4 lipca 1943 r. w katastrofie lotniczej, którą cudem udaje się przeżyć tylko pilotowi, ginie szef polskiego rządu na uchodźctwie, gen. Władysław Sikorski, będący w posiadaniu pełnej dokumentacji zbrodni katyńskiej. Nikt nie zleca sekcji zwłok, a zrobione tuż po katastrofie zdjęcia ofiar i wraku szybko znikają. Wszelką pozostałą dokumentację zdarzenia Brytyjczycy utajniają na 50 lat, po upływie których przedłużają klauzulę tajności na kolejnych 30 lat. Media do dziś piszą, że przyczyną awaryjnego lądowania były wady techniczne maszyny.
31 lipca 1981 r., w wyniku zamachu bombowego zleconego przez CIA (mówi o tym były agent CIA John Perkins oraz pułkownik Roberto Diaz Herrera) ginie przywódca Panamy, Omar Torrijos Herra, który chwilę wcześniej rozpoczął działania zmierzające do odzyskania przez jego kraj zwierzchności nad Kanałem Panamskim. Wkrótce po śmierci Torrijosa-Herrery władzę w kraju przejmuje Manuel Noriega - pracownik CIA, który jako przywódca kraju pomaga w koordynacji działań USA w Ameryce Łacińskiej. Media do dziś twierdzą, że przyczyną katastrofy był trudny teren górski.
24 maja 1981 r. w katastrofie samolotu ginie prezydent Ekwadoru Jaime Roldós Aguilera, słynący z postawy, że zyskiem ze sprzedaży złóż Ekwadoru należy dzielić się z narodem. Na początku 1981 roku prezydent ogłosił nową politykę węglowodorową. Zaproponowane regulacje prawne wywołały ostry sprzeciw amerykańskich korporacji naftowych, które wynajęły firmy od PR do zdyskredytowania Roldósa. Na miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu nie wpuszczono ekwadorskiej policji, zaś świadkowie zdarzenia oraz przedstawiciele władz mówiący o rzekomej bombie wniesionej na pokład maszyny w obudowie dyktafonu, zginęli w wypadkach samochodowych. Mimo to media wciąż twierdzą, że przyczyną katastrofy był błąd pilota.
O katastrofie smoleńskiej szeroko pisać tu nie będę, ale uważam, że największą korzyścią (is fecit, cui prodest) była fala rusofobii, która przelała się przez Polskę i pokutuje do dziś. W kontekście wojny na Ukrainie, której konieczność Zbigniew Brzeziński sugerował już pod koniec lat 90 XX w. można powiedzieć, iż był to zabieg socjotechniczny, który spowodował gotowość milionów Polaków do włączenia się do wojny po stronie Ukrainy. Tematu jednak nie rozwijam, bo zaraz się odpalą hejterzy niosący tu gębę Macierewicza.
W każdym razie mordowanie przywódców państw w katastrofach lotniczych jest tak popularną praktyką, że dynastia Kimów z Korei Północnej od dekad podróżuje pancernymi pociągami właśnie dlatego, by uniknąć zamachu.
I wreszcie mamy śmierć prezydenta Iranu. Głowy państwa, które dopiero co wystrzeliło setki rakiet w Izrael, które latami groziło Izraelowi unicestwieniem, którego wysokich rangą przedstawicieli wojskowych, naukowych i politycznych izraelskie służby mordowały od lat, zarówno na terenie samego Iranu jak i sąsiednich państw i wobec którego Izrael deklarował brutalny odwet... i...
DEBILE, ćwierćmózgi, ludzkie małpy, trolle oraz degeneraci masowo i wielokrotnie wulgarniej zaatakowali mnie pod poprzednim postem, gdzie napisałem, iż można zakładać, że był to zamach, bo ich zdaniem winna była stara maszyna, trudny teren, zła pogoda, źle wyszkolony pilot, błędy proceduralne... generalnie wszystko, tylko nie Izrael, z którym to Azerbejdżan, skąd przecież wracała delegacja Iranu, ma doskonałe stosunki dyplomatyczne.
Mam zatem dwa pytania: Jakim cudem Persowie do tej pory byli w stanie poruszać się po własnym państwie, skoro nic nie wiedzieli, nic nie umieli, a wszystko w sprzęcie i procedurach było złe? oraz jak to się stało, że z trzech maszyn podążających w konwoju prezydenckim awarii uległa tylko ta, w której leciał właśnie Ebrahim Ra’isi i rozbiła się tak, że prawie nic z niej na ziemi nie zostało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz