ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 30 marca 2021

Gdy trzeba walczyć czym się ma

  · 


W trakcie drugiej wojny światowej jednym z największych użytkowników broni improwizowanej było polskie podziemie.
Konspiracyjne warsztaty produkowały różne rodzaje broni i magazynowały je w tajnych składach po kilka, kilkanaście sztuk a czasami i w większych ilościach.
W Warszawie przed wybuchem powstania znajdowało się bardzo wiele zarówno takich "dziupli" jak i tajnych warsztatów wytwarzających broń na potrzeby AK. To właśnie ta organizacja razem ze ZWZ była największym "producentem" improwizowanej broni. Wytwarzały około 95% całej produkcji konspiracyjnej. Oprócz uzdatniania uszkodzonych sztuk przejętej, ukradzionej lub odkupionej broni, oraz wytwarzania amunicji, polskie podziemie produkowało własne projekty takie jak pistolety maszynowe "Błyskawica czy "Bechowiec". Konstruowano również granaty ręczne typu "filipinka" i "Sidolówka", a nawet granaty woreczkowe, zwane bezskorupowymi.
W trakcie powstania zbudowano nawet samochód pancerny "Kubuś", więc inwencja polskich konstruktorów nie znała niemalże granic. W trakcie zdobywania budynku PAST-y użyto improwizowanego miotacza ognia. Była nim strażacka motopompa, która tłoczyła mieszankę zapalającą. Powstańcy posiadali również około 30 plecakowych miotaczy ognia własnej produkcji.
Miotacz ognia typu K, produkowano już od 1942 roku. Jedną z głównych manufaktur był warsztat A. Więckowskiego przy ulicy Senatorskiej w Warszawie. Głównymi elementami tej broni były dwa cylindry na mieszankę zapalającą o pojemności 16 litrów, oraz nieco mniejszy pojemnik na sprężone powietrze mieszczący około 6 litrów. Były one połączone zaworem. Od zbiornika z mieszanką wyprowadzony był wąż z prądownicą o długości nieco powyżej jednego metra. Użycie polegało na oddawaniu, krótkich, około sekundowych "strzałów". Zasobnik pozwalał na oddanie około 30 takich impulsów. Przy użyciu sprężonego powietrza, mieszanka była wytryskiwana maksymalnie na odległość 30 - 40 metrów. Można się spotkać z opisami użycia tlenu zamiast powietrza. W takim wypadku zasięg miał wzrastać do 60 metrów. Po opróżnieniu zbiornika należało wymienić zarówno pojemnik na mieszankę jak również powietrze. Trwało to około 4 minut. Wadą urządzenia był brak zaworu redukcyjnego, co powodowało spadek ciśnienia mieszanki zapalającej wraz z każdym kolejnym "wystrzałem", co przekładało się na zmniejszanie się zasięgu strumienia.
Według opisów do wybuchu powstania warszawskiego wyprodukowano 400 sztuk takich miotaczy ognia. Jednak kiedy Niemcy wiosną 1944 roku wykryli duża liczbę "dziupli" oraz aresztowali osoby opiekujące się takimi składami, powstańcy bezpowrotnie stracili dużą część swojego uzbrojenia. W ręce okupanta miało wpaść właśnie najwięcej miotaczy ognia.
Henryk Knabe ps. "Głowacki" zorganizował już w trakcie trwania samego powstania, warsztat rusznikarski przy ulicy Chmielnej. W sierpniu 1944 roku wykonano tam trzy improwizowane miotacze ognia wykorzystując metalowe elementy polewaczek ogrodowych. Produkowano tam również katapulty. Tak, powstańcy w trakcie walk używali również katapult, przeznaczonych do wyrzucenia butelek z łatwopalną cieczą. Do ich budowy wykorzystano pióra resorów samochodowych. Budowano również "miotacze butelek" działające na zasadzie kuszy, czy wyrzucające je przy pomocy sprężyny niczym granatnik.
*Na fotografii:
1.Proba katapulty do miotania butelek zapalających . Plac pomiędzy ulicą Bracką, Chmielną i Zgody. 22 sierpnia 1944 roku.
2. Próba miotacza ognia wzór "K". Warszawa sierpień 1944 rok.
3. Schemat budowy powstańczego miotacza ognia wzór "K".
4. Napełnianie woraczkowych granatów w trakcie powstania warszawskiego.
Źródło:
Andrzej Zasieczny - "Broń Wojska Polskiego 1939 - 1945"
Mariusz Skotnicki - "Miotacz ognia wzór „K”"

Brak komentarzy: