ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

środa, 17 lipca 2024

Z cyklu Semper Iuncti w podróży odc. 94 NIEMCY

 Dariusz Kosieradzki


LUBEKA cz. 1 Do trzech razy sztuka, czyli trzy podejścia do sukcesu. Od hrabiego poprzez księcia do cesarza z biskupem w zanadrzu wprost do wielkości i potęgi wstęp
W poprzednich odcinkach niejednokrotnie przy okazji wypraw do Ratzeburga, Oldenburga i Cismar wspominaliśmy o Lubece, zwłaszcza gdy w haśle pojawiało się Biskupstwo Wagryjskie i nieoczekiwana zamiana siedziby. Niespodziana dlatego, że wcześniej tj. zarówno w X w. , jak i zaraz po ostatecznym podboju przez Niemców dawnych ziem Słowian Połabskich w poł. XII w. w ogóle taka opcja nie była brana na poważnie pod uwagę, ale czasy się zmieniały, a niegdysiejsze Lubice odchodziły w przeszłość, choć uparcie trzymały się starej nazwy venedyjskiej, wreszcie stając się Lubeką czyli Lubeck. I tak zostało do dziś dnia mimo iż wody w rzece opodal Trawinie (Trave) upłynęło naprawdę ogrom zważywszy że to już blisko 900 lat. W średniowieczu bowiem Lubekę zakładano trzykrotnie. Pierwszy raz byli to Słowianie, którzy zbudowali gród na wyspie rzecznej. Potem dwukrotnie w krótkim odstępie uczynili to Sasi. Za pierwszym razem dokonał tego hrabia Schauburga Adolf II Holsztyński zajmując gród - stolicę księcia Wagrów Przybysława po 1140 r. Jednak po kilku latach jego miasto zostało zdobyte, ograbione i spalone przez księcia Obodrytów Niklota, obronił się tylko drewniano - ziemny zamek. Drugą i udaną próbę przeprowadził zaś książę saski Henryk Lew, który przejął pod swoją bezpośrednią władzę cały okręg lubecki usuwając stąd hrabiów holsztyńskich po 1157 r. i sprowadzając tutaj kolejnych osadników z terenów Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, w tym tych bardzo zamożnych tj. rzemieślników i kupców bardzo zainteresowanych by lokować kapitały w pojawiające się zupełnie nowe kierunki handlu na Morzu Bałtyckim przez lubecki port. Miasto rozrastało się błyskawicznie, ludniało w oczach i bogaciło stając się w przeciągu ledwie kilkunastu lat najważniejszym miastem cesarskim lub jak kto woli królewskim nad Bałtykiem, wolności, przywileje i powinności potwierdził Lubece w 1181 r. cesarz Fryderyk, czyli po raz kolejny sprawdziło się stare powiedzenie, że czasem trzeba "do trzech razy sztuka" by coś wyszło dobrze. Samo Miasto co prawda musiało sprostać jeszcze wyzwaniu rzuconemu mu na przełomie stuleci dwunastego i trzynastego przez Duńczyków, którzy nawet zbudowali nie opodal na rzece Trave, po obu stronach Dwie Wieże blokując tym samym okresowo swobodę żeglugi na Bałtyk i pobierając wysokie cła, lub wcale nie przepuszczając statków i okrętów lubeckich. Jeszcze dziś miejsce w którym stała ta twierdza nazywane jest Danischburgiem (to pomiędzy Seeretz a Kuknitz) ale to ostatecznie kupcy z Lubeki w tym starciu okazali się górą. Gdy prestiż miasta wzrastał kosztem innych w regionie a w szególności na niekorzyść najstarszej stolicy Wagrii - Starigardu vel Oldenburga in Holstein notabene poważnie zniszczonego w 1149 r. , drugi z biskupów wagryjskich tych liczonych po odnowieniu tego biskupstwa, skuszony nadaniami przez Henryka Lwa znacznych obszarów w samym mieście, jak i na obrzeżach, podjął w 1160 r. decyzję o przystąpieniu do przeniesienia siedziby biskupstwa wagryjskiego właśnie do Lubeki. Urzędowe przeniesienie odbyło się w 1163 r. i bp. Gerold poświęcił wówczas, ale jeszcze nie tę katedrę, tylko pierwszy, drewniany kościół biskupi i wyznaczył plac pod budowę tej właściwej, murowanej co stoi do dziś. Sam tego już nie doczekał, bo nagle zasłabł i zmarł w tymże samym roku tuż po odprawieniu mszy w kościele w dość odległym Lutjenburgu kilkanaście kilometrów na zachód od Oldenburga in Holstein. Ale rzecz już się dokonała, a zamysł drugiego biskupa miał podjąć i poprowadzić dalej i to za niedługo jego brat - Konrad, w tytulaturze bp. Konrad I von Riddagshausen. Zanim jednak do tego doszło nastąpiły nieoczekiwane trudności natury politycznej, Kościół starł się po raz kolejny w sprawie kto jest ważniejszy z najwyższą władzą i jej akolitami, a że nasz Konrad trzeci z biskupów należał do zakonu Cystersów, a ci stali przecież murem za wyższością Ducha nad Materią podpadł swojemu dobrodziejowi Henrykowi zwanemu Lwem, a ten tak zaryczał iż w obawie o swoje życie i o zdrowie biskup musiał w 1167 r. uciekać aż do Magdeburga poza zasięg długich rąk książęcych. Ale rychło się strony opamiętały i pojednały o czym już w części drugiej będzie.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki


Brak komentarzy: