ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

czwartek, 29 lipca 2021

„Nikt nie spodziewał się, że dla nas był to j e d y n y dzień beztroskiej radości"

 ,Witano ich radosnymi okrzykami, dzieci rzucały kwiaty pod nogi, dziewczęta wręczały je partyzantom, starsze kobiety żegnały się nabożnie. Dzień był pogodny i słoneczny. Na dodatek w Rykach przypadał wtedy odpust.''

26 lipca 1944 roku oddział AK pod dowództwem majora Mariana Bernaciaka ps. "Orlik" wyzwolił Ryki spod okupacji hitlerowskiej. Wejściem do Ryk oddział „Orlika" zakończył swój udział w Akcji ,,Burza''.
J. Ślaski, Żołnierze Wyklęci: ,,W niespełna dwa tygodnie później wkraczali do Ryk. Była środa, 26 lipca 1944 r. Gdy na drodze prowadzącej z Oszczywilka pojawił się oddział, dochodziło południe. Szli ulicami Łukowską, później Poniatowskiego. Różnorodnie umundurowani, obciążeni bronią, każdy z biało--czerwoną opaską na lewym ramieniu. Zmęczeni,
podnieceni, szczęśliwi. Było ich ponad stu, dobranych przez „Orlika", który przydział do tej grupy traktował jako wyróżnienie. Ponad dwa razy tyle pozostało w Oszczywilku. „Orlik" i „Szary" jechali przez Ryki konno. Pierwszy w mundurze polowym, z koalicyjką, w furażerce, drugi w jakimś partyzanckim przyodziewku, w butach z cholewami, w cywilnej czapce. Partyzanci maszerowali środkiem gęstniejącego z każdą chwilą szpaleru ludzi. Witano ich radosnymi okrzykami, dzieci rzucały kwiaty pod nogi, dziewczęta wręczały je partyzantom, starsze kobiety żegnały się nabożnie. Dzień był pogodny i słoneczny. Na dodatek w Rykach przypadał wtedy odpust. „Szliśmy jak oszołomieni — wspomina «Lis» — coś ściskało serca, łzy cisnęły się do oczu". Przeszli szosę i znaleźli się w parku. Tam zmieszali się z idącym z nimi tłumem mieszkańców Ryk. Matki całowały synów, dziewczęta swych chłopców, obcy ludzie rzucali się sobie w objęcia. Rozpoczął się festyn: poczęstunki, chóralny śpiew partyzanckich piosenek. Ubezpieczenie zameldowało, że od strony Lublina zbliżają się dwa sowieckie czołgi. „Orlik" wyszedł im naprzeciw. Powitał czołgistów, zaprosił do udziału w partyzanckim święcie. Wypili, zjedli, uściskali się z partyzantami, zagrali na harmoszce. Po godzinie, dziękując za gościnność i zapewniając o swej przyjaźni, odjechali. „Nasi żołnierze — zapisała w swym notatniku sanitariuszka «Iskier-ka» — wznacznej części pochodzący z Ryk i okolic, z dowódcą «Orli-kiem» na czele, przeżywali dzień nagrody za lata walki, trudów, za marsze nocne w deszczu i mrozie".Po czym dodała: „Nikt nie spodziewał się, że dla nas był to j e d yn y dzień beztroskiej radości".
Jedyny w całym okresie ich walki, trwającej, w przypadku tych, którzy
rozpoczęli ją najwcześniej i prowadzili do końca, aż ponad siedem lat. A było wśród nich wielu takich, którzy i przez lata następne wspominali go w więziennej celi. Wejściem do Ryk oddział „Orlika" zakończył swój udział w „Burzy", a tym
samym walkę z Niemcami. Ale w tym dniu jego triumfu „Burza" w obwodzie jeszcze trwała. Siłom zbrojnym obwodu wyznaczała jako cel główny opanowanie i utrzymanie rejonu Dęblina wraz z lotniskiem (było ono jednym z czterech, które miano zdobyć, by umożliwić lądowanie na nich baonów desantowych z Wielkiej Brytanii i Włoch), mostami na Wiśle, węzłem kolejowym i składnicą uzbrojenia w Stawach oraz Puław, także z mostem, stacją kolejową, koszarami i obiektami administracyjnymi.''
Foto: Major ,,Orlik'' (fotografia zrobiona podczas akcji "Burza" w Rykach 26 lipca 1944 r.)
/Marta
Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i stoi

Brak komentarzy: