25.10.1950 r.
Chiny włączyły się do wojny koreańskiej, wysyłając armię kilkuset tysięcy tzw. ochotników ludowych.
Podczas wojny koreańskiej po stronie KRLD walczyło około 800 tysięcy żołnierzy z Chińskiej Republiki Ludowej. Pomogli oni Koreańczykom z północy w listopadzie 1950 roku uderzyć na wojska ONZ, które zajęły znaczną cześć Korei Północnej przez co żołnierze alianccy wycofali się z powrotem na 38 równoleżnik. W czasie trwania całej wojny koreańskiej poległo ponad 500 tysięcy chińskich żołnierzy, ale to dzięki wsparciu Chin do dzisiaj istnieje Korea Północna. Wojna koreańska zakończyła się w 1953 roku kiedy to obie walczące strony podpisały rozejm. Sygnatariuszem podpisanego rozejmu były również Chiny.
Konflikt koreański inaczej odbierali Chińczycy, a w zasadzie Chińska Republika Ludowa, proklamowana przez Mao Zedonga w 1949 r. Początkowo Mao obawiał się interwencji amerykańskiej, jednak po ich klęsce w Chinach – wspierali Czang Kaj-szeka – nabrał pewności siebie i bagatelizował wsparcie Republiki Korei przez siły zbrojne USA w tym regionie. Trudno się nie dziwić, biorąc pod uwagę, że Waszyngton swoją krótkowzroczną polityką lekceważył bezpośrednie zagrożenie wobec Korei Południowej.
Sytuacja zmieniła się po zaatakowaniu Południa przez KRL-D. Udział wojsk amerykańskich w wojnie w Korei, wbrew wcześniejszym kalkulacjom Mao, gwałtownie pogorszył stosunki chińsko-amerykańskie. Oprócz wsparcia militarnego dla Republiki Korei, Chińczyków zaniepokoiło zacieśnienie w tym czasie stosunków między Stanami Zjednoczonymi i Czangiem, który schronił się na Formozie (obecnie Tajwan). W Chinach do głosu doszedł instynkt weiqi. W oczach Chińczyków USA, wysyłając żołnierzy do Korei i flotę do Cieśniny Tajwańskiej, umieściły dwa kamienie na planszy weiqi (najstarsza chińska gra, którą można przetłumaczyć jako „gra otaczających pionków”, co wskazuje na koncepcję strategicznego okrążenia), a Chiny stanęły przed groźbą okrążenia. Mao Zedong rozmieszczenie amerykańskiej floty w okolicach Formozy traktował jako „inwazję” na Azję. W dodatku przywódcy chińscy poczuli jeszcze większą obawę w momencie, gdy wojska amerykańskie przekroczyły 38. równoleżnik i nieuchronnie zbliżały się do granic Chin.
Głównym celem amerykańskiej polityki zagranicznej było wówczas zjednoczenie Półwyspu Koreańskiego. Truman ogłosił ten plan 17 października 1950 r., nie przedstawiając jednak programu politycznego dialogu z Chinami. Oświadczenia kierowane do Pekinu nigdy nie wyszły poza ramy powtarzanych zapewnień na temat dobrej wiary i uczciwych zamiarów, a więc tego, w co najbardziej powątpiewał Mao. Wydając rozkaz marszu na północ, Truman mówił:
Naszym jedynym celem w Korei jest przywrócenie pokoju i niezależności. Nasze wojska pozostaną tam jedynie tak długo, jak długo będą potrzebne ONZ do wykonania tego zadania. Nie pożądamy jakichkolwiek terytoriów, nie szukamy ani w Korei, ani gdziekolwiek jakichś przywilejów. Nie jesteśmy agresorami ani w Korei, ani w jakimkolwiek innym miejscu Dalekiego Wschodu czy w jakimś innym rejonie świata.
Mao nie był jednak skłonny dać wiary takim zapewnieniom swego głównego kapitalistycznego przeciwnika, który w tym samym czasie ochraniał jego śmiertelnych wrogów na Tajwanie.
Na wieść o przekroczeniu równoleżnika przez wojska amerykańskie, Mao podjął decyzję o interwencji: „jeśli imperialiści amerykańscy wygrają wojnę, staną się bardziej pewni siebie i będą dla nas dużym zagrożeniem. Musimy pomóc Koreańczykom. Musimy wysłać im armię ochotników”, dlatego też wydał rozkaz „Chińskim Ochotnikom Ludowym”, by „odparli ataki amerykańskiego imperializmu”. Warto odnotować, że siły chińskie w Korei nazwano „ochotnikami”, by zapobiec wojnie na większą skalę ze Stanami Zjednoczonymi, a nade wszystko zmniejszyć niebezpieczeństwo zmasowanej akcji odwetowej przeciw Chinom kontynentalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz