna króla szwedzkiego Jana z dynastii Wazów i Katarzyny Jagiellonki, najmłodszej córki Zygmunta Starego i Bony Sforzy. Założenia polityczne były słuszne. Jan był po kądzieli Jagiellonem. Spodziewano się, że będzie królem Rzeczypospolitej, a nie królem szwedzkim. Wszyscy Wazowie na tronie polskim myśleli jednak głównie o koronie Szwecji, Polska stanowiła dla nich dodatek w postaci beneficji.

W owym czasie Rzeczypospolita była olbrzymim krajem z bardzo bogatą magnaterią i szlachtą. Problem w tym, że w wyniku podpisywanych „pacta conventa” uprzywilejowane warstwy społeczne i duchowieństwo prawie nie płaciły podatków. Wschodnie tereny Rzeczypospolitej, zwane kresami, były zamieszkiwane przez ludność wyznania prawosławnego. Magnateria i szlachta też w części wyznawała prawosławie. Kresy, mimo iż dysponowały bardzo dobrymi ziemiami, na skutek ciągłych najazdów tatarskich były bardzo biedne, ludność często żyła w nędzy. Jedyną szansą większego zarobku były łupy, zdobywane w czasie samodzielnych wypraw wojennych przeciw Tatarom Krymskim, a nawet Turkom w Konstantynopolu. Rzeczypospolita, aby mieć dobrze wyszkoloną i bitną armię, utrzymywała na żołdzie (rejestrze) do 40 tysięcy Kozaków, co pozwoliło im jakoś żyć.

Skarb Rzeczypospolitej był zwyczajowo pusty, a królowie elekcyjni niezbyt majętni. Przybywali często do Rzeczypospolitej aby się wzbogacić. Pusty skarb, łaska szlachty, która nie zamierzała płacić podatków, doprowadzał do buntów wśród Kozaków rejestrowych. Były krwawo tłumione przez książąt kresowych, wywodzących się często z dawnych ruskich rodów: Wiśniowieckich, Zasławskich, Koniecpolskich, Potockich. Ale przejdźmy do bitwy...

Siły obu stron są do dzisiaj przedmiotem kontrowersji. Albrycht Radziwiłł pisał we wspomnieniach o ok. 100 tysięcznej armii koronnej, jego kuzyn Bogusław (ten z „Potopu”) wspomina o 80 tysiącach. Kozaków z Tatarami szacowano często na 150-200 tysięcy ludzi. Obecnie najczęściej przyjmuje się, że ze strony polskiej uczestniczyło w bitwie 55-65 tysięcy (mniej więcej pół na pół żołnierze zaciężni i pospolite ruszenie), natomiast sprzymierzeni wystawili 70-80 tysięcy Kozaków, którym towarzyszyło 20-30 tysięcy Tatarów.

Kozakami dowodził osobiście Chmielnicki, a Tatarami chan Islam Girej. Po stronie polskiej głównodowodzącym był oczywiście król Jan Kazimierz, obecni byli też obaj hetmani koronni – Mikołaj Potocki i Marcin Kalinowski, ale w decydującym, trzecim dniu bitwy w dowodzeniu zastąpili ich bardziej utalentowani dowódcy: Potockiego – Stanisław Lanckoroński, a Kalinowskiego – Jeremi Wiśniowiecki, odwieczny rywal Kalinowskiego do tytułu hetmana. Ważną rolę odgrywali również doświadczeni oficerowie cudzoziemskiego autoramentu: Zbigniew Przyjemski i Krzysztof Houvaldt.

Bitwa pod Beresteczkiem rozegrała się 28-30 czerwca 1651 r., w trakcie powstania Chmielnickiego, między wojskami polskimi pod dowództwem Jana Kazimierza a siłami tatarsko-kozackimi i była, można rzec, zakończeniem tego etapu wojny polsko-kozackiej. Zakończyła się zwycięstwem strony polskiej. Wygrana jest zasługą dowodzącego polskimi wojskami Jana Kazimierza, który zastosował skuteczną taktykę ustawienia w szachownicę oddziałów piechoty na przemian z jazdą. W decydującej fazie bitwy ważne okazało się też wykorzystanie, przez znajdującą się w centrum ugrupowania polskiego piechotę, siły ognia muszkietów i artylerii.

Wojska koronne zbierały się w obozie w Sokalu nad Bugiem. Król, doświadczony kampanią zborowską, chciał starannie przygotować się do bitwy. Rozesłano wici na pospolite ruszenie i zaciągano wojska obcego autoramentu, głównie zaciężną piechotę niemiecką. Uszykowano też godnie artylerię w sile ok. 85-100 dział wszelkiego kalibru. Wyjątkowo zadbano o wszystkie rodzaje broni. Przygotowanie armii zajęło kilka tygodni. Tuż przed starciem odesłano ok. 2 tys. jezdnych dla stłumienia buntu Kostki Napierskiego na Podhalu. W sumie zebrano ok. 78 tys. wojska, ok. 95 dział i pokaźny tabor z czeladzią w sile ok. 10 tys. Rozkład sił Rzeczypospolitej: piechota najemna, dragoni, husaria i artyleria w środku pod dowództwem Jana Kazimierza. Skrzydła obsadzili: lewe – na czele jazdy wraz z pospolitym ruszeniem, hetman polny koronny Marcin Kalinowski i książę Jeremi Wiśniowiecki; prawe – wojewoda bracławski Stanisław Lanckoroński.

Kozacy zgromadzili ogromną armię w sile ok. 100-150 tys. żołnierzy pod dowództwem Bohdana Chmielnickiego i potężny tabor ciągnący ok. 100-145 dział z zapasami żywności oraz sprzętem wojskowym. Tatarzy, pod dowództwem osobistym chana Islama Gireja, przybyli na wojnę w sile ok. 35-55 tys. żołnierzy świetnie wyszkolonych i bardzo odważnych. Strona kozacko-tatarska była pewna kolejnego zwycięstwa, ale chan mamiony przez Chmielnickiego wiedział, że skończył się czas łatwych zwycięstw.

Pierwsze potyczki odbyły się 28 czerwca. Ten dzień polskie wojsko rozpoczęło uroczystą Mszą świętą. Zwiadowcy donieśli o przeprawie nieprzyjaciela przez rzekę Płaszówkę. Chwilę później orda pojawiła się na polu i rozpoczęła się bitwa. Polska artyleria w większości została w obozie, aby osłonić ewentualny odwrót. Po południu król pozwolił na harce, w których lepsi okazali się Polacy. Potem zniecierpliwiona orda ruszyła do ataku. Król kazał chorągwiom Koniecpolskiego i Lubomirskiego wyjść im naprzeciw. Tatarzy rzucili resztę czambułów do odparcia polskich chorągwi. W tym właśnie momencie książę Jeremi Wiśniowiecki uderzył na ordyńców swoimi chorągwiami kozackimi oraz oddziałem Stefana Czarnieckiego, za nimi poszło pospolite ruszenie. Walka była zacięta, jednak Tatarzy musieli uznać wyższość polskich wojsk. Większość ich sił zbiegła z pola. Tuż po walce zapadł zmierzch i armie udały się na spoczynek.

29 czerwca, o godz. 8.00 rozpoczął się drugi dzień bitwy i obie armie wyszły w pole. O godz. 11.00 rozpoczęły się harce, po nich oddział polskiej jazdy Rewery Potockiego spędził z pola Tatarów. Po południu najlepsza jazda tatarska uderzyła na pozycje polskie. Lewe skrzydło przyjęło atak, jednak czambuły zawróciły tuż przed szykiem ostrzeliwując Polaków z łuków. Oddział tatarski, który przedarł się między jazdą szarżując na szańce, został jednak odrzucony ogniem muszkietów i kontratakiem jazdy Wiśniowieckiego. Tatarzy, wzmocnieni posiłkami, z jeszcze większym impetem uderzyli w jazdę w centrum pod dowództwem Szymona Szczawińskiego. Ten, wsparty jazdą Lanckorońskiego, zażarcie się bronił cofając powoli. Wkrótce Tatarom udało się przedrzeć na skrzydłach i zaatakować polski obóz. W tym momencie dała się poznać rozwaga króla Jana Kazimierza, który kazał całej doborowej piechocie dać salwy rzędowe z muszkietów i bić z wszystkich dział. Zagrożenie minęło, a Tatarzy ponieśli ogromne straty. Na ordyńców uderzyły z dużym impetem chorągwie Potockiego (hetmana wielkiego), Czarnieckiego, Lubomirskiego i Sapiehy spychając ich daleko od szańców. Kilka oddziałów posunęło się jednak za daleko i zostały okrążone.

W heroicznej obronie zginęli m.in. kasztelan halicki Adam Kazanowski, starosta lubelski Jerzy Ossoliński, miecznik przemyski Ligęza, towarzysz husarski Rzeczycki i podkomorzy sanocki Jan Stadnicki. Do chwilowej niewoli dostał się ranny starosta jaworowski Jan Sobieski, po czym został odbity przez swoich żołnierzy, biorąc do niewoli podskarbiego chańskiego Mufrahha. Sytuację wyjaśniła szarża jazdy Wiśniowieckiego. Nowe czambuły tatarskie runęły ze wzgórz na pułk Lanckorońskiego, wtedy król pchnął do ataku stojące w odwodzie chorągwie Rewery Potockiego. Ordyńcy zostali zepchnięci z pola. Około godz. 4:00 walka ustała. Bilans nie był tak korzystny dla strony polskiej, jak w dniu poprzednim. Tatarzy nie odnieśli sukcesu i ponieśli bardzo duże straty, około 1,8 – 2,0 tys. ludzi. Z polskiej strony zginęło ok. 350 żołnierzy. Król zdecydował o taktyce na następny dzień: miało dojść do frontalnego starcia całej armii w polu.

Od samego poranka 30 czerwca nad polem unosiła się gęsta mgła, toteż do przedpołudnia nie podejmowano żadnych działań. Około godz.10:00 opadły mgły i obie armie mogły się już dojrzeć. Na prawym polskim skrzydle dowodził wojewoda bracławski Stanisław Lanckoroński. Centrum było pod osobistym dowództwem Jana Kazimierza, a lewe skrzydło Jeremiego Wiśniowieckiego. Po stronie kozacko-tatarskiej przybył wielki tabor, który został pospiesznie ufortyfikowany, a jazda kozacko-tatarska zajęła lewe skrzydło oraz centrum. Dowodzili Bohdan Chmielnicki i chan Islam Girej. Bitwę rozpoczęły czambuły tatarskie, które ruszyły do szarży i ponownie zatrzymały się obsypując szyki polskie gradem strzał. Następnie król rozkazał artylerii ostrzelać szyki tatarskie. Odniosło to skutek, ponieważ ordyńcy nie ruszali już do ataku, aż do wczesnego popołudnia. Król dał rozkaz piechocie do powolnego marszu naprzód próbując zrobić wyrwę między Tatarami a szykującymi się do ataku kozakami. Wtedy kniaź Jeremi Wiśniowiecki poprosił o zgodę na atak na Kozaków, na co król przystał. Żołnierze odśpiewali Bogurodzicę i rozpoczęła się szarża 18 chorągwi jazdy (ok. 2,5 tys. ludzi).

Wsparły ją chorągwie Rewery Potockiego i Szymona Szczawińskiego w sile ok. 1,5 tys. ludzi, prawie rozrywając tabor kozacki. Od całkowitego rozbicia kozaków uratował kontratak czambułów Nuradyna, uderzających w bok oddziałów Szczawińskiego. Zasypani gradem strzał Polacy cofnęli się. Teraz Tatarzy zagrozili wojskom zdobywającym tabor. W tym momencie swoje zdolności dowódcze potwierdził król Jan Kazimierz. W mgnieniu oka rzucił do walki stojące w odwodzie chorągwie jazdy łęczycko-sieradzkiej. Uderzenie wsparli rajtarzy ks. Bogusława Radziwiłła oraz rajtaria elektorska. Kontratak odrzucił na chwilę Tatarów, co wystarczyło, aby jazda kniazia Jeremiego Wiśniowieckiego zrobiła nawrót i uderzyła na nich od tyłu. Jednocześnie odezwały się polskie działa. Tatarzy poszli w rozsypkę i zostali zepchnięci ponosząc duże straty. Wiśniowiecki znowu uderzył na tabor powoli go zdobywając.

Teraz król rozkazał ruszyć taborowi polskiemu do przodu. Widząc to, chan pchnął swoje najlepsze czambuły do ataku na polskie centrum. Nawała ok. 5 tys. doborowej jazdy krymskiej i nogajskiej ruszyła do ataku. Centrum polskie tworzyło tzw. ognistego węża. Po kilku salwach uderzenie tatarskie zostało powstrzymane, ale ordyńcy nie zbiegli i kilka razy atakowali szyki polskie bez skutku, za każdym razem ponosząc olbrzymie straty. Tymczasem, na lewym skrzydle Wiśniowiecki rozrywał tabor i odciął Kozaków od Tatarów. Na prawym skrzydle jazda Lanckorońskiego rozniosła straże tatarskie i posuwała się na przód.

Losy bitwy, mimo przewagi i inicjatywy polskiej, były jeszcze nie rozstrzygnięte. Chan raniony został w nogę, widząc śmierć swego brata i wielu dostojników tatarskich, załamał się ostatecznie i rzucił do ucieczki. Widząc białą chorągiew chana, polscy artylerzyści wypalili w jej kierunku z działa. Strzał był precyzyjny − stojący tuż obok chana Tatar spadł zabity z konia. Kiedy na dodatek szwadron cudzoziemski spod komendy Bogusława Radziwiłła dał salwę z muszkietów, w ślad za wodzem zaczęła uciekać cała jazda tatarska, zostawiając kozaków samych na polu bitwy. Widząc co się dzieje, Bohdan Chmielnicki pognał do chana, by go zatrzymać. Przymówił mu zbyt ostro. Dość, że Islam Gerej wściekł się, kazał ordyńcom związać hetmana zaporoskiego i związanego uwiózł ze sobą w stronę Wiśniowca.

Kozaków, którzy za jednym zamachem nie tylko stracili sojusznika, ale wraz z nim naczelnego wodza, ogarnęła panika. Zaczęli uciekać z pola, próbowali schronić się w taborze, który tymczasem cofnął się teraz na prawe skrzydło polskie, dotąd nietknięte. Tabor obronny był nie tylko kilkoma rzędami wozów spiętych łańcuchami, ale także samą obronnością miejsca. Zabezpieczało go zakole rzeki, bagno i las. W tych warunkach trudno było go szturmować. Postanowiono więc na razie przystąpić do oblężenia, zanim król nie sprowadzi z Zamościa, Lwowa i Brodów potężnych dział, które mogłyby skutecznie razić kozaków. Na razie przystąpiono do rozmów. Polacy nie wiedzieli, że Chmielnickiego nie ma w taborze, toteż jako jeden z warunków postawili jego wydanie. Kozacy, gdy zrozumieli, że Polacy nic nie wiedzą o uprowadzeniu hetmana zaporoskiego, postanowili wytargować jak najlepsze warunki poddania, a w każdym razie, możliwie długo przeciągać rokowania, by w tym czasie obmyślić jakąś drogę ucieczki z matni.

Pod osłoną rokowań kozacy sypali przez bagna groblę. Kiedy dowodzący taborem pułkownik Dziedziała gotów był poddać się, zrzucono go z dowództwa, wybierając na jego miejsce Iwana Bohuna. Nowy wódz nie w układach szukał rozwiązania, lecz polecił co prędzej kończyć groblę przez bagna. Rąbano więc las, topiono w bagnie wozy, grobla krok po kroku przedzierała się przez topieliska. Po tygodniu oblężenia, Bohun wraz ze starszyzną udali się na lustrację obozu i grobli. Wówczas ktoś krzyknął, że starszyzna ucieka. Zdemoralizowanych klęską w polu, a teraz tygodniowym oblężeniem Kozaków ogarnęła panika. Rozpoczęto − rozrywając wozy − bezładnie uciekać z taboru. Widząc co się dzieje, chorągwie polskiej jazdy od razu ruszyły w pogoń. Była to nie bitwa, lecz rzeź. Od polskich szabel padło wiele tysięcy Kozaków, wielu utonęło w wodzie lub w bagnach. Tylko część udało się uratować Bohunowi, wyprowadzając przez groblę na drugą stronę bagien.

W czasie, gdy część chorągwi dorzynała bezładnie uciekających w pole, część wdarła się do wnętrza opustoszałego już obozu kozackiego. W polskie ręce wpadły olbrzymie łupy: namiot i zbroje chana, szaty, bogate tkaniny oraz mnóstwo kosztowności. Ponadto, wiele świetnych koni tatarskich, szable, buńczuki większości czambułów, łuki i siodła oraz buława Chmielnickiego. Wzięto do niewoli bardzo wielu Tatarów, których większość stanowili ranni. Odnaleziono tron polowy chana, porzucony w pośpiechu. W zdobytym taborze kozackim znaleziono masę sprzętu wojskowego oraz zrabowane dobra. Zdobyto insygnia wojskowe hetmana zaporoskiego, całą kancelarię Chmielnickiego wraz z korespondencją zagraniczną, wielką ilość żywności i różnych dóbr, w większej części zrabowanych szlachcie i miastom w poprzednich kampaniach.

W rozbitym taborze poniósł śmierć gość Chmielnickiego – patriarcha jerozolimski, a do niewoli dostał się poseł patriarchy carogrodzkiego, który przywiózł kozackiemu wodzowi złotą szablę i benedykcję z imieniem całej religii greckiej. Tego ostatniego złapał żywcem rotmistrz wołoskiej chorągwi Jeremiego, zatem złota szabla trafiła do Wiśniowieckiego, ten jednak odesłał ją królowi, by monarcha dołożył broń do innych trofeów, wśród których samych chorągwi kozackich było kilkadziesiąt.

Zwycięstwo odniesione na polach beresteckich było olbrzymie. 10 lipca król wraz z całym wojskiem śpiewali na pobojowisku „Te Deum laudamus”. Było to jedno z największych zwycięstw oręża polskiego. Jak się okazuje, nie wielkość odniesionego zwycięstwa ma decydujący wpływ na dzieje. Dla losów Polski o wiele większe znaczenie miały bitwy nad Żółtymi Wodami czy pod Korsuniem, gdzie po obu stronach w sumie walczyło zaledwie kilkanaście tysięcy ludzi. Wielkość beresteckiego zwycięstwa nie potrafiła zatrzeć skutków żółtowodzkiej czy korsuńskiej klęski. Jak widać, małe zwycięstwo odniesione we właściwym czasie, znaczy więcej niż największe w czasie mniej właściwym. Straty kozacko-tatarskie wyniosły ok. 40–70 tys. żołnierzy. Zginął sam Tuhaj-bej oraz bracia chana Nuradyn i Amurat. Wzięto łącznie ok. 5 – 15 tys. jeńców. Własne straty wynosiły ok. 850 ludzi.

18 stycznia 1654 r. Bohdan Chmielnicki i Rada Kozacka podpisują w Perejasławiu ugodę z Rosją Carską. Rosję reprezentuje bojar Wasilij Buturlin, jako pełnomocnik cara Rosji Aleksego I Michajłowicza z dynastii Romanowych. To on, skromny bojar, przyjmuje przysięgę. Kiedy hetman zaporoski Bohdan Chmielnicki i Rada Kozacka zwracają się do Buturlina o zagwarantowanie wolności Kozackich i majątków, ten odmawia. Kiedy Rada Kozacka powołuje się na zwyczaje polskie, Baturlin odpowiada: „Tego za wzór przyjmować nie można. To nawet nieobyczajnie. Królowie są niewiernymi, a poza tym – to nie samowładcy”. Jedynym ze starszyzny kozackiej, który nie podpisał perejasławskiej ugody był Iwan Bohun. Nie złożył przysięgi na wierność carowi, a w czasie potopu szwedzkiego namawiał Chmielnickiego by ten poparł króla Rzeczypospolitej.
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i tekst
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Obraz może zawierać: rysunek

Przemysł II

https://www.facebook.com/325323244213575/posts/3173359599409911/

Katastrofa Tunguska

https://www.facebook.com/groups/HistoriaNaKazdyDzien/permalink/2865532666848905/

1956 Poznań

https://www.facebook.com/ipngovpl/videos/756036408536942/

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Kuna

https://www.facebook.com/NadlesnictwoBaligrodLasyPanstwowe/videos/282226532988746/

Ukraińska ludność cywilna wita wkraczające do miasta wojsko niemieckie.

29 czerwca 1941 roku wojska niemieckie zajęły Lwów, należący wcześniej do sowieckiej strefy okupacyjnej.
Następnego dnia rozpoczęły się masowe pogromy ludności miasta Lwów, głównie Żydów i Polaków.

,,Od zajęcia miasta rozpoczęły się w nim masowe pogromy Żydów i Polaków. Aresztowań i mordów dokonywały cztery różne formacje. Były nimi: ukraińska policja, "Nachtigall", Feldgestapo i Einsatzkommando. (...) Według raportu lwowskiej komisji badającej zbrodnie dokonane w mieście, przez pierwszych sześć dni okupacji ukraińscy nacjonaliści prowadzili masowe aresztowania i rozstrzeliwania, rabowali i gwałcili. Trudno obecnie ocenić ile Polaków i Żydów zostało zamordowanych przez okres wspomnianego tygodnia. Relacje byłych mieszkańców Lwowa zdają się świadczyć, że utraciło wówczas życie w wyniku wprowadzonego terroru kilka tysięcy cywilnych mieszkańców miasta, głównie Polaków i Żydów.'' Por. Włodzimierz Bonusiak, Kto zabił profesorów lwowskich?, Rzeszów 1989, s. 37-38

Według meldunku sytuacyjnego ZWZ: ,,Po wyjściu bolszewików pogromu Żydów nie było. Prześladowanie zaczęło się niezwłocznie po wejściu Niemców. Namówione przez nich i podszczute męty ukraińskie i polskie spędziły Żydów do więzienia, celem umycia zwłok pomordowanych przez bolszewików.(…) Spędzonych przeganiano przez szpaler ludzi z pałkami lub kamieniami w rękach. Zanim Żydzi dotarli do trupów, byli już dotkliwie pobici. Procedura mycia tak wyglądała: 2 mężczyzn Żydów musiało podnieść w górę za głowę i nogi pełne ran lub rozkładające się na upale straszliwe cuchnące zwłoki, a Żydówka wykonać w powietrzu ich umycie prawie nie do uskutecznienia w tym stanie, po czym podnieść rękę trupa do ust i ucałować.''

Relacja Filipa Friedmana: ,,Już w pierwszych godzinach rozlepili Niemcy po mieście afisze podjudzające przeciwko Żydom. W tych afiszach i w ulotkach, rozdawanych na ulicach, przedstawiano Żydów, jako winowajców pożogi wojennej (...) Do niemieckich żołnierzy dołączyły się męty społeczne, szczególnie spośród nacjonalistów ukraińskich, oraz zorganizowana przez Niemców naprędce t.zw. ukraińska milicja (policja pomocnicza). Zaczęło się od polowania na ulicach na mężczyzn żydowskich. Żydzi lwowscy, ogarnięci panicznym strachem, przeważnie nie wychodzili na ulice. Większość chowała się w swych mieszkaniach, w rozmaitych kryjówkach, lub po piwnicach i strychach. Ukraińska milicja i Niemcy, niezadowoleni ze zbyt skąpego połowu na ulicach, poczęli przetrząsywać mieszkania żydowskie w poszukiwaniu ofiar. Zabierano mężczyzn, gdzieniegdzie jednak i całe rodziny, nie wyłączają dzieci, pod pretekstem, że mają oczyszczać więzienia lwowskie z trupów. Kilka tysięcy Żydów zagnano w ten sposób, wśród bicia, naigrywania się i szyderstw gawiedzi do więzień lwowskich na ulicę Kazimierzowską (Brygidki), na ulicę Łąckiego, na ulicę Zamarstynowską i na ulicę Jachowicza. W "Brygidkach" zgromadzono kilkutysięczny tłum złapanych Żydów na podwórzu więziennym i bito ich tam w niemiłosierny sposób. Ściany więzienia dookoła podwórza były aż po pierwsze piętro oblane krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałami mózgu. (Zeznania i osobiste przeżycia nieżyjącego już adwokata lwowskiego, dra Izydora Eliasza Lana, zam. przy ulicy Bernsteina, 1). Niemniej potworne sceny rozgrywały się w pozostałych więzieniach. Część żydowskich ofiar rozstrzelano. W rezultacie, po dwudniowej masakrze, pozostała przy życiu tylko część uwięzionych, którą puszczono do domu, zaś kilka tysięcy zginęło wśród najwymyślniejszych mąk. Pomiędzy ofiarami tej pierwszej masakry znajdowali się: Dr. Jecheskiel Lewin, rabin postępowej gminy wyznaniowej we Lwowie i redaktor tygodnika „Opinia", oraz Henryk Hescheles - redaktor dziennika „Chwila"

Foto: Ukraińska ludność cywilna wita wkraczające do miasta wojsko niemieckie. Na pierwszym planie wojskowa ciężarówka z niemieckimi żołnierzami i ludność cywilna. Po lewej stronie widoczny fragment Katedry Łacińskiej - jednego z najstarszych kościołów Lwowa.

/Marta

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i na zewnątrz

Workutałag

https://twojahistoria.pl/2019/06/15/workutalag-jeden-z-najgorszych-radzieckich-lagrow/?fbclid=IwAR0Vr0HtiS_iNf0XauOFOQJTK1ioI52Jcg9Me-v-e18Czy85oWraXXmAVpw

O AUTORZE

Norman Davies - profesor Uniwersytetu Londyńskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Brytyjskiej. Autor bestsellerowych prac, które tylko w Polsce rozeszły się w setkach tysięcy egzemplarzy, między innymi "Bożego igrzyska""Powstania '44""Europy" i "Zaginionych królestw". W listopadzie 2017 roku ukazała się jego najnowsza praca: "Na krańce świata".