Fenantyl.
Rozmawiałem dziś ze znajomym, który usiłował mnie przekonać, że to jest atak Chin na USA.
Nie podważam informacji, że fenantyl pochodzi z Chin. Nie wiem. Natomiast pamiętam, że na początku lat 90 w Warszawie dworce i bramy były pełne zaćpanych narkomanów. Dziś już tak nie jest. Ale to nie jest tak, że nagle zabrakło narkotyków! Słoma makowa jest wciąż tak samo dostępna jak wtedy, albo jak kto woli tak samo niedostępna.
Zniknięcie ćpunów z ulic Warszawy nie wiąże się z brakiem dostępu do narkotyków. Wiąże się z warunkami, w jakich ludzie żyją.
USA jest w fazie schyłkowej. W fazie upadku. Najprawdopodobniej w najbliższych latach, może dziesięcioleciach, rozpadnie się bo wypalił się sposób na życie tego państwa. Ulice Filadelfii i inny wielkich miast obrazują jedynie ten upadek.
Ćpuny mogły zniknąć z ulic Warszawy, bo pojawiła się nadzieja na lepsze życie i ta nadzieja się spełniła. Nic nie wskazuje na to, by dla Zachodu była jakaś nadzieja na lepsze życie: cała produkcja i surowce są po tamtej stronie. Nie na Zachodzie. Zachód nie ma praktycznie nic do zaoferowania światu poza pornografią, ideologią gender, drogim gazem łupkowym, kończącymi się zapasami ropy łupkowej i wojnami. Okazało się, że nawet w sztandarowym samolocie F35, który ma być największym osiągnięciem lotnictwa bojowego USA znajdują się części produkowane w Chinach. Okazało się, że żeby sprowadzić amerykańskich kosmonautów z orbity potrzebna była pomoc Rosjan.
Jest jeszcze Musk ze swoim marsjańskim marzeniem, ale jak mu się lepiej przyjrzeć, to pozostanie to marzeniem jeszcze bardzo, bardzo długo.
Fenantyl być może pochodzi z Chin. Ale robi furorę nie ze względu na miejsce produkcji. Tych ludzi na ulicach nikt nie łapie i nie zmusza do ćpania.
A co ciekawe, to wygląda na to, że są to przede wszystkim biali. Niezwykłe, co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz