ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 31 marca 2020

II wyprawa krzyżowa (1147-1149)


31.03.1146 r.
Działający na polecenie papieża Eugeniusza III francuski filozof i teolog Bernard z Clairvaux wygłosił w Vézelay kazanie wzywające do II krucjaty, które spotkało się z ogromnym odzewem w zachodniej Europie.

Papież Eugeniusz III zasłynął głównie ze zorganizowania II wyprawy krzyżowej (1147-1149), jednak tak naprawdę „ojcem chrzestnym” tej wyprawy był sławny Bernard z Clairvaux. Papież w tym czasie głównie próbował dostać się do Rzymu, z którego był regularnie wypędzany przez mieszkańców i jego autorytet trochę niedomagał.

Główną przyczyną zorganizowania wyprawy było zdobycie efemerycznego hrabstwa Edessy przez muzułmanów, na czele których stał Zanki Imad ad-Din. W odróżnieniu od pierwszej, druga krucjata była prowadzona już przez królów - Francji Ludwika VII i niemieckiego Konrada III. Były to zatem dwie potężne armie.

Ta wyprawa jest o tyle ciekawa, że idealnie pokazuje rozbiezność interesów trzech stron, teoretycznie sojuszniczych. Krzyżowcy, Bizancjum i mieszkańcy Outremer, wszyscy oni prowadzili własną grę, bez skrupułów starając się wykorzystać pozostałych.

Podczas swojego przemarszu, wojsko Konrada dopuszczało się nieustannych grabieży i pogromów żydowskich (to już było tradycją). To właśnie w 1147 roku do Polski, która była zwolniona z udziału w tej wyprawie, dotarła fala Żydów, uciekających w panice przed krzyżowcami.

Po dotarciu do granicy węgiersko-bizantyjskiej, Konrad III spotkał się z poselstwem cesarskim. Bizancjum miało złe doświadczenia z krzyżowcami i zmusiło ich do złożenia przysięgi, że nie podejmą żadnych działań przeciwko cesarstwu i jego poddanym. Jak się szybko okazało, Konrad III słowa nie dotrzymał (wiarołomstwa dopuścili się także krzyżowcy podczas I krucjaty, poza Rajmundem z Trypolisu) i jego armia nieustannie plądrowała i grabiła wsie i miasta. Doprowadziło to do tego, że pod Konstantynopolem niemal doszło do starcia z wojskami Bizancjum. Spór z trudem zażegnano, jednak Konrad III miał wówczas zagrozić, że to Konstantynopol wkrótce stanie się celem wypraw krzyżowych. Jego słowa, jak się w przyszłości okazało, były prorocze.

Samo Bizancjum, które utworzenie państw krzyżowych przywitało jak najgorzej, robiło co mogło, by krzyżowcom obrzydzić życie. Nie ma żadnych wątpliwości, że cesarz Manuel I Komnen informował Turków o zbliżaniu się armii, a obiecane zapasy w Nikei okazały się zwykłym kłamstwem. Jednak na usprawiedliwie Bizancjum należy przytoczyć fakt ataku króla Rogera II Sycylijskiego na tereny greckie, splądrowanie Korfu, Teb i Koryntu, oraz uprowadzenie tysięcy chrześcijańskich niewolników (przez chrześcijańskiego władcę w czasie świętej krucjaty!) Cesarz nie miał wyjścia i nawiązał rozmowy pokojowe z Turkami, całkiem słusznie obawiając się bardziej problemów z krzyżowcami niż z muzułmanami.

Po przeprawie i wkroczeniu na tereny Anatolii armia Konrada III została pobita pod Doryleum przez Turków i praktycznie przestała istnieć. Niedobitki (około 1/10 stanu początkowego) przyłączyły się do Francuzów. Nie jest prawdą, że reszta armii poległa. Jednak rycerstwo straciło w większości swe poczty, broń, tabory oraz zapsowe konie, co uczyniło z nich jedynie mało wartościowy tłum obdartusów (do tego bez pieniędzy). Dlatego też wielu radośnie przyjęło ofertę cesarza Bizancjum i zaciągnęło kredyty, których cesarz udzielił im na powrót do domów.

Wojsko Ludwika VII było dużo bardziej karne i lepiej przygotowane. Jednak nie ulega wątpliwościom, że próbowano przekonać krzyżowców (za sprawą biskupa Gotfryda z Langres, papieskiego legata) do ataku na Konstantynopol. Co prawda większość możnowładców stanowczo odmówiła, jednak doskonale pokazuje to kierunek polityki, jaką będą odtad podążać organizatorzy wypraw krzyżowych.

Po zwycięskiej bitwie pod Antiochią Pizydyjską doszło do kolejnej scysji – bizantyjska załoga Antiochii udzieliła schronienia pokonanym Turkom. Ten zaskakujący przejaw litości (ale też i skalkulowane posunięcie polityczne) wywołał wściekłość krzyżowców, którym odebrano okazję do pełnego zwycięstwa (czyli wyrżnięcia przeciwnika do nogi).

Ludwik VII wkrótce popełnił swój pierwszy błąd - podzielił swoją armię na dwie części. Sam ze swoim dworem załadował się na statki, a resztę armii wysłał przez terytorium tureckie, gdzie została zdziesiątkowana i dotarła do celu ledwo żywa. Opuszczenie przez głównodowodzącego swoich żołnierzy miało też ogromny wpływ na spadek morale.

Po przybyciu wojsk do Jerozolimy (wciąż stanowiły one poważną siłę), podjęto następną zadziwiającą decyzję (jak to często podczas krucjat bywało) – zamiast zaatakować Aleppo rządzone przez Nur ad-Dina, syna Zankiego (który podbił hrabstwo Edessy, co miało być głównym powódem II krucjaty), krzyżowcy za cel obrali … Damaszek! Było to wyjątkowo głupie, ponieważ emirat Damaszku jako jedyny pragnął zachować neutralność wobec państw krzyżowców.

Za tak absurdalnym celem ataku najgorliwiej optowało duchowieństwo i baronowie Królestwa Jerozolimskiego, którzy już od dawna tęsknili za skarbami tego miasta. Zarówno hrabia Joscelin z Edessy, jak i książę Rajmund z Antiochii, stanowczo to odradzali. Jednak krzyżowcy, których sama podróż do tej krainy niemal zrujnowała, dali się przekonać obietnicą splądrowania bogatego miasta. Wobec ich ataku, neutralne dotąd władze Damaszku nie miały wyjścia i zwróciły się o pomoc do okolicznych państewek, także do samego Nur ad-Dina.

Nieudolnie prowadzone oblężenie (obozowisko w efekcie ustawiono na otwartym terenie, bez wody i pod lejącym się z nieba żarem) w krótkim czasie doprowadziło do katastrofy – gdy pojawiły się pogłoski o zbliżającym się wojsku Nur ad-Dina, zarządzono odwrót, który szybko przekształcił się w bezładną ucieczkę. Krzyżowcy ponieśli duże straty w ludziach, głównie od strzał lekkiej tureckiej konnicy (wysłanej z miasta) i mit o niezwyciężonych chrześcijanach prysł. Przed Nur ad-Dinem już wkrótce mieszkańcy Damaszku otworzą bramy miasta.

Ta porażka oznaczała gwałtowny spadek autorytetu (który i tak nie był zbyt wielki) papieża i sławnego Bernarda z Clairvaux, który był jej gorącym orędownikiem. Ukazała też otwarty konflikt łacinników z Bizancjum, oraz zupełny brak zrozumienia między fanatycznymi, świeżo przybyłymi krzyżowcami, a pullanami (od poulain - źrebak), czyli potomkami pierwszych krzyżowców.

II wyprawa słusznie nazywana jest niesławną – żadna wyprawa krzyżowa nie miała tak świetnej oprawy, a jej przeciwnikami był jedynie zlepek turkoetnicznych oddziałów (wojsko Nur ad-Dina nawet nie wzięło udziału w walce). Tymczasem krucjata poniosła straszliwą i haniebną porażkę, przy okazji odsłaniając swe prawdziwe intencje – chciwość i brudną politykę.

Brak komentarzy: