Między niebem a ziemią z Sokołowem w tle, czyli o kobiecie, która z mężem potrafiła szybować ponad chmurami, ku zazdrości pozostałych
Dziś będzie trochę inaczej jak zwykle. No to lećmy. Czasem ludzie opuszczają miejsca w których się urodzili, wychowali, czy też tylko spędzili dzieciństwo, to stąd wyszli w szeroki świat nierzadko na zawsze, może tu wrócą na kilka chwil, a może już nigdy. Bywa, że wie o tym tylko Opatrzność. Nie inaczej było z młodziutką damą Ludwiką. Kim była piękna zapytacie i dlaczego warta jest naszego kolejnego odcinka Semper 600? Była barwnym motylem, mądrą dziewczyną, która potrafiła marzyć, a potem te marzenia spełniać, która połączyła się losem z inną ciekawą osobowością i razem dotknęli Nieba i w przenośni i dosłownie i bywali tam następnie wielokrotnie i żywi, a nie jako dusze. Zatem do rzeczy i jeszcze raz. Ludwika była bowiem córką Hirszmana po ojcu tak miała zresztą na imię. Kim był zatem Ludwik Antoni Stanisław Hirszman? To nikt inny, jak w owych czasach właściciel Dóbr Przeździatka, a wcześniej nawet całego miasta i okolicy. Kiedy Ludwika była małą dziewczynką czesto wybierała się z matką panią Wandą Henryką z Adamskich na wycieczki powozem z pobliskiego przecież pałacyku na Przeździatce do Sokołowa ciekawa świata. Jakie plany i marzenia szybowały w tej małej główce? Co ciągnęło ją w daleki świat? Rodzice posiadali przecież jeszcze dom w Warszawie więc zapewne więcej już wiedziała o nim niż inne rówieśniczki. Marzenia oczekiwały tylko możliwości by się spełnić. Hirszmanowie sprzedali majątek i na stałe przenieśli się do stolicy w 1904 r. Tam będąc już dorosłą, na warszawskich salonach poznała wyjątkowego kawalera, którego już nie wypuściła ze swoich teraz dorosłych marzeń. Był nim Michał Scipio del Campo wykształcony we Francji inżynier i... prekursor lotnictwa... Lotnik i to jeden z trzech pierwszych w całym Imperium Wschodu, czyli ówczesnej Rosji. Po raz pierwszy poleciał w 1910, ale to było daleko stąd na Zachodzie. Jednak rok później poszybował w aeroplanie nad... Warszawą. Wow... cała stała zdumiona wyczynem. Ludwiczka też więc... W 1912 r. wzięli ślub i... Latali, bowiem młody mąż nie mógł się przecież oprzeć prośbom pięknej żony... A potem? Potem ruszyli daleko w świat, by zobaczyć jego cuda i tak już zostało. A widzieli wiele, oj wiele. To nie bajka. Tak było naprawdę. Bo świat wart jest poznania. Co tu dużo mówić, on z pochodzenia Włoch, urodzony na Ukrainie, ona Niemka, z Podlasia, oboje Polacy, Europejczycy, mieszkańcy tego Świata, bo jesteśmy proszę państwa Ludźmi przede wszystkim, a o naszej wyjątkowości stanowi i miejsce i czas i spełnianie marzeń.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz