Cykl Semper Iuncti 600 na 600 Jubileusz
Sokołów Podlaski BARWY MIASTA odc. 66
Ratusz z prawdziwego zdarzenia, domki i szlabany na rogatkach, szlachtuz i cztery studnie, czyli miejskie inwestycje w infrastrukturę z biedą w tle
Za Hirschmanów Sokołów wreszcie doczekał się Ratusza z prawdziwego zdarzenia, który ci wybudowali w Rynku. Był to poważny i stylowy, murowany budynek do którego przylegały sklepy, te zaś oddano pod wynajem miejscowym handlarzom, czyli głównie żydom bo to oni zajmowali się w naszym miasteczku wówczas handlem. Nowy Ratusz oprócz tego, że miał dać miejsce pracy urzędnikom pokazywał również powagę, bogactwo i podkreślał znaczenie właścicieli względem mieszkańców, jak też przyjezdnych. Niestety nie dotrwał do naszych czasów z tych samych powodów, które przetrwały brutalnie wieczny sen Karola Kobylińskiego w katakumbach murowanej świątyni katolickiej, czyli kościoła pw. św. Michała. Obie piękne budowle zniknęły pod gruzami w czasie bombardowania Sokołowa przez sowieckiej lotnictwo latem 1944 r., podobnie jak wiele pożydowskich kamienic na Starówce. Sokołów w połowie XIX w. nadal był przecież drewniany więc każdy nowy, murowany budynek był wydarzeniem w życiu miasta, a ich liczba długo utrzymywała się na pułapie 15 sztuk podobnie jak ogólna liczba domów, ta nawet w wyniku pożarów zmniejszyła się z 361 w 1808 r. do 323 w 1865 r. przy równoczesnym wzroście zaludnienia do 5,5 tys. mieszkańców. A co to znaczy sami wiecie. Biedę. W 1856 r. Hirschmanowie posiadali w Sokołowie oprócz wspomnianego nowego Ratusza jeszcze Murowaną Oberżę, która przejęła funkcję dawnej Austerii bo tą przeznaczono na Sąd, kilka murowanych dworskich budynków, część ze sklepami i kramami oraz wiatraki i cegielnię. Murowany był też Dom Pocztowy. W sumie w tym okresie było 19 domów tzw. dworskich murowanych rynkowych. Czyli wzrost o cztery. Kolejne inwestycję były w mieście niezbędne więc powstał Szlachtuz, czyli po naszemu rzeźnia lub ubojnia. Zdecydowano się też na murowane domki stróżujące ze szlabanami na miejskich rogatkach. Ich zadanie wiadome to takie mini posterunki celno policyjne służące nie dopuszczaniu może nie tyle samych ludzi ale wjazdu pojazdów zwłaszcza porą nocną np. niechcianych kupców z wozami i innych co by coś chcieli przewieźć dużego i ciężkiego, albo dużo bez wiedzy służb. W 1859 r. wreszcie zrealizowano niezwykle potrzebną inwestycje, czyli wykopano cztery nowe studnie. Po jednej przy kościele i cerkwi, dwie w rynku, z czego jedną zaopatrzono w pompę tłoczącą. Burmistrzem był wówczas pełniący obowiązki od 1854 r. i rezydujący już w nowym Ratuszu do 1866 r. Ignacy Samborski protegowany Hirschmanów i akceptowany przez władze rosyjskie, który zastąpił Ludwika Grygowskiego, ten zaś sprawował urząd w latach 1845 - 1851. Obaj nie mieli łatwego życia. Pierwszy musiał zmagać się z szalejącą w mieście w 1855 r. epidemią cholery, drugi zaś z apostkaliptycznym pożarem, na dodatek zaś nie tylko z żywiołem ale też z dużą grupą mieszkańców, która nie chciała jego ugaszenia. O tajemniczym pożarze i ludziach którzy zachowali się dziwnie próbując coś ukryć opowiemy już w następnym odcinku. Trzeba przecież to wyjaśnić.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz